Taka już specyfika naszej polityki, że od czasu do czasu musi odbyć
się przedstawienie pod hasłem: jednoczmy się! Na ogół bywa zabawnie. Ostatnio,
jednoczyła się lewica (ZLew), w roli ojca chrzestnego wystąpił Aleksander Kwaśniewski,
a mający się jednoczyć liderzy, nie szczędzili sobie wymyślnych złośliwości i
drwin. Teraz przyszedł czas na prawicę. Stosowny apel wystosował sam Jarosław
Kaczyński. Uchwała Komitetu Politycznego PiS, z apelem o jedność, odbiła się szerokim
echem w gronie adresatów tego przesłania. Zabrali głos prawie wszyscy liczący
się wychodźcy z tej partii i oczywiście skorzystali z okazji, by dać upust swoim dawnym
pretensjom i żalom. Nie jestem wychodźcą z PiS-u, nie toczą mnie żadne
zakurzone animozje, więc dorzucę swoje skromne trzy grosze do dzieła
zjednoczenia.
O co chodzi?
Jarosław Kaczyński chyba się nie spodziewa, że Kurski, Ziobro, Kowal,
Migalski, Poncyliusz czy Kamiński, ze szlochem pełnym wzruszenia rzucą mu się nagle
w ramiona? Ten apel jest sygnałem skierowanym do partyjnych dołów, do
szeregowych posłów, znakiem, że miłosierny pan gotów jest wybaczyć zbłąkanym owieczkom. Jest
to więc zagranie obliczone na osłabienie politycznych konkurentów, czyli w istocie
pogłębia podziały, a nie je usuwa. Być może ktoś się skusi, choć wiara w
miłosierdzie prezesa to ryzykowna inwestycja. Wiadomo jednak, że wiara czyni
cuda. Zawsze kiedy widzę Elżbietę Jakubiak, mam wrażenie, że wprost emanuje
cierpieniem, iż nie jest już w PiS-ie. Dla takich osób to może być szansa.
Po co ta jedność?
Jaki w ogóle ma sens zjednoczenie według koncepcji Kaczyńskiego? Co ma
wspólnego tak zwana prawica socjalna z konserwatywno-liberalnym modelem
gospodarczym? PiS niech szuka porozumienia wokół roszczeniowych postulatów związkowych
i troski o najbiedniejszych, podszytej podejrzliwością wobec tych, którym się
trochę lepiej powiodło. Ale taki PJN powinien raczej myśleć o aliansach z Kongresem
Nowej Prawicy, a nie z PiS-em.
Kto ma jednoczyć?
Wydaje się oczywiste, że tym kto jednoczy nie może być ten kto zburzył.
Jarosław Kaczyński jest zgranym politykiem, który w znacznej części
społeczeństwa budzi skrajnie negatywne emocje. Ci ludzie prędzej wybraliby wcielonego Belzebuba niż Kaczyńskiego. I nic tu nie pomoże biadolenie, że
prezes jest dobry, tylko złe media robią z niego raroga. Nawet gdyby tak było,
niczego to nie zmienia. Jarosław Kaczyński nie ma żadnych szans na pozyskanie
nowych wyborców, co jest warunkiem wyborczego zwycięstwa. On musi to wiedzieć.
Jeśli nie wie, oznacza to, że stracił kontakt z rzeczywistością. Jeśli wie i
mimo tego nadal chce odgrywać główną rolę, przedkłada własne ambicje ponad
interes państwa, ciągnąc w niebyt swoją formację. Gdyby jedność prawicy rzeczywiście
leżała na sercu Kaczyńskiemu, napisałby inny list:
Przyjaciele,
Po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawia się realna szansa na
odsunięcie od władzy specjalistów od pustych obietnic i szkodliwych decyzji.
Może tego dokonać tylko zjednoczona prawica. Popełniłem wiele błędów, dopuszczając
do rozbicia naszego obozu. Dlatego
odchodzę. Wymaga tego dobro Ojczyzny, które musi być traktowane jako ważniejsze
od osobistych interesów i ambicji. Usuwając się w cień wskazuję nowego lidera.
Wierzę, że pod nowym przywództwem uda się zasypać niepotrzebne podziały i
zjednoczyć wszystkich ludzi prawicy pod sztandarem Prawa i Sprawiedliwości.
Wierzę w nowe otwarcie.
Ale Jarosław Kaczyński woli żyć wśród miraży władzy, tworzonych wokół
niego przez sektę fanatycznych wyznawców.