Bohater radzieckiej młodzieży – Pawlik Trofimowicz Morozow
Stalinowski system polityczny kreował różnych ciekawych herosów. Nie
tylko robotniczych przywódców, ale również prawdziwie ludowych bohaterów,
prezentujących wzorcową postawę szczerego komunisty. Do tej grupy należały
takie świetlane postacie jak Pawlik Morozow. Nastoletni pionier, który wedle propagandowej
wersji legendy, zadenuncjował własnego ojca, ukrywającego zboże przed
rekwizycją. Na wieść o skazaniu mężczyzny na śmierć, rodzina dokonała samosądu, wysyłając
ukochanego syneczka w zaświaty. W ten sposób Pawlik Morozow został
męczennikiem, stalinowskim świętym, który oddał życie za partię bolszewicką i
stał się idolem radzieckiej młodzieży. Motyw donosicielstwa, podniesiony do rangi cnoty państwowej, wykorzystał George Orwell
w swojej słynnej powieści „Rok 1984”. W systemie stworzonym przez Wielkiego
Brata, dzieci szkolone są w organizacji kapusiów, by zgodnie z doktryną angsocu
szpiegować własnych rodziców. Dlaczego o tym przypominam? Otóż, jak się
okazuje, są to wciąż żywe wzorce, lansowane publicznie jako godne naśladowania.
Mam alergię na reklamy telewizyjne. Mój organizm wytworzył mechanizm
obronny, automatyczny odruch przełączenia na inny program lub wyciszenia fonii,
kiedy tylko atakuje mnie blok reklamowy. Zresztą, z powodu zmasowanej ofensywy
reklam rzadko oglądam telewizję. Dlatego też, dopiero niedawno dotarł do mnie przekaz,
jaki niesie spot reklamowy Business Software Alliance, organizacji zrzeszającej
producentów oprogramowania, walczącej z piractwem komputerowym. Obrzydliwość
przesłania dosłownie wbiła mnie w fotel. Oto widzimy szefa, który w rozmowie z
podwładną, arogancko łamie prawa pracownicze. Dziewczyna postanawia się zemścić, donosząc do
BSA, że firma korzysta z nielegalnego oprogramowania. Już sama konstrukcja spotu,
oparta na donosie, jako metodzie walki z piractwem jest wątpliwa moralnie, ale
wyjątkowo nikczemnie przedstawiono motywację bohaterki, która odwołuje się do
najniższych instynktów sterujących ludzkim postępowaniem. Kobieta nie kieruje
się obywatelską postawą, czy poczuciem praworządności tylko pragnieniem zemsty,
chęcią zaszkodzenia szefowi, na którego jest wściekła. W dodatku czerpie z tego
wyraźną satysfakcję. Po prostu niebywałe. Jak to możliwe, że ten spot nie
został zdruzgotany przez Radę Etyki Mediów, a organizacja, która się w ten
sposób reklamuje nie została napiętnowana przez opinię publiczną?
Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Najwyższy czas na równie błyskotliwy sequel tego antypirackiego spotu. W końcu, w domowych komputerach zapewne znajdzie się znacznie więcej nielegalnego oprogramowania niż w biurze. Do dzieła! Mam już nawet gotowy scenariusz drugiego odcinka.
NIELEGALNE OPROGRAMOWANIE część druga
scenariusz
Typowe wnętrze pokoju nastolatka. Widzimy dwunastoletniego chłopaka, który siedzi przy biurku, tyłem do kamery. Gra na komputerze. Na ekranie monitora toczy się jakaś walka, słychać wybuchy i strzały. Chłopak z pasją wpatruje się w ekran i żywiołowo porusza joystickiem. Po chwili, do pokoju wpada ojciec, o emploi przypominającym ministra Radka Sikorskiego.
OJCIEC (surowym tonem)
– Dwója! Lufa! Zero! Za burtę wylatujesz. Nie masz prawa tknąć komputera.
Chłopak nie reaguje, ale z offu słychać jego myśli.
SYN (myśli)
– Niech mnie w dupę pocałuje, zgred jeden.
Ojciec energicznym ruchem wyłącza monitor.
Syn błyskawicznie odwraca się do ojca.
SYN (z wściekłością)
– Eeeej, pogięło cię?
OJCIEC (podniesionym głosem i żywo gestykulując)
– Masz się uczyć! Dopóki nie poprawisz ocen, nie ma żadnego grania! Moja cierpliwość się skończyła.
Odłącza przewód sieciowy komputera. Zabiera przewód i wychodzi z pokoju. Odwraca się w drzwiach.
OJCIEC (podnosząc palec w geście groźby)
- Masz szlaban na komputer! Do odwołania!
Syn patrzy nienawistnym wzrokiem na drzwi zamykające się za ojcem. Kamera pokazuje zbliżenie twarzy chłopaka. Nagle, rozjaśnia ją złowrogi, pogardliwy uśmieszek. Słyszymy jego myśli.
SYN (myśli)
- Ty też dupku, skoro mamy nielegalne oprogramowanie.
LEKTOR (z off-u)
- Byłeś świadkiem przestępstwa? Zgłoś nielegalne oprogramowanie.
Tak, tak tatuśku. Nie wiesz nawet,
że hodujesz żmiję na własnej piersi. Za to eksperci z Business Software
Alliance, już o tym wiedzą;)
Jak na razie jest to jedna i jedyna "reklama". Sadzę że ten rodzynek pozostanie jak świadectwo głupoty a nie zjawiska.
OdpowiedzUsuńWartało przypomnieć - pozdrawiam
Zobaczymy. Kampanie społeczne zawsze odwołują się do najlepszych cech drzemiących w człowieku. Tutaj jest dokładnie odwrotnie. Prawdziwe kuriozum.
Usuńpozdrawiam
Jednym z najlepszych filmów, w których poruszony jest temat donosicielstwa, jest jak dla mnie Zapach Kobiety z Alem Pacino i Chrisem O'Donnellem. Pozycja obowiązkowa.
OdpowiedzUsuńSlowikozofia.pl - Rozważania o wolności i ateizmie
Film widziałem dawno temu. Muszę go sobie odświeżyć.
UsuńDonosicielstwo było, jest i będzie. Czym innym jest podnoszenie go do rangi cnoty.
Donosicielstwo kojarzyło się przez dekady z:
OdpowiedzUsuńa) sprzyjaniem wrogiemu systemowi
b) niszczeniem ludzi, często z z brakiem lojalności wobec bliskich
c) fanatyzmem ideologicznym lub zwykłą zawiścią
A ja akurat widzę różnicę pomiędzy pełnym zawiści, prymitywnym bydlątkiem, które donosi na sąsiada nie rozliczającego się uczciwie ze skarbówką, a człowiekiem, którego nakłania do tego samego czynu jego własne sumienie.
Moralność bowiem nie jest zbiorowa; jest osobna dla każdej moralnej jednostki. Jest go często powodem konfliktu: ktoś uważa, że ma prawo łamać prawo... a ktoś inny uważa, że jest to złe. I teraz dylemat: donieść czy nie donieść? Donosicielstwo jest powszechnie potępiane. Z drugiej strony: co nas obchodzi moralność innych ludzi? Nad tym zastanawiają się tylko konformiści?
I dlatego ja jednak wolę donosiciela-moralistę niż "równego gościa" lojalnego wobec "swoich". Ten pierwszy ma jednak więcej godności w moim mniemaniu.
Co nie znaczy, że w ogóle bym się z takim donosicielem-moralistą zgodziła odnośnie tego, co warto denuncjować, a czego nie.
Nie da się łatwo skwantyfikować donosicielstwa. Istota rzeczy leży w motywacjach jakimi kierują się ludzie w swoim postępowaniu. Upraszczając można by rzec, że kiedy ktoś kieruje się zemstą, szantażem, chęcią zaszkodzenia bliźniemu, jest to podła nikczemność, natomiast gdy decyduje poczucie praworządności należy to oceniać inaczej. Trzeba więc odróżnić donosicielstwo, które nawet według definicji słownikowej ma jednoznacznie negatywny wydźwięk. od zawiadomienia o przestępstwie. Nie jest to oczywiście uniwersalne kryterium. Przecież według propagandowej wersji legendy, Pawlik Morozow kierował się właśnie praworządnością. Tyle że była to praworządność sowiecka, czyli de facto zaprzeczenie praworządności. Gdzie przebiega granica, decyduje więc indywidualna moralność każdego człowieka. Natomiast moralność społeczeństwa jest sumą moralności obywateli. Dlatego obchodzi mnie moralność innych ludzi i dlatego nie podoba mi się promowanie tak ohydnych motywacji ludzkiego postępowania, jak w przypadku spotu BSA.
UsuńTylko że reklama tylko pozornie odwołuje się do dobrych cech człowieka. W rzeczywistości stara się "aktywować" te gorsze: chciwość, chęć poczucia się lepszym, etc.
UsuńTo prawda. Wniosek z tego taki, że w człowieku negatywne instynkty są silniejsze niż pozytywne:) Natomiast ocena moralna cech, które wymieniasz też nie jest wcale jednoznaczna. Chciwość jest skrajnym stadium, ale przecież w samym dążeniu do bogacenia się nie ma nic złego. Liberałowie uważają, że nawet jeśli człowiek w swojej działalności ekonomicznej kieruje się egoizmem i chciwością, to w sposób niezamierzony przyczynia się do ogólnego wzrostu gospodarczego.
UsuńA zachlewając się na umór ratuje budżet, bo akcyza na wódę jest spora. Podobnie jak na papierosy. Tak więc zastanówmy się, gdzie konkretnie powiesić tych szkodników, którzy namawiają ludzi do abstynencji alkoholowo-tytoniowej. ;)
UsuńA na poważnie: warto odróżnić działanie moralne od działania korzystnego. Jasne, że im więcej owiec będzie zachrzaniać w pocie czoła na składki, których nie odzyskają (lub wręcz nie dożyją do wieku emerytalnego), im więcej owiec będzie pokornie przestrzegać wszystkich przepisów, im więcej owiec będzie słuchać tzw. autorytetów moralnych, tym bardziej będzie się państwo rozwijać. Spójrzmy na Chiny - cóż za rozwój! A Chińczycy pewnie są dzięki temu bardzo szczęśliwi, spełnieni, wolni... :)
A tak o sobie napiszę: złe cechy innych ludzi mogą przynieść mi wymierną korzyść. Odpowiada mi, że większość rzuca się z otwartą paszczą na muzyczną papkę; dzięki temu interesujące mnie pozycje są często wyjątkowo tanie. :) Ale nie nazywam tego dobrem. To jest zwykła - ordynarna nieco - korzyść, wynikła z cudzej NEGATYWNEJ cechy: marnego gustu.
Pozdrawiam.
Trochę trywializujesz ale mechanizm generalnie podobny:) Nie chcę każdej aktywności człowieka oceniać w kategoriach moralnych, rezerwując taką ocenę dla spraw najbardziej ważkich, które mają istotny wpływ na tak zwane dobro wspólne.
UsuńA w Twoim osobistym przykładzie korzyść jest względna. Równie dobrze można powiedzieć, że gdyby ludzie mieli lepszy gust, na rynku byłoby więcej interesujących propozycji. Miałabyś większy wybór, a ponieważ ciekawe oferty konkurowałyby o Twoje zainteresowanie, wcale nie musiałabyś za nie więcej zapłacić;)
Możliwe. ;)
UsuńCo do moralności, to tym się różnimy, że dla mnie dobro jednostki jest równe dobru wspólnemu. Obydwa zaś muszą się podporządkować całkowicie abstrakcyjnym wartościom.
To faktycznie się tutaj różnimy. Dobro jednostki i dobro ogółu to kategorie często ze sobą sprzeczne:)
UsuńA wartości to już w ogóle odrębna kategoria. ;)
Usuń