piątek, 23 marca 2012

NaMarnyTemat.pl



„W podstawówce, wraz z wieloma koleżankami byłam molestowana przez księdza”, „Anna Grodzka budzi nienawiść prawicy”, „Nie zgwałcił bo ma ładniejszą żonę”, „Przed śmiercią Madzi jej matka szukała w Internecie cen trumien i wysokości zasiłku”, „Polski hokeista – skandalista poszukiwany listem gończym”, „Pierwsza Dama pisze książkę. Zamiast historii Komorowskich – przepis na królika”.

To nie są nagłówki z brukowego Faktu czy Super Expressu. Tak wygląda strona główna portalu internetowego Tomasza Lisa po czterech tygodniach działalności. Kiedy dokładnie miesiąc temu startował serwis natemat.pl, Lis szumnie zapowiadał: „Chcemy zajmować się wyłącznie tym, co istotne. Mamy poczucie, że z gigantami internetowymi pod kątem liczby kliknięć nie wygramy, ale pod względem jakości chcemy rywalizować ze wszystkimi.” Czy to się udaje?

Mimo sporej fali krytyki, z którą ten projekt zderzył się na starcie, uważam że początek wcale nie był zły. Bez rewelacji, ale na przyzwoitym poziomie. Niestety, im głębiej w las tym więcej drzew. Mam wrażenie, że z każdym tygodniem coraz wyraźniej wyłania się tabloidalne oblicze portalu, który staje się karykaturą wizji założycielskiej. Tematów istotnych jak na lekarstwo, zagranicznych jeszcze mniej. Przeważają michałki i duperele z krajowego grajdołka. Nawet sprawy ważne podejmowane są w sposób epatujący sensacją. Próżno szukać ciekawych analiz i oryginalnych poglądów. Za to chwytliwe tytuły w przesadny sposób sugerują rewelacje, których nie znajdzie się w tekście. To manewr żywcem wzięty z Onetu, którego celem jest pompowanie klikalności. Jeszcze miesiąc temu, takie praktyki były dla Lisa wzorcem fatalnego dziennikarstwa, którego w żadnym wypadku nie chciał u siebie widzieć. Teraz jest to najbardziej widoczny trend. Spójrzmy co oferowano nam wczorajszego wieczora.

Na czołówce, artykuł o zakatarzonym Palikocie, odbywającym kurację w swojej suwalskiej głuszy, który niczym Piłsudski z Sulejówka powróci za chwilę na salony władzy, by wziąć na swoje barki brzemię odpowiedzialności za naszą umęczoną ojczyznę. Tekst jest zajawką wywiadu, który ukaże się w poniedziałkowym Newsweeku. Autor sugeruje ujawnienie w nim jakichś tajemniczych rewelacji, co jak rozumiem ma podkręcić zainteresowanie tygodnikiem, w którym również pracuje. W drugim szeregu, aż dwa teksty podejmujące nośny temat pedofilii wśród księży, do których pretekstem stał się jakiś anonimowy komentarz na jednym z blogów. Dalej, kreowanie Anny Grodzkiej na ofiarę nienawiści prawicowych mediów. Owszem, Grodzka bywa przedmiotem kpin, czy nie wybrednych żartów, ale nazywanie tego nienawiścią i rozpatrywanie w kategoriach problemu społecznego jest grubą przesadą. Następnie, podlana sensacyjnym sosem sylwetka hokeisty Krzysztofa Oliwy poszukiwanego listem gończym. Tytuł sugeruje grubszą aferę, natomiast z lektury tekstu dowiadujemy się, że chodzi o jakąś błahą sprawę i jeżeli coś jest tu sensacją, to fakt iż w takich przypadkach  wystawiane są listy gończe.

Rozczarowałem się też działalnością blogerów. Ciekawy skład personalny pozwalał oczekiwać niebanalnych, przenikliwych tekstów. Tymczasem poziom wpisów niekorzystnie odstaje od wielu blogów ze stajni Salonu24 czy Newsweeka. Być może dlatego, że najbardziej aktywni są nie ci, na których liczyłem. Nic też nie będzie z zapowiadanego ekumenizmu politycznego. Lis roztaczał wizję portalu, w którym wspólną platformę porozumienia znajdą wszystkie strony sporu politycznego. To nie realne. Tomasz Lis jest dziennikarzem otwarcie wspierającym jedną opcją polityczną. Przyciąga przede wszystkim ludzi myślących tak samo jak on, a oni wcale nie mają ochoty porozumiewać się ponad podziałami. Przeciwnie, oczekują potwierdzania swoich opinii i ocen. Stąd aktywność polityków uważanych za prawicowych, jak Wipler czy Kempa z góry skazana jest na porażkę. Ich wpisy są dobrą okazją do złośliwości i kpin. Nikt nie lubi wiecznie obrywać w nos, więc trudno się dziwić, że aktywność krzewicieli nie prawomyślnych poglądów spada.

Reasumując, portal natemat.pl nie stworzył nowej jakości w internetowej publicystyce i póki co nic nie wskazuje na to, by miał stworzyć. Jeszcze tam zaglądam, ale już coraz rzadziej.  

7 komentarzy:

  1. Zgadzam się, że portal jest niewypałem. Z początku kibicowałem tej idei, może nie samemu Lisowi, do którego nie pałam przesadną sympatią, ale właśnie idei ekumenicznego, jakościowego przystanku na autostradzie sensacji, symbolicznych podziałów i chłamu.

    Zaglądałem kilka razy. Kilka razy kliknąłem "lubię to" lub skomentowałem. Ale zauważyłem, że pojawiam się tam coraz rzadziej lub też szybko opuszczam portal po przejrzeniu nagłówków na głównej. Nie chwyciło, sorry. "Tym razem będzie inaczej" nie zadziałało :) Więcej wartościowych treści znajduję na blogu Jana Pińskiego na NowyEkran.pl (z którym często się nie zgadzam swoją drogą, ale dziennikarskiego kunsztu i dbałości w unikaniu taniej sensacji nie można mu odmówić). Zaglądam też do StudioOpinii.pl oraz KrytykaPolityczna.pl - Te trzy serwisy, podejmujące podobne kwestie ze skrajnie przeciwnych, ale rozsądnych i merytorycznych pozycji, zupełnie mi wystarczają.

    Slowikozofia.pl - Rozważania o wolności i ateizmie

    OdpowiedzUsuń
  2. nawet nie wiedziałam że to Lisa, trafiłam tam jakiś czas temu i z ciekawości zostałam, ale cytując wczorajszą wypowiedź Żurawieckiego z debaty o kondycji polskiej krytyki filmowej "więcej tam grafomaństwa niż prawdziwej treści" [odnosiło się do portali filmowych, ale i tu pasuje]

    artykuł o transformacji matki Madzi mnie zniesmaczył, generalnie politycznie bez pomysłu, kulturalnie bez smaku ;)) [ktoś czytał ten artykuł o wampirach? ręce opadają]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat od filmowej strony nie znam tego portalu. Może są takie dziedziny, w których radzą sobie lepiej. Tak czy inaczej, ogólne wrażenie: tabloid.

      Usuń
  3. Mam podobne wrażenia jak Szymon, żeby znaleźć coś interesującego trzeba się naszukać. Ale takie są chyba współczesne media. Przy okazji dziękuję Szymonowi za ciekawe linki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak już się raz naszukasz, masz swoje miejsca w sieci, gdzie wiesz że warto zajrzeć.

      Usuń
  4. Nie ma sprawy. To dodam kilka słów komentarza.

    1.Krytyka Polityczna - portal lewicowy skupiający wokół siebie takie nazwiska jak Michalski, Graff, Sierakowski, czy Piątek (subiektywnie wybrałem autorów) - lewica z prawdziwego zdarzenia, a nie tylko związkowa forpoczta lub bezcharakterne biadolenie o egalitaryzmie

    2. Nowy Ekran - coś w rodzaju dobrze zorganizowanej, prawicowej blogosfery. Udziela się tu m.in. Kuźmiuk i Korwin-Mikke. Jednak szczególnie polecam Jana Pińskiego.

    3. Studio Opinii - bardzo wyważone medium firmowane nazwiskiem Bratkowskiego. Z ciekawszych autorów warto wymienić także Azraela.

    Czytanie tych trzech źródeł daje ciekawą mozaikę lewicowych, prawicowych i centrowych opinii - dla światłego i otwartego człowieka, bez względu na przekonania, wartościowe doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zabrzmi to dziwnie, ale chyba najbardziej ekumeniczny jest mimo wszystko Salon24. Oczywiście, jest zdecydowanie odchylony PiS-owsko, można spotkać tam sporo chamstwa, ale znajdziesz też blogerów reprezentujących całe spektrum poglądów i nie konwencjonalne podejście do tematu. A także blogi polityków. Trzeba po prostu wydeptać odpowiednie ścieżki. Studio Opinii to mainstream i ciężko tam o oryginalne treści. W tej kategorii wolę portal Newsweeka, jest mnie ugrzeczniony. Na „Nowy Ekran” też zaglądam od czasu do czasu. Natomiast lewackie teksty zbyt często otwierają mi nóż w kieszeni, więc „Krytykę Polityczną” raczej omijam. Niepomiernie bawi mnie tam obecność Cezarego Michalskiego. Strasznie się facet przebranżowił:) Polecam jeszcze Radio Wnet.

      Usuń