Tydzień mija. Kurz bitewny dawno już opadł, wszystko zostało tysiące razy podsumowane, skomentowane i przeżute. Ale ja zachęcam, by spojrzeć na te wybory z jeszcze jednej strony. Z mikro perspektywy środowiska, w którym żyjemy.
Warto odwiedzić, przejrzyście zorganizowany, serwis Państwowej Komisji Wyborczej (PKW), gdzie można znaleźć wyniki wyborów również w przekroju lokalnym. Sprawdźcie, jak głosowano w waszym mieście, miasteczku, wiosce, dzielnicy, a nawet w waszej Obwodowej Komisji Wyborczej. Zobaczcie ile głosów otrzymał każdy z kandydatów na posła czy senatora. To naprawdę interesujące, dowiedzieć się jak głosowali nasi sąsiedzi.
Gdyby o wyniku wyborów decydował werdykt głosujących w mojej macierzystej komisji, do Sejmu dostałyby się tylko trzy ugrupowania: Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość i Ruch Palikota. Przy czym PO osiągnęłoby dużo większą przewagę nad PiS niż w wyborach ogólnopolskich i uzyskało większość mandatów. Mogłoby więc rządzić samodzielnie. PJN, na który i ja głosowałem, też wypadł tu znacznie lepiej niż w skali całego kraju, pokonując SLD i PSL, choć do przekroczenia progu wyborczego troszeczkę zabrakło.
I choć w tym wypadku ucierpiałby trochę polityczny pluralizm, przyznaję, że taki scenariusz, bardziej by mi odpowiadał. Rząd bez wiecznie pasożytującego na organizmie państwowym PSL, to rzecz bezcenna. Jednocześnie, Donald Tusk straciłby ostatnie alibi dla zaniechań swojego rządu. Ale to takie tam ciekawostki z własnego podwórka.
Generalnie zgadzam się z przedstawionym spostrzeżeniem. Biorąc jednak pod uwagę, że istnieją wyborcy PSLu oraz SLD, nie można im odbierać możliwości głosowania na te właśnie partie. W moim przekonaniu metoda wyborów jest zła bo powinny byc one prowadzone w okręgach jednomandatowych, wtedy istnieje możliwość głosowania na konkretnego kandydata. A taki kandydat musiałby więcej czasu poświęcić swojemu programowi uczestnicząc w spotkaniach z wyborcami aby mógł odpowiadać na pytanie niekoniecznie dla niego wygodnych. Co do PiS, to uważam tę organizacje nie jako partię polityczną ale jako zgromadzenie osób skrajnie klerykalnych, mających za cel stworzenie z Polski kraju wyznaniowego o charakterze narodowo socjalistycznym. Cieszę się, że Palikot uzyskał taką ilość głosów, a podejrzewam iż jeśli jego działalność będzie w dalszym ciągu konsekwentna i zdeterminowana to za 4 lata może ostać się czołowa partią lewicową ze sporym mandatem zaufania. Pokazał że można rozwalić stworzony syndykat polityczny.
OdpowiedzUsuńNikt chyba nie zamierza nikomu zabraniać głosowania na tę partię, na którą chce:) Jednomandatowe okręgi wyborcze? W zasadzie byłem zwolennikiem takiej ordynacji, ale efekt wprowadzenia JOW w wyborach do Senatu ostudził mój entuzjazm. Sprawa wymaga przemyślenia.
OdpowiedzUsuńPalikot pokazał, że bardzo skutecznie można zbudować partię polityczną w oparciu o profesjonalny model biznesowy. Na razie tyle. Reszta przed nim, ale kredyt zaufania zawsze jest wysoko oprocentowany i bardzo ciężko się go spłaca.
Nie zgadzam się z tezą iż sprawa krzyża jest drugorzędna. Parlament jeszcze oficjalnie nie działa, tak samo rząd nie został oficjalnie zaprzysiężony, tak więc nie ma o co w zasadzie, przynajmniej oficjalnie walczyć. Nie mniej jednak wprowadzenie przez Palikota problemu krzyża wydaje się być istotnym dla dla jego formacji i programu inwokacją na następne lata. Palikot również podjął temat obsady rządu przez przedstawicieli nie związanych z żadną partią polityczną. Większość dziennikarzy, komentatorów i polityków tą propozycję ocenia bardzo powierzchownie, nie zdając sobie nawet sprawy jaką może ona nieść w przyszłości konsekwencje. Otóż, w ciągu następnych 4 lat kryzys finansowy dopadnie Polskę, i co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Władza wykonawcza zawsze powinna być kontrolowana przez parlament. Tymczasem Tusk upartyjnia władzę wykonawczą poprzez wprowadzanie do rządu po prostu posłów. Władza wykonawcza w ten sposób będąca jednocześnie ustawodawczą raczej kontrolować siebie nie będzie. Gdy nastąpi dotkliwy kryzys cała wina spadnie na Tuska i jego rząd ( tak jak dotychczas - sprawa infrastruktury, czy też MON), tylko że tym razem kryzys dotknie wszystkich i poważnie uderzy po kieszeni. Palikot miał rację proponując stworzenie rządu przez pozapartyjnych specjalistów w dziedzinach resortowych, bo wtedy pokazuje, że: 1. nie wykorzystuje swojego zwycięstwa do obsadzania foteli rządowych swoimi ludźmi z Sejmu, 2. kontroluje działania rządowe poprzez swoją większość parlamentarną. Palikot jest bardzo inteligentnym gościem, i nie należy nie doceniać tego co mówi, bowiem w kryzysie będzie to ogromny jego atut w krytyce Tuska i kto wie jakie będą następstwa.
OdpowiedzUsuńPonieważ nie mam pojęcia jak wstawić systemowo swój nick, podpisuję się niżej
Andrzej BJ
@Andrzej BJ
OdpowiedzUsuńPanie Andrzeju BJ, przypuszczam, że nie ten tekst chciał Pan skomentować? Tutaj nie pojawia się teza o sprawie krzyża jako temacie drugorzędnym.
Poruszył Pan kilka spraw jednocześnie:
1. W obliczu kryzysu światowego krzyż w Sejmie jest jednak tematem drugorzędnym, zwłaszcza, że nie był to punkt zapalny przez ładnych kilka lat. Poza tym, wszczęcie tej awantury jednocześnie z ofertą wejścia do koalicji świadczy albo o głupocie politycznej albo o tym, że oferta współrządzenia to ściema. Zakładam tą drugą możliwość. To oczywiste, że koalicja z Palikotem atakującym krzyż jest dla Tuska nie do przyjęcia.
2. Tak, teoretycznie władza wykonawcza powinna być kontrolowana przez ustawodawczą i formalnie tak jest, tyle że w praktyce ta kontrola jest złudna. To większość sejmowa powołuje rząd i marszałka, a na czele rządu zawsze staje lider zwycięskiej partii, lub ktoś przez niego wybrany i tak naprawdę on trzyma sznurki w ręku. Tusk tu niczego nie zmienił. Po prostu, tym razem dominacja PO jest większa niż wcześniej bywało, więc bardziej to zwraca uwagę.
3. Rząd Tuska jest tak samo upartyjniony jak prawie wszystkie inne, poprzednie rządu. Zresztą nie ma się czemu dziwić. Skoro ponosi się odpowiedzialność polityczną za swoje rządy, trzeba mieć zaufanie do ministrów, którzy te rządy sprawują. A ministrowie muszą czuć silne oparcie w premierze. Ja też bym wolał przeniesienie na grunt polityczny wzorców ze świata biznesu. Czyli Sejm jako Rada Nadzorcza powołuje profesjonalny Rząd/Zarząd i rozlicza go z efektów. Takie rozwiązanie też niczego nie gwarantuje, w dodatku w Polityce gorzej się sprawdza przede wszystkim dlatego, że w działaniu oprócz przesłanek racjonalnych trzeba brać pod uwagę swój interes polityczny. Na przykład, PSL nie może się zgodzić na likwidację KRUS wcale nie dlatego, że to jest takie świetne rozwiązanie tylko dlatego, że wyborcy PSL by tego nie zaakceptowali. Poza tym w polityce sprawuje się rządy w świetle jupiterów, będąc ocenianym codziennie przez polityków, dziennikarzy i opinię publiczną. A wtedy kwestie zaufania i zaplecza politycznego są bardzo ważne.
4. Dla Polski koalicja PO z RPP zapewne byłaby lepsza, z zastrzeżeniem, że dzisiejsze deklaracje Palikota można traktować poważnie. A tu można mieć wątpliwości bo dotychczas był to dość nieprzewidywalny facet. Dla Tuska natomiast, ta koalicja jest mniej korzystna z dwóch podstawowych powodów. W PO od razu wybuchłby konflikt z prawicową frakcją w PO, zwłaszcza w kontekście rozpętanej awantury o krzyż, a to mogłoby grozić nawet rozłamem w partii. Poza tym, z Palikotem znacznie śmielej mógłby dokonywać reform, a Tusk nie jest niestety wielkim reformatorem. Będzie raczej chciał jakoś surfować na fali kryzysu, trzymając PSL jako alibi zaniechań licząc, że uda się cało dobić do brzegu. Moim zdaniem bardzo się tu przeliczy. A my razem z nim.