Jeszcze trzy miesiące temu wydawało się, że polska scena polityczna jest zabetonowana na wieki. Komentatorzy polityczni prześcigali się w biadoleniu, że tort został podzielony między dwie duże partie, splecione w konwulsyjnym zwarciu, i co najwyżej okruszki dostać się mogą pozostałym. Wybory parlamentarne skruszyły ten beton.
Pierwszy, betonową ścianę sforsował Janusz Palikot. Spektakularnym wejściem smoka zdekomponował sejmowy układ sił. Nagle okazało się, że Donald Tusk ma znacznie szersze pole manewru niż wcześniej i Waldemar Pawlak musi być czujny. Przy okazji, szermując nośnymi hasłami światopoglądowymi i obyczajowymi, niczym drogowym walcem, rozjechał lewicową konkurencję, błyskotliwie przejmując jej elektorat. Okazało się, że Sojusz Lewicy Demokratycznej nie ma monopolu na te postulaty, a wyborcy wolą płonącą pochodnię niż świeczkę i ogarek, palone po społu diabłu i panu Bogu. Koniec końców, tradycyjna lewica stała się dziś marginesem, bez pomysłu na przyszłość, z Leszkiem Millerem, symbolem poprzedniej klęski na czele. W otwartą ranę wdała się gangrena, do sporów personalnych i ideowych, dołączyły niejasne rozliczenia finansowe z kampanii wyborczej. Nie uronię łzy, na pogrzebie tej formacji politycznej.
Ale najbardziej pasjonujące rzeczy dzieją się w Prawie i Sprawiedliwości. Prezes Kaczyński zadeklarował odstąpienie od powyborczych rozliczeń, a tu grupa prominentnych posłów PiS ma odmienne zdanie na ten temat. Krótko po ogłoszeniu wyniku wyborów, z wewnątrz partii zaczęły docierać nieśmiałe grymasy, aż w końcu defetyzm wylał się na powierzchnię. Saperem, który zdetonował bombę okazał się Tadeusz Cymański, mówiąc o konieczności reformowania partii i w krótkich żołnierskich słowach, wyrażając dezaprobatę dla przybocznych pochlebców prezesa. Wkrótce okazało się, że nie działał sam. W grupie dywersyjnej są Zbigniew Ziobro oraz Jacek Kurski, z nie do końca przejrzystą frakcją tzw. „ziobrystów”. I tu małe deja vu. Po kampanii prezydenckiej, rozłamowcy z PJN też próbowali się przebić z pomysłami odnowy partii, a jeszcze wcześniej Ludwik Dorn z kolegami z późniejszej Polski Plus (swoją drogą interesujące, że wszyscy renegaci z PiS, zawsze szukają schronienia pod szyldem zaczynającym się górnolotnie od słowa „Polska”). Jawna krytyka Jarosława Kaczyńskiego, nikomu z nich nie wyszła na dobre.
Teraz może być trochę inaczej, choć zapowiada się podobna rozgrywka. Chór partyjnych hipokrytów coraz śmielej krytykuje reformatorów. Sam prezes, w swoim stylu, upokorzył dziś obu harcowników na forum klubu. Czeka ich więc podróż na kolanach do Canossy, w worku pokutnym, albo wykluczenie z partii. Ale Ziobro z Kurskim musieli mieć w głowie jakiś scenariusz, podejmując swoją akcję. W zasadzie, nie mają wiele do stracenia. Bezrobocie, poza polityką, grozi im dopiero za niecałe 3 lata, a wiedzą doskonale, że z dzisiejszym PiS-em i tak nie ma co marzyć o wygrywaniu wyborów. Tak czy inaczej ferment się rozpoczął. Gra idzie o osłabienie pozycji Jarosława Kaczyńskiego, co umożliwiłoby przejęcie władzy w partii. Alternatywą jest budowa nowego ugrupowania.
Choć obu liderów wewnętrznej opozycji PiS-owskiej uważam za ucieleśnienie najgorszych cech tej partii, to trzymam za nich kciuki. Dlaczego? Nie wierzę w reformowanie PiS-u. PiS to Jarosław Kaczyński, a on jak kameleon może się zmieniać na potrzeby kampanii wyborczych, ale nie potrafi, ani nie chce zmienić się trwale. Liczę na to, że reformatorski zapał Kurskiego i Ziobry prędzej czy później wysadzi PiS w powietrze. Dopiero na gruzach tej partii może powstać sensowna konserwatywno-liberalna ofera polityczna, skoncentrowana na programie gospodarczym. Oczywiście bez Kurskiego i Ziobry (ich miejsce widzę w jakiejś nowej formacji w stylu LPR), ale mam nadzieję, że z Pawłem Kowalem. Przewiduję też zresztą rozpad PO, wykrwawionej w starciu z kryzysem, więc szanse na całkiem nowe otwarcie wydają się wcale nie małe. A czasu jest sporo. Pozostaje cierpliwie czekać.
Komentarz zbędny, rysunek A. Mleczki oddaje wszystko
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z zamieszczonymi spostrzeżeniami.Dla mnie jednak celebrowanie partii PiS przez wszelkiej maści publikatory jest kompletnym nieporozumieniem.PiS niczego odkrywczego a co najważniejsze pozytywnego do naszej polityki nie wnosiła, nie wnosi i nie wniesie. Jest to organizacja zrzeszająca osoby o najniższych instynktach, która jest w stanie zafundować Polsce klimat rodem z filmu pt "koszmar z ulicy Wiązów" albo "Trzecią część nocy".PiS to prywatna organizacja Jarosława Kaczyńskiego, jeśli nawet nastąpi rokosz, to po prostu przestanie być w swojej istocie PiSem, czego tej partii życzę choćby dla swojego dobra.
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Ejże, panie Andrzeju, nie przesadzajmy z takimi uproszczeniami. PiS jest partią, która spełnia oczekiwania 30% Polaków głosujących w wyborach. Mało tego. Sądzę, że paradoksalnie spełnia oczekiwania większej liczby głosujących niż PO, mimo gorszego wyniku wyborczego. Tak jak niemalże 100% głosów oddanych na PiS to głosy na PiS, to w przypadku PO, bardzo wielu wyborców głosowało przeciw PiS, a nie za PO. W ogólnym rozrachunku, nie ma to wielkiego znaczenia bo liczy się ostateczny wynik, ale warto o tym pamiętać. PO to klasyczne mniejsze zło, a to na dłużą metę, nie jest szczególnie silna motywacja.
OdpowiedzUsuńRysunek Mleczki jest super. Nie pamiętam już, do czego był komentarzem, wtedy kiedy powstał. Teraz pasuje jak ulał:)
Panie Autorze, brawa za ten komentarz. Mimo kpiarskiego tonu stara się pan oceniać uczciwie. Mam dość blogów, na których programowo wali się albo w Kaczyńskiego albo w Tuska co znajduje szeroki poklask. Życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńPiotr
Oczywiście panie Hipokrytesie, że uprościłem do maksimum swoje odczucie wobec PiS. Stanowi ono jakby moją wewnętrzną kwintesencję jej oceny. Zgadzam się z panem, że około 30% wyborców zagłosowało na PiS co jest godne ubolewania. Nie wiadomo jednak jak kształtował by się wynik wyborów, gdyby wzięło udział np 90% uprawnionych. Przypuszczam, że faktyczne poparcie PiS to nie więcej niż 15%. Ale nie o to mi chodziło w wyżej zamieszczonym poście. Chodzi mi o to, że słuchając i czytając publikatory, mam wrażenie iż podniecanie się PiSem, rozbieranie na czynniki pierwsze każdą wypowiedź członków PiS, rozważaniem każdego ruchu Kaczyńskiego jest po prostu nie na miejscu bowiem, wiadomym jest z gruntu, że akurat ta partia jest bezpłodna w materii rozwoju kraju, z resztą podobnie jak SLD (niestety).
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Buntownicy oczywiście wylecą z PIS-u /może nie od razu, a za chwilę, żeby było trochę mniej ostentacyjnie niż zazwyczaj/ - Prezes krytyki /czyt. zdrady/ nie wybacza.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że za czas jakiś /teraz Europarlament jak wiadomo/ pogrążą się w politycznym niebycie.
Nie sądzę, by zdecydowali się na założenie kolejnej partii - zbyt świeżo mają w pamięci niezbyt fortunną próbę koleżanek.
Nawet jeśli przez krótką chwilę będą próbowali kręcić jakieś własne lody bez swego przywódcy nie znaczą nic. U Ziobry ani mądrości, ani charyzmy, Kurski znany w zasadzie tylko z pieniactwa. Wątpię by jakaś inna partia upomniała się o nich.
Ps. Dla całkowitej jasności. PIS-u nie trawię i życzę tej partii jak najgorzej, ale i za wyżej wymienionych kciuków trzymać nie potrafię. Sądzę zresztą, że krytyka wodza to efekt ich jakiejś osobistej zemsty, niestety nie oświecenia.
Duch
@Andrzej BJ
OdpowiedzUsuńMedia, a w szczególności telewizja informacyjna żywią się takim rozbieranie na czynniki pierwsze. I chyba wszystkie sprawy w miarę ciekawe są w ten sposób analizowane, niezależnie od barw partyjnych. Żeby przypomnieć tylko tematy z ostatnich dni: nieustający festiwal Palikota, Tusk vs Schetyna, przywództwo w SLD. Szczerze mówiąc, z tych wszystkich spraw, zimna wojna w PiS może mieć największe znaczenie dla przyszłości polskiej polityki, jeżeli doprowadzi do rozbicia tej partii. A moim zdaniem, prędzej czy później, tak się stanie. Zgadzam się natomiast, że media uwielbiają zrobić temat dnia, z najbardziej nawet błahej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, tworząc na jej podstawie jakieś piętrowe konstrukcje. Wyśmiałem to nawet we wpisie „Jarosław, Polskę zbaw”;)
W kwestii frekwencji wyborczej jestem zdania, że udział w wyborach biorą ci, którzy mają poglądy polityczne. Ci, którzy ich nie mają, lepiej niech zostaną w domu i nie ma sensu zastanawiać się, na kogo by głosowali gdyby do urn poszli (kurcze, o tym też już pisałem).
@ Duch
OdpowiedzUsuńCo do oceny buntowników, zgadzam się. Też się zawsze zastanawiam, gdzie jest ta domniemana charyzma Ziobry. Nie zgadzam się natomiast co do wniosków, co zresztą wynika z mojego tekstu. Proszę zwrócić uwagę, że za chwilę grupa osób wyrzuconych z PiS, będzie większa od tej, która w PiS pozostanie (przynajmniej jeśli chodzi o osoby znane szerszej publiczności). Sądzi Pan, że tak się po prostu rozpłyną w politycznym niebycie? Zwłaszcza, że do działalności w polityce potrzebna jest perspektywa zdobycia władzy. Tych, którzy taką perspektywą widzą , wśród członków PiS-u jest coraz mniej. Sama miłość do prezesa tych ambicji nie zaspokoi.
Co do tego, że PIS ewidentnie traci na wartości całkowita zgoda, ale to moim zdaniem wcale nie znaczy, że buntownicy /przynajmniej Ci, o których teraz mowa/ automatycznie tę wartość zyskują. Z uporem maniaka powtórzę raz jeszcze: tak, uważam że na dłuższą metę nie osiągną nic znaczącego.
OdpowiedzUsuńI oby się sprawdziło :>
Duch
@ Duch
OdpowiedzUsuńMówimy o dwóch różnych rzeczach. Ziobro i Kurski, moim zdaniem, pod względem poglądów i stylu uprawiania polityki niewiele się różnią od Jarosława. W takim sensie, ich miejsce jest jak najbardziej w PiS. Ich motywacją są ambicje polityczne i parcie na władze, czego najprawdopodobniej nie da się osiągnąć w dotychczasowym modelu PiS.
Ja uważam, że ich działania (zresztą nie tylko ich), w perspektywie tej kadencji doprowadzą do rozbicia PiS (niezależnie od tego jakie są rzeczywiste intencje Ziobry i Kurskiego). Wtedy PiS znacznie się skurczy i przesunie na prawo (w miejsce zajmowane kiedyś przez LPR) i tam będzie miejsce dla Rydzyka, Ziobry i Kurskiego. Na prawicy pojawi się miejsce na rozsądną partię prawicową, skupioną na gospodarce a nie sprawach światopoglądowych, która będzie uprawiała politykę w stylu, który nie będzie odrzucał od niej szerokich rzesz wyborców.
Zgadzam się opiniami w sprawie przyszłości PiSu, ale nie zgadzam się co do traktowania ich formacji jako prawicowych. W moim przekonaniu PiS nigdy nie było prawicowe i nigdy nie będzie, bo prawicowość to według mnie nie do poglądów religijnych ale stosunek do spraw społeczno- gospodarczych. Pro religijne pierwiastki występują we wszystkich partiach, w tym i SLD. Gdy mówimy o sricte prawicowej partii to jedyną jaką w Polsce znam to Nowa Prawica JKM. Na taką prawicowość nie stać ani PiS ani ewentualną partię porozpadową. Z PiSu może powstać co najwyżej partia modelu polskiego narodowego socjalizmu w wersji hardcore lub partia ortodoksyjnych wyznawców jedynie słusznej religii.
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
@Andrzej BJ
OdpowiedzUsuńZgoda. Wpis „Polska znowu bez prawicy” jest właśnie na ten temat.
Hej, Hipokrytesie, namierzyłem Cię!!! Oczywiście nie sam - z pomocą niejakiego AJ. Ciekawie PIS-zczy. Polecam serię moich wPISów o Smoku Zza Lasu.
OdpowiedzUsuń@Wojtek
OdpowiedzUsuńŚwiat jest mały. Zwłaszcza ten wirtualny;)