Nie o ludziach dzisiaj, bo tych, którzy każdy szczegół tragicznego lotu
do Smoleńska, próbują upchnąć w wygodnym dla siebie scenariuszu wydarzeń, mam już
serdecznie dosyć. Kilka słów o magii, która tkwi w przedmiotach będących
świadkami historii. Jest jakaś niesamowita siła w ostatniej wysłanej wiadomości
tekstowej, w chwili zatrzymanej w banalnym kadrze utrwalonym w pamięci telefonu,
w nagraniu zapisanym w skrzynce głosowej. Ale nawet najbardziej prozaiczne przedmioty, które w chwili tragedii towarzyszyły tym którzy zginęli, dla ich bliskich są jak święte relikwie. Zyskały bezcenną, mistyczną wartość. Czy takie przedmioty mają dusze? Czasem patrząc
na stare zabytkowe rzeczy zastanawiam się co im w duszy gra? Kto je wcześniej
posiadał, co „widziały”, jakich historii były świadkiem? Ja, na przykład, w
swojej starej komodzie, pięknym biedermeierze z połowy XIX wieku, trzymam dziś
gry komputerowe i laptopa mojej córeczki. Ładny kontrast prawda? Kto wie, co te
przepastne szuflady kryły w epoce Stacha Wokulskiego, a co w czasach Nikodema
Dyzmy?
Podobne pytania musiał stawiać sobie Andrzej Bart, bo z takich chyba
refleksji urodziła się jego powieść „Rien ne va plus”, ku której przywiodły
mnie te metafizyczne rozważania. To pierwsza książka, późniejszego autora scenariusza
do filmu „Rewers”, uznanego za objawienie 2009 roku. „Rien ne va
plus” to niezwykłe, niecodzienne spojrzenie na blisko 200 lat historii Polski,
począwszy od Sejmu Wielkiego i Konstytucji 3 maja, aż do zmierzchu epoki
Gomułki. Głównym bohaterem książki jest... obraz, portret włoskiego księcia,
libertyna i hulaki namalowany na łożu śmierci arystokraty, któremu w tajemniczy
sposób, genialnym tchnieniem swego talentu, artysta malarz, przekazał
świadomość księcia i uczynił go w pewnym sensie nieśmiertelnym. Zrządzeniem
losu obraz trafia do Polski. Tutaj staje się mimowolnym świadkiem historii
Polski i Polaków, z jego punktu widzenia narodu dziwnego i trudnego do zrozumienia.
Zaklęty w obrazie książę, przekazywany z rąk do rąk, raz trafia na salony elit
towarzyskich, innym razem w znacznie mniej godne ręce. Obserwuje zmieniającą
się rzeczywistość, losy swych właścicieli, razem z nimi przeżywając wzloty i
upadki. Naprawdę świetna, wyrafinowana literatura. Pozostaje tylko żałować, tych
ponad czterdziestu lat najnowszej historii Polski, których nie oglądamy już
oczami unieśmiertelnionego arystokraty. Ech… gdyby autor chciał powrócić do swojego
dawnego dzieła.
Ciekawe co powiedziałyby przedmioty, niemi świadkowie smoleńskiej
tragedii. Czy swoje własne wspomnienia zdołałyby pogodzić z zapisami z czarnych
skrzynek?
*****
Dzisiaj, o godzinie 15.00, zakończył się etap głosowania w konkursie BLOG ROKU 2011. Pierwszych
dziesięć blogów, zostanie ocenionych przez panią Janinę Paradowską, znaną dziennikarkę
i komentatorkę polityczną. W końcowym rankingu, mój blog uplasował się na
początku trzeciej dziesiątki, wśród 160 blogów zgłoszonych w kategorii polityka
i społeczeństwo. Myślę, że to całkiem przyzwoity wynik. Bardzo dziękuję za
wszystkie głosy oddane na mój blog.
Koniecznie muszę przeczytać tę książkę, już wiele osób mi ją polecało.
OdpowiedzUsuńTeż czasami zastanawiam się, co widziały przedmioty, albo domy na przykład. Mieszkam w ponad stuletnim domu, który wciąż mnie zaskakuje... może to część energii jego dawnych mieszkańców, ich uczuć, przeżyć odciśnięta jest w tych murach :-) Może jednak lepiej wszystkiego nie wiedzieć...
Miejsce na początku trzeciej dziesiątki to bardzo dobry wynik, jak na tak młody blog! Gratulacje!
My przemijamy, a one trwają, wciąż stanowiąc część zmieniającej się rzeczywistości. Obcując z nimi, obcujemy z historią.
Usuń