rys. Artur Krynicki
Wczoraj zakończył się 18-miesięczny eksperyment, w którego ramach, kilku śmiałków uczestniczyło w symulowanej misji kosmicznej na Marsa. Cały ten czas, spędzili zamknięci w konstrukcji imitującej statek kosmiczny, odcięci od świata zewnętrznego. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl czy aby nasz premier, Donald Tusk, nie zapragnął wziąć udziału w podobnym przedsięwzięciu. Jego nagłe zniknięcie bardzo niepokoi lud i rodzi szereg fantastycznych spekulacji. Insygnia władzy czekają, by raczył ponownie ująć je w dłonie. Misja na Marsa, fajna rzecz, zwłaszcza kiedy za progiem czai się ten cholerny kryzys. Można by go spokojnie przeczekać na pokładzie takiego statku, niechby nawet symulatora. W końcu przez 520 dni, jakoś by się musiały rozwiązać te wszystkie śmierdzące problemy.
Ale nie, to chyba fałszywy trop. Na szczęście przypomniałem sobie, że był przecież taki dzień, kiedy pan premier brylował w mediach. Robił mądre miny, prężył się i nadymał, tak jakby sam osobiście zredukował greckie długi, albo przynajmniej miał cokolwiek do powiedzenia w tej sprawie. Potem znowu zniknął. Może wyczuł pismo nosem? W końcu twórcy kompromisu, w glorii chwały, chodzili ledwie przez kilka dni.
Jeśli nie misja kosmiczna, to może po prostu klasztorna cela? Bardzo modny ostatnio sposób na wyciszenie, stosowany przez polskich celebrytów. To rozwiązanie tchnie znacznie większym optymizmem, gdyż można się chyba spodziewać, że taka klasztorna izolacja potrwa trochę krócej niż 18 miesięcy. Tak czy inaczej, kiedy premier ponownie objawi się wśród żywych, zastany świat może go nieco zszokować. Kompromis grecki, który przy niewielkiej pomocy Merkozy, zdołał w pocie czoła wypracować, zdążył się już zawalić. W Greckiej tragifarsie pojawiło się kilka kolejnych zwrotów akcji i nikt już nie boi się mówić pełnym głosem o pogonieniu Greków ze strefy euro, co jeszcze przed tygodniem brzmiałoby jak bluźnierstwo. Przegapił premier wielkie narodowe święto ku czci mistrzowskiego lądowania kapitana Wrony, samolotem bez podwozia, i najprawdziwsze cuda i dziwy w krajowym grajdole politycznym. Ziobro Zbigniew & Kurski Jacek, krew z PiS-owskiej krwi, sama sól tej partii nie są już członkami PiS-u! Bywają na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom.
A niech tam. Pojadę na maksa z optymizmem, bez trzymanki, po prostu po bandzie. Hmm, a może w zaciszu przepastnych gabinetów, pan premier Tusk, wraz ministrem Rostowskim i ministrem Boni, z dala od zgiełku i wścibskich mediów, zgodnie z zapowiedzią, pracuje dwa razy szybciej niż wcześniej? Może nadrabia zaległości z poprzedniej kadencji przygotowując dobry, śmiały plan reformy finansów publicznych, której wszyscy z niecierpliwością wyglądają? Może to zniknięcie to błyskotliwy manewr, dla spotęgowania efektu, którym premier olśni nas już 8 listopada, na inauguracyjnym posiedzeniu parlamentu nowej kadencji? No dobra, wiem, bredzę. To już ta hipoteza z kosmiczną misją na Marsa wygląda bardziej realnie;)
Wydaje mi się, że nieobecność Donalda jest spowodowana chęcią wzmocnienia parlamentarnego PO, tak aby nie musiał za bardzo wiązać się z jakimś koalicjantem. W różnych wypowiedziach polityków można wywnioskować, że Donald chcę wzmacniać swój klub parlamentarny innymi posłami, szczególnie z SLD ( coś mi się obiło o uszy że pięcioma.Mogłoby to oznaczać iż wzmocnienie siły PO osłabi pozycję koalicyjną PSL, i o to właśnie chodzi Tuskowi, per saldo może się okazać iż PO wcale nie będzie musiało wchodzić w żadną koalicję a jeśli nawet to żaden koalicjant nie będzie mógł mu podskoczyć wyżej kolan.
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Mówiąc szczerze, nie sądzę. Ale mam nadzieję, że jest jednak jakiś dobry powód tego powyborczego marazmu. Ten kompletny brak dynamiki jest naprawdę wbrew regułom gry. Cóż, niebawem się przekonamy.
OdpowiedzUsuńA Tusk siedzi i pracuje. Nareszcie spokój.
OdpowiedzUsuń