niedziela, 25 września 2011

Kampania w drodze



„Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie” jak zauważył pewien XX-wieczny filozof i nie sposób się z nim nie zgodzić. Po kraju wciąż krąży Tuskobus z premierem i jego świtą na pokładzie, a prezes PiS nie pozostaje w tyle przemierzając polskie bezdroża kameralnym Kaczowozem. Pękam ze śmiechu patrząc jak ci ojcowie narodu ocierają łzy szlochającym kobietom odpowiadając na pytanie „jak żyć”, rozwiązują problemy gmin i przysiółków, odważnie stają do pyskówki z kibolami, wcinają hot-dogi na stacji benzynowej etc. Słowem bratają się z ludem. I nikogo nie wkurza taka żenująca pokazówka, ta totalna ściema, jawny fałsz. W końcu na co tu się oburzać? Takie są reguły kampanii wyborczej, przecież Obama robił dokładnie to samo. Hipokryzja jest fundamentem demokracji.

Ale naprawdę przykra jest inna refleksja. Forma kampanii jest w końcu odpowiedzią polityków na oczekiwania Polaków. Jak tępym musimy być narodem jeżeli sztab speców od PR uznaje, że takie właśnie działania są najbardziej skuteczne?


I jeszcze jedna bieżąca sprawa, o której nie sposób nie wspomnieć. Na szczyt hipokryzji wspięli się dzisiaj Elżbieta Jakubiak (PJN) i Jacek Kurski (PiS), którzy nie zawahali się obarczyć winą rząd za próbę samospalenia zdesperowanego człowieka pod kancelarią premiera. Ale obciach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz