„Rewolucje przerażają, ale kampanie wyborcze wzbudzają obrzydzenie” jak zauważył pewien XX-wieczny filozof i nie sposób się z nim
nie zgodzić. Po kraju wciąż krąży Tuskobus z premierem i jego świtą na
pokładzie, a prezes PiS nie pozostaje w tyle przemierzając polskie bezdroża
kameralnym Kaczowozem. Pękam ze śmiechu patrząc jak ci ojcowie narodu ocierają łzy szlochającym
kobietom odpowiadając na pytanie „jak żyć”, rozwiązują problemy gmin i
przysiółków, odważnie stają do pyskówki z kibolami, wcinają hot-dogi na stacji
benzynowej etc. Słowem bratają się z ludem. I nikogo nie wkurza taka żenująca pokazówka, ta totalna ściema,
jawny fałsz. W końcu na co tu się oburzać? Takie są reguły kampanii wyborczej,
przecież Obama robił dokładnie to samo. Hipokryzja jest fundamentem demokracji.
Ale naprawdę
przykra jest inna refleksja. Forma kampanii jest w
końcu odpowiedzią polityków na oczekiwania Polaków. Jak tępym musimy być
narodem jeżeli sztab speców od PR uznaje, że takie właśnie działania są
najbardziej skuteczne?
I jeszcze
jedna bieżąca sprawa, o której nie sposób nie wspomnieć. Na szczyt hipokryzji wspięli się dzisiaj
Elżbieta Jakubiak (PJN) i Jacek Kurski (PiS), którzy nie zawahali się obarczyć
winą rząd za próbę samospalenia zdesperowanego człowieka pod kancelarią
premiera. Ale obciach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz