Kiedyś wyszydzano Jana Rokitę za hasło „Nicea albo śmierć!”, rzucone z trybuny sejmowej, w proteście przeciw niekorzystnym dla Polski, planom zmiany zasad głosowania w Radzie Europy. Teraz bez żenady robi się ludziom wodę z mózgu bardzo podobną retoryką. Federacja albo śmierć! zdają się krzyczeć Angela Merkel i Nikola Sarkozi. Federacja albo śmierć! wtóruje im Donald Tusk!
Ni z tego ni z owego, okazuje się, że projekt Unii Europejskiej, do niedawna uważany za genialny (każdy kto twierdził inaczej nazywany był oszołomem), można bardzo łatwo zepsuć. Europejscy politycy okazali się ignorantami ekonomicznymi. Realizując swoje cele polityczne, z rozmysłem łamali kryteria konwergencji ustalone w traktacie z Maastricht, dla krajów uczestniczących w unii walutowej. Jednym z nich było ograniczenie do 60% PKB, limitu długu publicznego. Tymczasem, w przypadku 8 na 13 krajów, tworzących obecnie strefę euro pogodzono się z długiem przekraczającym tą granicę. Unijni biurokraci nie ogarnęli tego problemu. Teraz tłumaczy się nam, że remedium na kryzys jest przekazanie im jeszcze większej władzy, po to by mogli zadbać o nasz interes lepiej niż my sami. Co ciekawe, pod hasłem polityki fiskalnej, oprócz daleko idących uprawnień do grzebania w podatkach i budżetach państw członkowskich, sprzedaje się od dawna obowiązujące kryteria z Maastricht jako nowy pomysł utrzymywania dyscypliny budżetowej. Wmawia się nam, że upadek strefy euro to upadek Europy. To nieprawda. Unia walutowa, nie jest elementem bezwzględnie koniecznym dla istnienia wspólnoty europejskiej. Co więcej, geneza trwającego kryzysu wskazuje, że wspólna waluta może być niebezpieczna. Robert Gwiazdowski, ekspert z Centrum im. Adama Smitha, powołując się na pogląd Josepha Stiglitza, laureata nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii uważa, że unia walutowa pomiędzy państwami o różnym stopniu rozwoju nie ma racji bytu, ponieważ uniemożliwia prowadzenie polityki stóp procentowych przez krajowe banki centralne, a taka polityka jest ważnym instrumentem wpływu na konkurencyjność gospodarki krajowej. W 2009 roku polskie przedsiębiorstwa obroniły się przed kryzysem właśnie dzięki dewaluacji złotego wobec euro, co uczyniło polski eksport opłacalnym. Oto tajemnica zielonej wyspy Donalda Tuska. Strefa euro i tak pewnie upadnie, to tylko kwestia czasu. Drukowanie pieniędzy przez Europejski Bank Centralny kryzysu nie uleczy. Skutki upadku będą opłakane, ale Polska, która nie jest członkiem unii walutowej i tak jest w lepszej sytuacji. Nie ma powodu żebyśmy mieli grać pierwsze skrzypce w tej batalii, pchając się na pokład tonącego statku. Profesor Milton Friedman, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, jeden z twórców monetaryzmu i orędownik idei wolnego rynku, w dniu wdrożenia waluty euro, w 2000 roku powiedział: „Z euro jest jak z socjalizmem. To piękna idea, która nie sprawdzi się w praktyce. Daję unii walutowej szanse na kolejne 10 lat. Potem kryzys i rozpad strefy Euro.” Wygląda na to, że się nie pomylił.
Ale hipokryzja polityków polega też na czym innym. Proponowane pogłębienie integracji, nie może być narzędziem waliki z trwającym kryzysem. To są rozwiązania systemowe, wymagające zmiany traktatów co jest procesem długotrwałym, więc choćby tylko z tego powodu nie uratują rozpadającej się strefy euro. Wszystko to nie przeszkadza jednak partii rządzącej w tworzeniu atmosfery braku alternatywy dla koncepcji federacji przedstawionej przez Radosława Sikorskiego. W licytacji, w eurofanatyzmie, przekraczając granice głupoty bierze udział SLD. Leszek Miller przebija stawkę,domagając się od rządu konkretnego planu wejścia Polski do strefy euro. Tak absurdalny postulat, wobec aktualnej sytuacji strefy euro, trudno nawet komentować. Pozostaje wierzyć, że minister Rostowski wytrwa przy swojej opinii na ten temat, którą wygłosił kilka dni temu: „Polska obecnie nie może myśleć o wejściu do strefy euro w jej obecnym kształcie, może to zrobić wtedy, kiedybędzie to bezpieczne dla polskiej gospodarki”.
W kontekście debaty na temat przyszłości Unii Europejskiej wyraźnie widać jak bardzo brakuje w Sejmie rozsądnej, konserwatywnej opozycji. Układ sił jest skrajnie niekorzystny. Z jednej strony federaliści, gotowi poprzeć najdalej idące projekty ograniczenia suwerenności władzy państwowej, z drugiej PiS organizujący marsze protestacyjne, z okrzykami o Trybunale Stanu i zdradzie, nie potrafiący zaproponować żadnego alternatywnego pomysłu. W takiej sytuacji, wybór między federacją a inną koncepcją, dla opinii publicznej będzie oznaczał wybór między PO i PiS, a to jest fałszywa alternatywa. Największym sprzymierzeńcem Donalda Tuska w walce o przyszłość Polski w UE jest Jarosław Kaczyński.
Zgadzam się całkowicie z tezą, że euroland upada z powodu łamania obowiązujących zasad przez państwa członkowskie, czyli interesy polityczne zezwoliły na łamanie zasad działania eurolandu. Czytam również Gwiazdowskiego z którym w większości się zgadzam. Problem jak zwykle tkwi w pytaniu czy powinniśmy jednoczyć się w jeden organizm europejski czyli w federację lub w konfederację. Jak Pan wie, Panie Hipokrytesie, osobiście jestem za wspólnotą ale dlatego że istnieją ku temu poważne, moim zdaniem powody. Otóż, zastanówmy się, kiedy jest sens funkcjonowania poza UE jako państwo całkowicie suwerenne? Chyba jedynie wtedy jeśli nasz, narodowy potencjał gospodarczy byłby na tyle silny, że moglibyśmy swobodnie uczestniczyć w światowym systemie gospodarczo-finansowym, np jako stały członek G-ileś tam. Na dzień dzisiejszy jedynie Niemcy, Francja,Wielka Brytanie i bodaj Włochy, to chyba jedyne państwa w Europie, w których gospodarka opiera sie na rodzimej strukturze własności. Niestety Polska bezpowrotnie utraciła możliwość zbudowania silnej gospodarki w oparciu o narodowy kapitał i w oparciu o te gałęzie przemysłu, w których mieliśmy coś do powiedzenia np specjalizacje w przemyśle stoczniowym ( specjalizacja w trawlerach przetwórni, w ro-ro, w chemikaliowcach), w przemyśle chemicznym i jeszcze długo mógłbym wymieniać. Ja w latach 1978-1989 byłem rzecznikiem patentowym i miałem okazje czytać fantastyczne polskie rozwiązania techniczne i technologiczne, które nigdy nie były zrealizowane a ich wprowadzanie zaoszczędziłoby setki milionów dolarów. Rzecz w tym iż obecnie Polska jest montownią obcej produkcji i niczym więcej. Nie stać nas na suwerenny byt, taki abyśmy mieli coś do powiedzenia. My jesteśmy zależni od dotacji, bo w przeciwnym razie nie będziemy w stanie polepszać infrastruktury, rolnictwo bez dotacji tez padnie. Taki więc jeśli Pan, Panie Hipoktytesie przedstawi jak Polska ma suwerennie działac i to jeszcze z korzyścią gospodarcza to proszę bardzo. Jeśli zostanę przekonany, to wszem i wobec będę pierwszym za wyjściem z UE.
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Myślmy logicznie. Jeżeli dzisiaj nasza gospodarka jest słabsza od gospodarek innych krajów europejskich to w przypadku federacji wg koncepcji Sikorskiego utrwalimy ten stan, pozbywając się instrumentów stymulowania własnej gospodarki. Dzisiaj polskie przedsiębiorstwa płacą niższy CIT niż niemieckie, jeśli zrównamy podatki, pozbędziemy się tej przewagi konkurencyjnej. Wspólna waluta odbierze możliwość prowadzenia własnej polityki stóp procentowych i płynnego kursu walutowego, o czym już pisałem. I to jest ekonomiczny sens utrzymywania suwerennie zarządzanych gospodarek. Kwaśniewski, Miller, Tusk etc ciągle gadają o konkurencyjności gospodarki UE wobec Chin i USA, tylko jak ona ma być konkurencyjna jeśli nie jest konkurencyjna wewnętrznie, a w dodatku wkładamy jej na plecy worek z kamieniami w postaci idiotyzmów takich jak pakiet klimatyczny. To jest szkodzenie gospodarce UE versus gospodarki światowe a nie jej promowanie. A poza wszystkim innym, nie rozumiem jak można uważać, że ktoś inny będzie wiedział lepiej od nas co jest dla nas dobre. To jest typowe socjalistyczne myślenie.
OdpowiedzUsuńFederacja albo śmierć to fałszywa alternatywa. Ja nie proponuję wychodzenia z UE! Przecież gdyby UE funkcjonowała w obecnym kształcie, tylko bez strefy euro, nie byłoby tej całej afery. Problemem jest unia walutowa, a nie sama wspólnota. Zamiast więc pogłębiać integrację, należy pozbyć się wspólnej waluty. Zresztą federacja jest utopią. Już widzę jak Brytyjczycy przekazują Angeli Merkel swoje instrumenty władzy państwowej.
Napisałem niedawno w swoim blogu epistołę ("Kazańe 8"), która wobec obecnych dramatycznych wypowiedzi Sikorskiego, Tuska i in. może wydać się bezrozumnym bredzeniem. Z kolei kiedy Pana czytam, mam wrażenie, że zajmujemy niezbyt odległe pozycje. Wprawdzie to żadna gwarancja słuszności, ale zawsze pocieszające.
OdpowiedzUsuńPozdr.:)
PN (http://fmo.blog.onet.pl/ )
Ze względu na bardzo dziwny alfabet, kojarzący się z językiem czeskim, ciężko się czyta ową epistołę. Ale rzeczywiście wygląda na to, że przynajmniej co do założeń ogólnych zajmujemy niezbyt odległe pozycje.
OdpowiedzUsuńDzięki za odwiedziny! Co do alfabetu, mnie wydaje się dziwne, że trwamy dalej przy systemie, w którym niektóre zgłoski wymagają użycia aż trzech znaków. A przecież tak łatwo sobie wyobrazić system trochę logiczniejszy, a więc elegantszy:)
OdpowiedzUsuńPozdr.,
PN