Jest wiosna 2015 roku. Trwa najbardziej gorący sezon polityczny od
wielu lat. Kampania prezydencka powoli zbliża się do finału, ale wszyscy
doskonale wiedzą, że to tylko preludium. Nie będzie nawet chwili wytchnienia
przed ostrym wejściem w kampanię parlamentarną poprzedzającą jesienne wybory do
Sejmu i Senatu.
Wszyscy zdążyli już dawno ochłonąć po politycznym trzęsieniu ziemi,
kiedy to blisko dwa lata temu Jarosław Kaczyński postanowił wycofać się z
polityki. Sympatycy prezesa, skupieni wokół Radia Maryja, ufundowali mu skromne
domostwo w Sulejówku pod Warszawą, gdzie w licznych tekstach o charakterze
pamiętnikarskim, z myślą o potomnych, poświęcił się rozważaniom na temat swoich
przeszłych przewag politycznych. Kierownictwo partii przekazał Mariuszowi
Kamińskiemu. Nowy szef Prawa i Sprawiedliwości ogłosił amnestię dla wszystkich
wychodźców z partii oraz zaapelował o jedność i pojednanie. W odpowiedzi, Zbigniew
Ziobro i Jacek Kurski obwieścili, że ustały przyczyny dla których zdecydowali
się powołać własną formację. W ten sposób, na łono PiS-u powrócili synowie i
córki marnotrawne z Solidarnej Polski, a wraz z nimi Marek Jurek, który już
wcześniej połączył się z ziobrystami. Z oferty skorzystała też Elżbieta
Jakubiak. Kiedy wzruszona, ze łzami w oczach, odbierała legitymację partyjną, łamiącym się
głosem wyznała dziennikarce TVN24, że jej serce zawsze biło dla PiS-u.
Koalicja PO-PSL nadal rządzi (choć właściwiej byłoby powiedzieć,
administruje), ale Donald Tusk nie jest już premierem. Od kilku miesięcy zajmuje
stanowisko Komisarza do spraw sportu, w Komisji Europejskiej. Specjalnie dla
niego wyodrębniono tę funkcję z obszaru kompetencji dotychczasowego Komisarza
do spraw edukacji młodzieży, kultury, sportu i wielojęzyczności. Na czele rządu
stoi Grzegorz Schetyna, który silną ręką chwycił stery partii, dożynając watahy
tuskowców. Po utracie lewego skrzydła PO na rzecz SLD w wyniku rokoszu Arłukowicza,
Ewa Kopacz została karnie zesłana na front wschodni, czyli do będącego pod
stałym ostrzałem artyleryjskim Ministerstwa Zdrowia, gdzie ponownie objęła tekę
ministra. Jej miejsce w Prezydium Sejmu zajął Andrzej Halicki, prawa ręka
Schetyny. Nowa strategia Platformy Obywatelskiej zakłada powrót do starych
założeń, opartych na liberalnym podejściu do gospodarki.
Ale w tym miejscu sceny politycznej nieoczekiwanie wyrosła poważna
konkurencja. Paweł Kowal, Paweł Poncyliusz i Marek Migalski wybudowali
struktury terenowe swojego ugrupowania. Zdołali pozyskać kilku działaczy PO o poglądach
konserwatywno-liberalnych i paru umiarkowanych posłów PiS-u. Otworzyli się również
na środowiska polityczne związane wcześniej z Nową Prawicą. We współpracy z ekonomistami
z Centrum imienia Adama Smitha, przygotowano kompleksowy projekt zmian
gospodarczych. Procentuje też aktywność Pawła Kowala w obszarze spraw międzynarodowych.
PJN stał się głównym oponentem rządu w debacie
na temat koncepcji dalszej integracji z UE,
a także merytorycznym recenzentem polityki wschodniej. Sondaże wskazują, że
konserwatywno-liberalny projekt Kowala może liczyć na coraz wyższe poparcie.
Janusz Palikot, wciąż skupia na sobie uwagę mediów. Czołówki serwisów
informacyjnych zdominowała właśnie relacja z wprowadzenia konia do sali obrad
Sejmu. Na zorganizowanej w kuluarach konferencji prasowej, Palikot przypomniał
casus konia Kaliguli, Incitatusa, którego cesarz mianował senatorem i
oświadczył, że skoro Marek Suski może być posłem, tym bardziej może nim być wyścigowa
klacz szlachetnej krwi. Poinformował zgromadzonych dziennikarzy, że klacz obecna
na konferencji będzie otwierała listę wyborczą do Sejmu jego partii, w okręgu radomskim,
tym samym z którego startuje poseł Marek Suski. W dodatku klacz, jako samica,
przyczyni się do lepszego wypełnienia
zobowiązań wynikających z parytetów płci. Po każdym kolejnym happeningu
Palikota, Leszek Miller z olbrzymią satysfakcją obserwuje jak notowania SLD zmniejszają dystans do wyników lewicowego konkurenta.
Batalia o fotel prezydencki zapowiadała się wyjątkowo nudno. Kontrkandydatom
Bronisława Komorowskiego nie dawano większych szans. Zbigniew Ziobro, Ryszard
Kalisz i Magdalena Środa, rekomendowana przez Ruch Palikota, nie byli w stanie
osiągnąć w sondażach nawet 10% poparcia. Zwrot akcji nastąpił w ostatniej
chwili. Do prezydenckiego wyścigu dołączył Jarosław Kaczyński, który uległ
w końcu namowom swoich zwolenników i to on, a nie Zbigniew Ziobro otrzymał poparcie
PiS-u. Przez dwa lata nieobecności w polityce, niechęć do Kaczyńskiego w
znacznym stopniu zdążyła się wypalić. Odświeżony wizerunek kandydata, może stać
się jego wielkim atutem w starciu z Komorowskim.
Publikowane sondaże wskazują na pasjonujące rozstrzygnięcie wyborcze.
Tak wyrównana stawka oznaczałaby bardzo szerokie spektrum możliwych aliansów parlamentarnych albo całkowity pat.
Inicjatywa polityczna znalazłaby się w rękach PiS-u.
PiS – 25%
PO – 20%RP – 20%
SLD – 17%
PJN – 12%
PSL – 6%
Z wariantem numer 1, mojej futurystycznej wizji politycznej, można zapoznać się w poprzednim odcinku:)
A ja się oczywiście przyczepię :) [chociaż nie ma ta charakteru złośliwego - takie prognozy zawsze są niedoskonałe i nawet jak się w przyszłości sprawdzą, to w obecnej chwili mogą być pod wieloma względami wątpliwe]
OdpowiedzUsuńWszystko wydaje się w miarę mało abstrakcyjne. Poza jednym (a szkoda)... Nie wierzę, że środowisko "post-PJN-owskie" mogłoby się sprężyć i stworzyć znaczące stronnictwo z prawdziwym, liberalnym programem gospodarczym. Po prostu nie wierzę w potencjał polityczny tych panów. Z drugiej strony myślę, że może pojawią się jakieś nowe twarze, które zaczną promować idee wolnościowe (nie wystarczy rozpoznawalność, inteligencja i charyzma - patrz: Janusz Korwin-Mikke). Nie wiem, zobaczymy. Ciekaw jestem, czy rzeczywiście Tusk "wyemigruje" do Brukseli. Nie zdziwiłbym się jakby sam starał się o fotel prezydencki.
Slowikozofia.pl - Rozważania o wolności i ateizmie
Niestety masz rację, póki co nic nie zapowiada rosnącego w siłę PJN-u. To raczej moje pobożne życzenia niż realna prognoza. Choć uważam, że akurat Paweł Kowal ma naprawdę spory potencjał polityczny i jest miejsce na taką partię na politycznej scenie. Natomiast Janusz Korwin Mikke jest bez szans. Uwielbiany jako ekscentryczny publicysta, z tych samych powodów traktowany jest jako polityczny folklor, a nie poważny gracz polityczny. Jest jak logo Unii Polityki Nierealnej. Konserwatywno-liberalny projekt polityczny z Pawłem Kowalem mógłby przenieść te koncepcje ze sfery groteskowej abstrakcji do rzeczywistości.
UsuńNie wierzę w start Tuska w wyborach prezydenckich z dwóch powodów. Po dwóch kadencjach będzie zgranym politykiem, który rozczarował nawet swoich wielkich zwolenników. Poza tym, musiałby wystąpić przeciwko prezydentowi, którego wcześniej sam wysunął na to stanowisko, a to trudno sprzedać jako dobry PR. W dobrowolną rezygnację Komorowskiego z drugiej kadencji też nie wierzę.
Jasna sprawa, ale Tusk potrafi zaskakiwać. PO była projektem "trzech tenorów". Ile trwało zanim stał się niekwestionowanym liderem? Schetynę ustawił dość sprawnie, z Komorowskim poradzi sobie tym bardziej. Nie cieszy mnie to, ani nie smuci, trzeba się po prostu z tym liczyć.
UsuńKandydatura Donalda Tuska w wyborach prezydenckich w 2015 roku, moim zdaniem, nie wchodzi w rachubę z przyczyn, które wymieniłem. PO, u zarania było dość amorficznym tworem politycznym i sprawny gracz, jakim niewątpliwie jest Tusk, wykreował tą partię pod siebie. Natomiast ze Schetyną postąpił głupio. Poczytaj „Księcia” Machiavellego (aż dziwne, że nie masz go na liście lektur na swoim blogu). Takiego przeciwnika trzeba kupować zaszczytami albo zabić. W żadnym wypadku nie należy go zranić i upokorzyć. Schetyna nigdy mu tego nie daruje. Jak mawiał don Vito Corleone: „zemsta, to potrawa, która najlepiej smakuje na zimno”:)
UsuńMądry plan Tuska powinien zakładać prezydenturę w 2020 roku. Można sobie wyobrazić, że wtedy mógłby być naturalnym kandydatem. Komorowski zakończy drugą kadencję, a ludzie zdążą zapomnieć o kiepskich efektach premierowania (tak jak zapomnieli Buzkowi).
Ciekawy wariant. Gratuluję. Zresztą, oba, pierwszy i drugi, rozbudziły moją wyobraźnię. Stało się to na tyle silne, że zrodziło "Moją wizję roku 2015". Zapraszam na mój blog.
OdpowiedzUsuńByłem, widziałem. Całkiem realistyczna wizja, tyle że stawiałbym raczej na rok 2055:)
Usuń