Przez kilka dni odpoczywałem od polityki, mediów i bieżących spraw. Powrót
do głównego nurtu wydarzeń, nieoczekiwanie, okazał się sporym dyskomfortem. Patrzeć
z dystansu na gorączkę gnających do przodu dni, mając głęboko gdzieś wszystkie
te polityczne hołubce, które są tylko pianą, na chwilę tworzącą złudzenie spraw
ważnych, to jednak jest pewien luksus. Dawka hipokryzji i populizmu, która
zalała nas przy okazji debaty na temat referendum emerytalnego przekroczyła
limit, do którego wybrańcy narodu zdążyli nas przyzwyczaić. Symbolem tej hecy będzie
dla mnie odziana w strajkowy serdak Solidarności, Beta Kempa. Zabrać bogatym i
rozdać biednym, do tego z grubsza sprowadzają się postulaty, grzmiącej z
trybuny sejmowej, reprezentantki tej, pożal się Boże, PRAWICOWEJ partii.
Ale nie o tym chciałem dziś napisać. Przez te kilka dni, legły w
gruzach wszelkie teorie na temat współpracy dwóch, nominalnie lewicowych
partii. Sam również zakładałem scenariusz szorstkiej przyjaźni, ale jednak pragmatycznej kooperacji Palikota z Millerem, w ramach bloku lewicy maszerującego
ku władzy. A tutaj, zaskakująca dynamika wydarzeń i zamiast współpracy, mamy
otwartą wojną, w której wytaczane są coraz cięższe działa. Do wojny totalnej
Tuska z Kaczyńskim jeszcze sporo brakuje, lecz liderzy lewicy wstąpili na tą
samą drogę. Podobieństwo jest uderzające. Do politycznych aliansów palili się mniej
więcej tak samo, jak ich konkurenci do wcielania w życie idei POPiS-u. Wszyscy
pamiętamy, jak po fiasku rozmów koalicyjnych Platformy i PiS w 2005 roku, drogi
Kaczyńskiego i Tuska rozeszły się na dobre, by w końcu wykopać między sobą rów
nie do przebycia. Wzajemna niechęć stała się tak silna, że zarażone nienawiścią
elektoraty obu partii nie są dziś w stanie porozumieć się w żadnej sprawie.
Tutaj na taką eskalację raczej nie ma szans. Do tego potrzebna jest toksyczna osobowość
Jarosław Kaczyńskiego.
Od czasu słynnego wyzerowania Zbigniewa Ziobro, w trakcie zeznań przed
rywinową komisją śledczą, tak ostre słowa, jak te o naćpanej hołocie, z ust spokojnego
zazwyczaj przewodniczącego klubu SLD nie padały. Ujawnia to wielkie napięcia i
ogromne emocje, targające nowym-starym guru lewicy. Nic dziwnego, bo Miller nie
ma najlepszej passy. I wcale nie myślę o odgrzanych zarzutach w sprawie tajnych więzień
CIA w Polsce, z Trybunałem Stanu w tle. To strachy na lachy. Gorzej, że w emerytalnym
kotle, Miller przy Palikocie wypadł słabiutko. Tak bardzo chciał odciąć się od
rywala, że nie zawahał się pójść w tandetny populizm, stając ramię w ramię z
protestującymi związkowcami z Solidarności, Janosikiem w spódnicy i PiS-em. Wątpię,
by elektorat SLD był zachwycony towarzystwem, w które wprowadził ich lider. Być
może więc, świadomość błędu, w który niestety trzeba brnąć dalej jest źródłem
tych złych emocji?
Konflikt na lewicy wcale nie musi okazać się trwały. Póki co, to tylko
animozje personalne nie znajdujące wielkiego wsparcia w partii ani w
elektoracie. Wystarczy zmiana lidera Sojuszu i sytuacja może ulec diametralnej
zmianie. Przywództwo Leszka Millera nie jest niepodważalne. Jego siłą jest
słabość konkurentów do władzy w partii. Dokładnie tak samo jest w przypadku Donalda
Tusk. Pozostając pozornie w defensywie, premier niepostrzeżenie rośnie w siłę,
będącą słabością polityków opozycji z obu stron sceny politycznej.
Nie za bardzo sie interesuję strona narodowo-socjalistyczna, jak i narodowo-katolicka, ponieważ juz nic dobrego z tej strony od dłuzszego czasu się nie spodziewam albowiem jest to powrót do XIX wieku. Zastanawia mnie bardzo sytuacja na linii SLD-RP.Wszelakie publikatory okreslały wymienione partie jako tzw lewą stronę sceny politycznej. Jest to bardzo złożona sprawa z uwagi na modele ideologiczne SLD jak i RP. Moim zdaniem, nie wchodząc zbyt głęboko w rozważania twierdzę, że owczem, mozna przyjąć RP jaką swoistego rodzaju partie lewej strony. RP w zakresie obyczasjowości jest ewidentnie lewicową partią, jak również w sprawach laickości organów Państwa jako takiego. Powiedziałbym nawet że RP jest lewicą wyrazistą i walczącą w wymienionych kwestiach, bardziej lewicową niż samo SLD jako takie ( wewnatrz SLD sa osoby walczące jak np p. Senyszyn. Co do spraw społeczno-politycznych RP według mnie lepiej spełnia swoją rolę niż SLD bowiem poprzez pojęcie wzrostu gospodarczego oraz zmniejszania bezrobocia co w konsekwencji( w najogólniejszym uproszczeniu) polepsza życie obywateli, jest umozliwienie przez Państwo zwiększania samozatrudnienia oraz wspierania inicjatyw godpodarczych dla mikro, małej raz średniej przedsiębiorczości. Takie wspieranie nie tylko umożliwi zarobkowanie ale daje szanse zatrudniania, przez co zmniejszy się kolejka po zasiłek dla bezrobotnych. Takie patrzenie na sprawy społeczno-gospodarczej to charakterystyka innowacyjności w postrzeganiu potrzeb społecznych. Niestety SLD tkwi w XIX/XX wiecznej idei lewicowości, w której to Państwo poprzez państwowe środków produkcji powinno dawać pracę obywatelom, dzięki czemu zwalnia sie obywateli o troszczenie się o swój byt. Mało tego ideologia lewicowości Millera bardziej mi przypomina zmodyfikowaną PZPRowską retorykę. Osobiście wolę walczącego Palikota niz leśnego dziadka - Millera, bo rozumiem intecję tego pierwszego, natomiast zupełnie nie wiem do czego dąży ten drugi ( jeśli dąży do socjalistycznego systemu gospodarki nakazowej i ręcznego sterowania, to jestem PRZECIWNY).
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Ruch Palikota to wciąż nie jest partia reprezentująca jakąś wyrazistą linię w sprawach gospodarczych. Póki co stanowi jedynie emanację osobistych poglądów lidera, które zresztą podlegają wahaniom koniunktury. Czasami w tym co mówi Palikot pobrzmiewa taka bolszewia, że aż skóra cierpnie. Sądzę jednak, że to zwykły lewicowy populizm, który ma nadać społeczne oblicze jego partii. Naprawdę trudno dziś się spodziewać jaką politykę prowadziłby Palikot będąc u władzy. A SLD? To partia bez żadnego pomysłu na cokolwiek, nawet na własne trwanie w polityce.
UsuńNo popatrz, wystarczyło tylko zająć się czymś innym, spuścić z oka ten cały kram, a tu nawydarzało się tyle!!!
OdpowiedzUsuńKrętymi ścieżkami usiłuje się wyjść na prostą, która też okazuje sie kręta.
Zdrowia życzę i zapraszam na mój nowy blog.
No tak, aktywność polityków to jak roboty publiczne w czasie kryzysu lat 30-tych. Jednego dnia kopią rowy, drugiego je zasypują i tak w kółko. Dużo się dzieje, tylko kompletnie nic z tego nie wynika.
UsuńZdrowie zawsze się przyda, dzięki:)
Panie Hipokrytesie, polska scena polityczna nie ma żadnego ugrupowania politycznego, godnego objęcia ster rządu, no może z wyjątkiem KNP. Niestety, posłowanie i senatorowanie to jedynie sposób na życie i źródło niezłych dochodów a nie służba Narodowi.Dopóki Naród będzie wybierać cwaniaków i dorobkiewiczów, cyników i amatorów, dopóty Państwo - to Pańtwo będzie byle jakie. A państwo byle jakie, to takie, w którym ono nie wywiązuje się z umów zawartych ze swoimi obywatelami, to takie w którym obywatele tolerują...ba, sami wybierają chłam polityczny nie będąc w stanie obalić kłamców i karierowiczów pokazując im gdzie ich miejsce.
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Panie Andrzeju, to wszystko prawda. Obawiam się jednak, że ta bylejakość jest immanentną cechą demokracji, w której to vox populi dokonuje wyboru. Lud zawsze jest łasy na populistyczne obietnice i przeciwny bolesnym zmianom, więc wybierani są ci, którzy potrafią ludowi schlebiać. Władza jest więc zakładnikiem wyborców. To powoduje niemożność dokonywania koniecznych zmian systemowych, których lud się boi.
UsuńDlatego jestem gorącym orędownikiem tezy Pana JKM iż d....kracja jest najgorszym z możliwych systemem, a polski system tylko potęguje niemoc, głupotę, dyletanctwo. Zawsze byłem zdania iż nasz system powinien być prezydenckim, gdzie prezydent bierze całą odpowiedzialność za wyniki swojego rządzenia. Senat - do likwidacji, Sejm - najwyżej 150 posłów, wybieranych bezpośrerdnio, zero dotacji państwa dla partii politycznych, pełna jawność działań ( z wyjątkiem służb specjalnych), pełna odpowiedzialność karna za oszustwa polityczne. To może byłby początek do ucywilizowania d...kracji.
OdpowiedzUsuńAndrzej BJ
Znowu zgoda. W obecnym kształcie Senat do likwidacji. Gdyby izbę wyższą przekształcić w organ na kształt Rady Starszych, być może mógłby odegrać pozytywną rolę. Ale do tego trzeba by było wprowadzić cenzusy ograniczające istniejącą demokrację ludową. 90% posłów to wyłącznie maszynki do głosowania. W tej sytuacji tak liczny Sejm to kpina i marnotrawstwo. Legislacją i tak przecież nie zajmują się pielęgniarki i rolnicy tylko wyspecjalizowane służby pracujące na rzecz Parlamentu.
UsuńDemokracja jest kiepskim ustrojem, ale to wcale nie znaczy, że nie należy próbować go poprawić.
Gratki dla autora za wiedzę w tym temacie!
OdpowiedzUsuńMusi być to bardzo błyskotliwa osoba, która lubi się dokształcac i kapitalnie wzorowac!
moja witryna - http://dlugopisreklamowy.com.pl