czwartek, 6 października 2011

A ty Angela znowu bez czapki



Wszyscy dookoła trąbią na temat opinii Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel, które znalazły się w jego książce „Polska naszych marzeń” i w wywiadzie dla Newsweeka. Nie zamierzałem o tym pisać, ale w całej tej awanturze brakuje mi głosu rozsądku. Mam wrażenie, że reprezentowane są dwie skrajne postawy. Z jednej strony mamy histerię mediów, na podstawie której można odnieść wrażenie, że teraz to już nikt nie będzie chciał z nami gadać i niemal wyrzucą nas z Europy. Z drugiej, zwolennicy PiS rozpętali burzę pod hasłem, jak to polskojęzyczne media, wespół z mocodawcami zza Odry fałszywie interpretują wiekopomne myśli prezesa i zupełnie bez powodu rzucają mu się do gardła.

Jarosław Kaczyński ma bardzo wyraziste poglądy w sferze polityki zagranicznej. Z niektórymi się zgadzam, z innymi nie, ale podobnie jak on mam zastrzeżenia do zbyt miękkiej polityki rządu Donalda Tuska wobec naszych sąsiadów. Należy jednak mieć na uwadze, że każdą, najlepszą nawet ideę bardzo łatwo skompromitować. I prezes Kaczyński ma w tej materii ogromny talent. Czym innym byłoby wcielanie w życie swojej strategii politycznej, po utworzeniu rządu przez PiS (co moim zdaniem nie nastąpi - PiS nie będzie rządzić), a zupełnie czym innym jest prowokowanie takich awantur, insynuacjami w stylu „wiem ale nie powiem”, w dodatku bez żadnego powodu. W polityce obowiązują zasady dyplomacji, a argumenty ad personam, kierowane pod adresem przywódcy innego kraju, nie mieszczą się w kanonie cywilizowanych standardów uprawienia polityki.

Po opiniach Jarosława Kaczyńskiego świat się nie zawali. Ale takie wypowiedzi żadnych korzyści na arenie międzynarodowej nam nie przyniosą, a zaszkodzić mogą. Więc nawet jeśli w komentarzach na ten temat jest sporo przesady, to pan prezes sam sobie jest winien. Tak wytrawny polityk i podobno  genialny strateg powinien przewidzieć, że jego słowa zostaną natychmiast podchwycone i wykorzystane przeciw niemu. Obawiam się więc, że po prostu dokonał  cynicznego wyboru. Uznał, iż doraźne korzyści na użytek kampanii, przeważają nad kosztami. I chyba się przeliczył w tej kalkulacji. Zapowiedź pozwów, które sztab PiS zamierza kierować przeciwko niemieckim mediom, które fałszywie interpretują wypowiedzi prezesa to chybiony kontratak. Kolejne wymachiwanie szabelką, droga prowadząca wprost do śmieszności, a do wizerunku operetkowego przywódcy naprawdę niewiele już Kaczyńskiemu brakuje. Klasyczny strzał w stopę na finiszu kampanii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz