poniedziałek, 3 października 2011

Po co nam ten cały Sejm?


Ryszard Kalisz przedstawia raport komisji do zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy, przemawiając do pustej sali.

Wybory wyborami, ale po co nam w ogóle taki liczny Sejm? Posłowie nie cieszą się zaufaniem opinii publicznej, czemu trudno się dziwić. Sejm wypełnia galeria rozmaitych indywiduów, które nie dość, że nie mają o niczym pojęcia, to nie radzą sobie nawet z kleceniem zdań poprawną polszczyzną. Cóż, werdykt wyborczy jest krzywym zwierciadłem, w którym przegląda się marna kondycja społeczeństwa. Tak intelektualna jak i moralna. Tylko, że mimo wszystko, wśród wybrańców narodu chcielibyśmy widzieć tych mądrzejszych i lepszych, a na to chyba nie ma co liczyć.

Dlatego też, warto byłoby się pochylić nad słabościami obowiązującego systemu parlamentarnego i wyciągnąć wnioski. Niestety nie zrobią tego politycy, ponieważ wszyscy wiedzą, że konkluzje nie sprzyjałyby interesom partii politycznych. Wszystkich partii! Rzadko zdarza się taka jednomyślność, ale w tym wypadku jest faktem. Spójrzmy.

W polskim Sejmie zasiada 460 posłów. Z praktycznego punktu widzenia to zwykłe marnotrawstwo. Posłami zostają postacie różnego autoramentu: pielęgniarki, historycy, biolodzy, rolnicy, nauczyciele, urzędnicy, lekarze etc. Z całym szacunkiem dla tych osób, ale są one kompletnie do niczego nie potrzebne. Rolą sejmu jest przecież stanowienie prawa, a jaki sensowny projekt może przygotować pielęgniarka albo rolnik? Fatalna jakość ustaw jest tego najlepszym dowodem. Co więcej, w większości istotnych głosowań obowiązuje dyscyplina klubowa, co sprowadza rolę posła do bezmyślnej maszynki, służącej do podnoszenia ręki w momencie ustalonym przez kierownictwo partii. Demokratyczne głosowanie w sejmie jest więc iluzją i mydleniem oczu. Tę sytuację mogłoby trochę poprawić wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Wtedy poseł, odpowiadałby personalnie za swoją aktywność sejmową, przed lokalną społecznością która go wybrała. Ale mimo licznych deklaracji polityków w tej sprawie, nie zanosi się na taką zmianę ordynacji wyborczej.

Co byłoby więc głosem rozsądku? Postuluję dziesięciokrotne zmniejszenie liczby posłów i rezygnację z sejmowego cyrku, który niczemu nie służy. Odnosząc tę koncepcję do aktualnej reprezentacji w Sejmie, mielibyśmy dziś 21 posłów PO, 16 posłów PIS,  5 reprezentantów SLD+SDPL, 3 PSL i 1 PJN. Prawda, że wystarczy? Mało kto potrafiłby wymienić większą liczbę aktywnych parlamentarzystów. Likwidacja Senatu w takim projekcie to oczywista oczywistość.

Zaoszczędzone w ten sposób środki finansowe należałoby przeznaczyć na pensje dla specjalistów, którzy zgodnie w wytycznymi partii politycznych mogliby zająć się tworzeniem prawa przyzwoitej jakości. Zapewne udałoby się również wygospodarować fundusze na podwyższenie wynagrodzeń tych 46 posłów, tak by było ich stać na opłacanie sensownych doradców. W samym głosowaniu uchwał nic by się nie zmieniło.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to mrzonki. Jak już wspomniałem, taka idea jest sprzeczna z interesami partii politycznych. Oponenci, z pewnością znaleźliby cały wachlarz argumentów. Recz jasna, w obronie demokracji. Zwracam jednak uwagę, że ten pomysł wcale nie jest taki od czapy. W Parlamencie Europejskim zasiada 736 posłów a Unię Europejską zamieszkują 492 mln ludzi czyli jeden euro parlamentarzysta reprezentuje 668,5 tysiąca osób. Stosując ten sam wskaźnik dla Polski, która liczy 38,5 mln obywateli, łatwo można policzyć, że w Sejmie powinniśmy mieć 58 posłów. W Euro Parlamencie obowiązuje też podobna organizacja pracy, do tej którą proponuję. Mniejsza liczba posłów, większa ekspertów i doradców  przygotowujących akty prawne. I choć unijna biurokracja nie jest może najlepszym wzorem, sama zasada znacznie lepiej trzyma się tu kupy.


Hmm… dzisiaj, w kąciku spotów, znów kandydatka LSD eee…. znaczy chciałem powiedzieć SLD;)


2 komentarze:

  1. Przeczytałem. Niestety Szanowny Pan nie rozumie w jakim systemie zyjemy, do czego sa partie polityczne, co maja robic posłowie.
    Jednym słowem jest Pan kompletnym ignorantem i wyjaśnianie każdego punktu z osobna, jako polemiki do notki jest bezcelowe.
    Z przyjemnościa skopiowałem sobie Pański tekst jako przykład zupełnego niezrozumienia a pisania pod tzw. publiczkę i nie jest powiedziane że skorzystam z Pańskiego tekstu do swojej notki.
    Mam dla Pana inny równie nosne tematy - przerost biurokracji, może jeszcze kolej, korupcja. Zaręczam, że wystarczy odpowiednio pojechac "po bandzie" aby zdobyc poklask.
    Pozdrawiam
    Piotr Opolski

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to bardzie ciekawe. Gołosłowna krytyka jest z pewnością najlepszą metodą dyskusji. To już druga „cywilizowana” metoda prowadzenia polemiki, z którą spotkałem się w zderzeniu z Panem (pierwsza miała miejsce na innym blogu).

    A tematów na wpisy nie musi mi Pan suflować.

    OdpowiedzUsuń