Partia Palikota pod progiem wyborczym! Według najnowszego
sondażu CBOS-u, notowania Ruchu Palikota spadły do 3% i zrównały się z wynikiem Solidarnej Polski. Najbardziej rozbawił mnie jeden z twitterowych komentarzy na
ten temat: Modlitwy Zbigniewa Ziobro zostały widać wysłuchane i szczodrobliwy Stwórca
spowodował, że notowania jego partii zrównały się z wynikiem formacji
sztukmistrza z Lublina:) Panie Januszu, witamy na politycznej kanapie.
Sam zjazd poparcia Ruchu Poparcia zupełnie mnie nie dziwi zwłaszcza,
że to trwały trend. Nieco zaskakująca jest skala spadku wobec 6%-7% z poprzednich
sondaży i nurkowanie głęboko pod próg wyborczy. Sam wielokrotnie zwracałem
uwagę, że happeningowy styl uprawiania polityki to długofalowo kiepska
strategia. Nie szanujemy polityków, uważamy ich za cymbałów i miernoty, chcemy jednak, by stwarzali choćby pozory powagi. Showman Palikot, wpuścił trochę świeżego powietrza na zatęchłą scenę polityczną i wykreował spektakularny sukces na jesieni ubiegłego roku, ale kiedy już Bar został wzięty potrzeba
czegoś więcej. Natomiast lider ruchu swego imienia wydaje się dotknięty jakąś dziwaczną schizofrenią, co odpycha od niego elektorat, który
oczekuje od polityki czegoś więcej niż jaj.
Głównym problem Palikota jest niespójność i chaos. Nigdy nie
wiadomo czego można się po nim spodziewać. W sprawach gospodarczych miota się
między liberalizmem a bolszewią. Potrafi sensownie, merytorycznie wypunktować
expose premiera, by przy okazji 1-ego maja, z leninowską żarliwością nawoływać
do budowania fabryk przez państwo. Jednego dnia chce być poważnym partnerem w
debacie publicznej, wspiera zmiany w ustawie emerytalnej, deklaruje zamiar startu
w wyborach prezydenckich, a za chwilę publicznie pali jointa, robi głupie wpisy
na Twitterze ("ciota" o Gowinie) albo toczy wojenki na słowa z Millerem. Tak jak
Donald Tusk niezawodnie może liczyć na Jarosława Kaczyńskiego, który niemal
każdym swoim wystąpieniem popycha niezdecydowanych wyborców w kierunku PO, tak
Leszek Miller nie mógł wymarzyć sobie lepszego sparingpartnera na lewicy. Szef
SLD w zasadzie nie musi niczego robić. Wystarczy, że jest i stanowi alternatywę
dla tych wszystkich lewicowców, którzy zapłonęli szczeniackim afektem do nowego mesjasza lewicy, a dzisiaj wstydliwie wracają na stare śmieci. W tej
grupie wyborców (deklarujących lewicowe poglądy) poparcie dla RPP spadło z 14% do 5%. Trudno
się dziwić, zwłaszcza, że partia Palikota to wciąż sam Palikot, którego trudno
uznać za wzór lewicowca, plus kilku nieco ekscentrycznych posłów kojarzących się wyłącznie z
krzykliwie artykułowanymi kwestami obyczajowymi.
Ale największym kapitałem RPP była przecież młodzież.
Dzieciaki, które niewiele kapują z polityki poza tym, że zdecydowanie nie jest
cool. Przez moment, trendy wydawał się Palikot robiący sobie jaja z
establishmentu, wiec oddali mu swój głos. Tyle, że to najbardziej chimeryczny,
niestały i bezkompromisowy elektorat. Moda szybko mija, wygłupy nudzą się
jeszcze szybciej, sukcesów brak, więc zauroczenie zmienia się w rozczarowanie. Powyższą tezę potwierdza
to samo badanie CBOS. Ruch Palikota najbardziej traci w grupie, w której do tej pory cieszył się najwyższym poparciem, tzn. 18-24 i 25-34 lat. W obu tych
grupach strata sięga aż 9%.
Najdziwniejsze w tym jest to, że moja diagnoza jest oczywista. Nie wymaga szczególnej przenikliwości politycznej. Sam lider musi zdawać sobie
sprawę, że pajacowanie które kiedyś przyniosło mu sukces, teraz ciągnie go na
do. Dlaczego więc idzie tą drogą? Cóż, Janusz Palikot to nieprawdopodobny
kabotyn. Efekciarstwo i błazenada są silniejsze od niego. Tak samo, jak silniejsze
od Kaczyńskiego, jest gołosłowne rzucanie oskarżeń na politycznych konkurentów
(słynne, wiem ale nie powiem), jak silniejsze od Korwin Mikkego jest ględzenie o tfu gejach, bandzie czworga czy dupokracji. I co z tego, że w ten sposób
piłują gałąź na której siedzą?