środa, 12 października 2011

Jarosław, Polskę zbaw



„Tysięczny tłum spija słowa z mych ust, kochają mnie”. Już na początku lat 80-tych, zespół Perfect antycypował wiekopomną rolę Jarosława Kaczyńskiego w polskiej polityce. Nic dziwnego, to w końcu był band Zbigniewa Hołdysa, człowieka który zna się na wszystkim i nie waha się o tym mówić. Mówiąc o szczególnej atencji, jaką cieszy się prezes PiS wcale nie ironizuję ani nie pokpiwam. Wystarczyło, że w przemówieniu, które wygłosił tuż po ogłoszeniu wyników wyborów wspomniał o Budapeszcie i od razu podniosła się fala ogólnonarodowej dyskusji. Jedni, zgodnie z intencją prezesa, dostrzegli w tym nadzieję na cudowną odmianę złego losu, innym skojarzyło się źle, bo z krwawą rewolucją węgierską 1956 roku. Media wnet rzuciły się w wir poszukiwań analogii do rządów Viktora Orbana i rozmaitych odniesień historycznych. Internet huczy od żartów, dowcipów, anegdot o bratankach co do szabli i do szklanki nadają się jak nikt inny, o papryce i węgierskiej kuchni. Istna promocja kraju nad Dunajem. Szaleństwo.

Wystarczy, że w swojej książce bąknął prezes dwa słowa za dużo o Angeli Merkel i już afera gna na całego (A ty Angela znowu bez czapki). Media, literka po literce, przecinku i kropce, wprzód i wspak dokonują rozbioru zdania gramatycznego i logicznego, odmieniają przez wszystkie przypadki i osoby. A przedstawiciele establishmentu na wszelki wypadek prześcigają się w przepraszaniu. Przez trzy dni o niczym innym się nie mówi. Uff, ale moc drukowanego słowa.

Innym razem zacytował Jarosław, fragment wiersza, o „zdradzonych o świcie” i z miejsca lud wpadł w histerię. Wszyscy nagle ujawniają się jako znawcy i wielbiciele poezji, z półek księgarń znikają tomiki wierszy Herberta. Huczy dyskusja kto, kiedy, dlaczego, i pod jakim warunkiem może cytować poetów. Głos zabiera wdowa (a jakże) po zmarłym wieszczu, protestuje i zabrania. Normalnie paranoja jakaś.

I tak jest zawsze. Czy wobec powyższego należy dziwić się, iż Jarosław Kaczyński jest kosmitą? Gdyby moje słowa miały taką siłę, dawno już wylądowałbym u czubków.

6 komentarzy:

  1. Panie Hipokrytesie, nic nie napisał Pan, co nie byłoby już napisane. Śmieje się Pan z innych i sam zrobił dokładnie to samo, czyli napisał to, co wszyscy wiedzą. Zgodnie z zasadą: nihil novi sub sole. Pozdrawiam.

    PS Co do pani Merkel to pan Kaczyński napisał zwyczajne pomówienie i widocznie Pan tego wpisu nie czytał, skoro tak lekko podszedł do tego tematu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, odkrywania Ameryki nie planowałem:) Czy wszyscy widzą rzeczy, które wydają się oczywiste? Wątpię.

    O awanturze na temat słów o Angeli Merkel napisałem w notce „A ty Angela znowu bez czapki”. Sądzę, że to wyważone stanowisko.

    również pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby media nie pompowały siły Kaczyńskiemu nie miały by z kim z taką zajadłością walczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na całe szczęście tych krzyczących: "Jarosław, Polskę zostaw" było znacznie więcej.
    Nie dość, że problem ze słuchem, na domiar złego i pamięć szwankuje. Deklarował, że jeśli przegra wybory zrzeknie się stołka, a teraz oczywiście całkiem inna śpiewka. Żenada :/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czym byłaby polityka bez hipokryzji, kłamstwa i obłudy:)? Oczekiwanie od polityków dotrzymywania obietnic to zbyt idealistyczna i naiwna postawa. Litościwie spuśćmy zasłonę milczenia na obiecanki, które Donald raczył był popełnić. Trudno też od kogoś oczekiwać, żeby popełnił samobójstwo, nawet jeżeli to wcześniej obiecał;)

    OdpowiedzUsuń