czwartek, 20 października 2011

Absurda lex, sed lex?



Nic mnie tak nie wkurza jak wpieprzanie się państwa w sferę moich prywatnych wyborów. Oczywiście dla mojego własnego dobra. Oto 50 dzielnych funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego, Izby Celnej i policji, po brawurowej, bohaterskiej akcji, zlikwidowało nielegalną jaskinię hazardu w Szczecinie. W ten sposób uniemożliwiono szalenie niebezpieczny, przestępczy proceder polegający na grze w, przepraszam za słowo, pokera. Nielegalny turniej, tej wyjątkowo obrzydliwej gry karcianej (nie od dziś wiadomo, że kto gra w karty ten ma łeb obdarty), odbywał się pod przykrywką urodzin organizatora. W wyniku całej akcji, zarzuty usłyszy około 100, wyjątkowo zdemoralizowanych hazardzistów. Jak to dobrze, że nasze państwo, tak skutecznie walczy z tymi niebezpiecznymi przestępcami, chroniąc nas przed czającymi się na każdym kroku szponami hazardu.

A czemu zawdzięczamy te atrakcje? Przypomnę, choć wszyscy pewnie i tak pamiętają. Otóż dokładnie dwa lata temu, miłościwie nam panująca partia rządząca, miała pełne pory ze strachu, w związku z ujawnieniem przez CBA, gmerania w projekcie ustawy hazardowej przez kliku jej prominentnych działaczy, zaprzyjaźnionych z panami kręcącymi lody w branży hazardowej. Wybuchła afera. Donald Tusk, uprzedzając ciosy, postanowił być świętszy od papieża i stanął w pierwszym szeregu wypalających gorącym żelazem wszelkie przejawy aktywności ocierającej się o hazard. W efekcie, w trymiga uszczęśliwił nas idiotyczną, restrykcyjną ustawą, która zabrania grać nawet w chińczyka, jeżeli dla zwycięzcy przewidziana jest jakaś nagroda. Dzięki temu wszelkie jawne i tajne organa ścigania, których wyprodukowano całe bataliony, mają szerokie pole działania, gdzie mogą się wykazać zasługując na ordery, awanse i nagrody, przy okazji znakomicie poprawiając statystyki zwalczania przestępczość. I wszyscy są zadowoleni. Oczywiście oprócz zdegenerowanych żuli, którzy żyć bez hazardu nie mogą. Tfu! Niech sobie mendy jedne w kryminale umilają czas rozrywkami w rodzaju „kto pierwszy się schyli po mydło pod prysznicem”. To już nawet nie morze, a ocean hipokryzji.

Idiotyczne regulacje prawne niszczą szacunek obywateli do instytucji prawa. Ta choroba toczy nasz kraj nie od dzisiaj. Przyczyn jest wiele. Oprócz rzutów na taśmę przykrywających fuck upy rządzących, jak w przypadku ustawy hazardowej, problemem są niskie kwalifikacje posłów, którzy przecież prawo stanowią (jaki projekt ustawy może przygotować pielęgniarka albo rolnik?), a także jakaś przemożna chęć uszczęśliwiania na siłę, w imię bardzo szczytnych idei, którymi jak wiadomo wybrukowane jest piekło.

Nie mogę sam decydować o tym, czy chcę zapinać pasy w samochodzie czy nie, choć są sytuacje, w których to nie zapięte pasy mogą ratować życie. Zresztą jakkolwiek jest, chodzi o moje życie i powinienem mieć prawo szafować nim do woli. Z sadystycznym zacięciem utrudnia się ludziom możliwość palenia papierosów, choć fiskus wciąż doskonale zarabia na sprzedaży fajek. Ja rozumiem, że nie można zmuszać niepalących do wdychania dymu, ale prawo jest tak skonstruowane, że będąc właścicielem pubu nie można podjąć decyzji, iż chce się obsługiwać wyłącznie palących klientów, o czym każdy byłby informowany od razu przy wejściu. Nie mogę zapalić, ani nawet posiadać jointa, choć jestem dorosły, a palenie grassu nie jest bardziej szkodliwe dla zdrowia od picia wódki (może nawet jest szkodliwe mniej), co jakoś państwu nie przeszkadza, kiedy wita niemałe przychody z akcyzy na alkohol. No, ale chlanie gorzały jest przecież staropolskim zwyczajem a maryśka to jakieś indiańskie, obce kulturowo wymysły. Nie mogę wreszcie wychowywać dzieci, tak jak to uważam za stosowne, ponieważ niewinne klapsy są sankcjonowane przez prawo. Państwo nie zawahało się wtargnąć z buciorami do mojego domu, bo różnej maści lewicowi humaniści, specjaliści od powszechnego szczęścia obywateli, nie dostrzegają różnicy między przemocą w rodzinie a klapsem.

Przykłady absurdalnych regulacji można by mnożyć. A może jednak państwo raczyłoby się odczepić od moich prywatnych spraw? Starożytni Rzymianie uważali, że dura lex, sed lex. Ale czy absurda lex, sed lex? O tym to się nawet rzymianom nie śniło.

12 komentarzy:

  1. Trzeba pamiętać, żeby latem nie grać z dzieciakiem w ogródku w "Piotrusia", bo a nuż wredny sąsiad zauważy i doniesie. Świat się kończy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no, można grać, byle tylko dzieciak nie dostał cukierka w nagrodę. Bo wtedy to kaplica. CBŚ, kryminał, pewnie jeszcze odbiorą prawa rodzicielskie za deprawowanie nieletnich:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Choć to marne pocieszenie w tworzeniu absurdalnych przepisów nie jesteśmy jedyni.Internet aż roi się od przykładów. Palmę pierwszeństwa dzierży prawdopodobnie USA.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, głupota jest międzynarodowa. USA to taki kraj, w którym połknąwszy gwóźdź, można pozwać producenta gwoździ i zażądać odszkodowania, jeżeli na pudełku z gwoździami nie umieścił ostrzeżenia, że produkt nie nadaje się do spożycia;) Należy, też pamiętać, że to w USA przez 13 lat obowiązywała prohibicja, która umożliwiła wybudowanie gigantycznego imperium amerykańskiej mafii, zapewne po wsze czasy. A jakie szczytne idee przyświecały twórcom tej ustawy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Hipokrytesie, zakładając, że ci ludzie od pokera mieli rację, że to była niewinna gra, ale... A jeżeli to było nielegalne kasyno gry, które w ten sposób działało, to też mamy przyklasnąć temu i uważać, że można prawo omijać? Wie Pan, sto osób na urodzinach, czy to nie jest zbytnia rozrzutność gospodarza? Nie byłbym takim pewnym, czy warto aż tak przejmować się tym incydentem, ale z drugiej strony może to nie jest coś incydentalnego w Polsce, ale jest czymś nagminnym. Przecież ani Pan, ani ja nie wiemy tego, co wie Policja. I lepiej zostawmy Policji jej zakres pracy a my zwyczajnie w świecie nie starajmy się łamać przepisy.

    Pan Korwin Mikke może pisać o pasach, ale kiedy ktoś nie zapnie i będzie wypadek to leczenie skomplikowanych złamań obciąży polskich podatników. Czy musimy gdybać nad zasadnością prawa, czy mamy je respektować? Jestem legalistą i owa łacińska maksyma do mnie dociera, którą Pan nadmienił: dura lex, sed lex.
    Pozdrawiam
    Wyborca

    OdpowiedzUsuń
  6. @Wyborca

    Ja nie jestem legalistą wtedy, kiedy prawo sprzeniewierza się zdrowemu rozsądkowi. Nie jestem nim także wtedy kiedy prawo reguluje sferę, od której, moim zdaniem powinno trzymać się z daleka. Twarde prawo i głupie prawo, to dwie różne kategorie.

    W przypadku pokera, prawo zostało tak skonstruowane, by zniechęcić do grania w legalny sposób. W kasynie nikt przy zdrowych zmysłach grał nie będzie, jeżeli podatek od wygranej wynosi 25% (straty od przegranej oczywiście nie da się odliczyć). W UE takie wygrane nie są opodatkowane. Państwo w ogóle nie powinno się w to wtrącać. Kasyno płaci przecież podatki od przychodów. Jeżeli więc, w opisanym przykładzie, było to nielegalne kasyno, nie ma się czemu dziwić wobec absurdalnych przepisów w tej materii. Złe prawo samo kreuje nowych przestępców. W takich sytuacjach popieram obywatelskie nieposłuszeństwo a nie legalizm. Inaczej, małymi krokami, zbliżamy się do rzeczywistości opisanej przez Orwella.

    Podobnie z zapinaniem pasów. Argument, który Pan przytoczył jest nielogiczny. Zwolennicy pasów twierdzą, że pasy ratują życie, a nie, że pozwalają wyjść z wypadku bez szwanku. Zgodnie z tą logiką, jeśli nie zapnę pasów najpewniej się zabiję i państwo nie poniesie wydatków na kosztowne leczenie. Jadąc w pasach, ocaleję ale będąc poturbowany, narażę biedne państwo na koszty. A tak poza wszystkim innym. Płacę w końcu podatki i składki zdrowotne więc niech państwo wywiązuje się ze swoich zobowiązań wobec mnie. Póki co, wobec fatalnej oferty zdrowotnej państwa i tak muszę korzystać z prywatnej służby zdrowia, a wydatków z tego tytułu nie mogę nawet odliczyć od podatku.

    BTW Sam nie gram w pokera, bo mnie to nie kręci. Jeżdżę w pasach, bo tak czuję się bezpieczniej, choć to być może irracjonalne. Ale to jest mój własny wybór, a nie efekt idiotycznych regulacji prawnych. Solidaryzuję się z tymi, którzy dokonując innego wyboru w świetle prawa popełniają przestępstwo czy wykroczenie.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Hipokrytesie, anarchia jeszcze nikomu nie przyniosła ani postępu, ani ułatwiła życia! Łatwo pisać, aby pisać, ale nie wiem, czy w ruchu prawostronnym, gdyby ktoś zaczął jeździć lewą stroną, albowiem uznałby, że jego wolności nikt nie może naruszać i czy byłby Pan z tego zadowolony, jadąc z przeciwnej strony? A ta osoba chce jeździć właśnie w taki sposób!

    Zawsze piszemy coś, mówimy coś do czasu, zanim nie skonfrontujemy tego na własnym przykładzie. Podobnie z narzekaniami na Policję, ale kiedy coś nam ukradną, to wtedy pierwsze kroki kierujemy do tego właśnie organu. Nie twórzmy absurdów tam, gdzie porządek jest potrzebny!

    Pozdrawiam
    Wyborca

    OdpowiedzUsuń
  8. @Wyborca

    Ha, ha, ha, któż to ostatnio zarzucał mi sprowadzanie sprawy do absurdu?:) Zapinanie pasów to moja prywatna sprawa, która nie powoduje zakłóceń w ruchu, jazda pod prąd w tej kategorii się nie mieści. Obywatelskie nieposłuszeństwo i anarchia to nie jest to samo. Gdyby każdy był legalistą, wciąż żylibyśmy w komunizmie.

    A propos policji. Czy kiedyś coś Panu ukradziono? Mnie tak, i zaręczam, że większej parady absurdów niż wtedy, w kontaktach z policją właśnie, nie pamiętam. Nie twórzmy absurdalnych przepisów prawnych tam, gdzie nie ma co porządkować!

    OdpowiedzUsuń
  9. Panie Hipokrytesie, zawsze lepiej w normalny sposób czegoś żądać, niż uważać, że wszystko można rozwiązać na zasadzie, "ale ja chcę", albo "ja nie chcę". Lepiej głupie przepisy przestrzegać, a nie starać się być zawsze "na nie" i żyć tylko zwykłym populizmem. Wiadomo, napisał Pan kontrowersyjny post, a na bezrybiu i rak rybą. Teraz może Pan zaproponować, aby kłaniano się - do tyłu przechylając głowę. Budujmy absurdy i wierzmy, że wszystko tylko od nas zależy. Tylko w świadomości należy sobie uprzytomnić, że może inni zechcą czegoś wprost przeciwnego. Prawda? I, co wtedy?
    Pozdrawiam
    Wyborca

    OdpowiedzUsuń
  10. Nasze prawo skonstruowane jest tak, by zawsze władza mogła się przy(ssa)ć do obywatela łamiącego przepisy. Te ostatnie często lub zawsze przeczą sobie nawzajem, więc chcąc nie chcąc co rusz łamie się jakiś przepis. Kiedy teraz np. jakiś urzędnik (bez obrazy dla kogokolwiek) niechętny jest komuś, z łatwością znajdzie odpowiedni paragraf.

    I już każdy może poczuć się jak u Kafki Józef K.

    A ministry i posły krokodyle łzy ronią nad inflacją prawa.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Wyborca

    Ależ jest dokładnie odwrotnie. Ja nie proponuję żadnych regulacji prawnych. Twierdzę, że państwo wtrynia się z absurdalnymi regulacjami, tam gdzie żadne regulacje nie są potrzebne. Niech sobie ludzie jeżdżą w pasach, albo bez pasów, co państwu do tego?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. @Sępisław Zapsigrosz (ciekawy nik:))

    Tak często bywa. A urzędnik z cynicznym uśmieszkiem cytuje wtedy inną łacińską maksymę: „Ignorantia iuris nocet”.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń