czwartek, 5 kwietnia 2012

Na lewo klops, na prawo klops



Przez kilka dni odpoczywałem od polityki, mediów i bieżących spraw. Powrót do głównego nurtu wydarzeń, nieoczekiwanie, okazał się sporym dyskomfortem. Patrzeć z dystansu na gorączkę gnających do przodu dni, mając głęboko gdzieś wszystkie te polityczne hołubce, które są tylko pianą, na chwilę tworzącą złudzenie spraw ważnych, to jednak jest pewien luksus. Dawka hipokryzji i populizmu, która zalała nas przy okazji debaty na temat referendum emerytalnego przekroczyła limit, do którego wybrańcy narodu zdążyli nas przyzwyczaić. Symbolem tej hecy będzie dla mnie odziana w strajkowy serdak Solidarności, Beta Kempa. Zabrać bogatym i rozdać biednym, do tego z grubsza sprowadzają się postulaty, grzmiącej z trybuny sejmowej, reprezentantki tej, pożal się Boże, PRAWICOWEJ partii.

Ale nie o tym chciałem dziś napisać. Przez te kilka dni, legły w gruzach wszelkie teorie na temat współpracy dwóch, nominalnie lewicowych partii. Sam również zakładałem scenariusz szorstkiej przyjaźni, ale jednak pragmatycznej kooperacji Palikota z Millerem, w ramach bloku lewicy maszerującego ku władzy. A tutaj, zaskakująca dynamika wydarzeń i zamiast współpracy, mamy otwartą wojną, w której wytaczane są coraz cięższe działa. Do wojny totalnej Tuska z Kaczyńskim jeszcze sporo brakuje, lecz liderzy lewicy wstąpili na tą samą drogę. Podobieństwo jest uderzające. Do politycznych aliansów palili się mniej więcej tak samo, jak ich konkurenci do wcielania w życie idei POPiS-u. Wszyscy pamiętamy, jak po fiasku rozmów koalicyjnych Platformy i PiS w 2005 roku, drogi Kaczyńskiego i Tuska rozeszły się na dobre, by w końcu wykopać między sobą rów nie do przebycia. Wzajemna niechęć stała się tak silna, że zarażone nienawiścią elektoraty obu partii nie są dziś w stanie porozumieć się w żadnej sprawie. Tutaj na taką eskalację raczej nie ma szans. Do tego potrzebna jest toksyczna osobowość Jarosław Kaczyńskiego.

Od czasu słynnego wyzerowania Zbigniewa Ziobro, w trakcie zeznań przed rywinową komisją śledczą, tak ostre słowa, jak te o naćpanej hołocie, z ust spokojnego zazwyczaj przewodniczącego klubu SLD nie padały. Ujawnia to wielkie napięcia i ogromne emocje, targające nowym-starym guru lewicy. Nic dziwnego, bo Miller nie ma najlepszej passy. I wcale nie myślę o odgrzanych zarzutach w sprawie tajnych więzień CIA w Polsce, z Trybunałem Stanu w tle. To strachy na lachy. Gorzej, że w emerytalnym kotle, Miller przy Palikocie wypadł słabiutko. Tak bardzo chciał odciąć się od rywala, że nie zawahał się pójść w tandetny populizm, stając ramię w ramię z protestującymi związkowcami z Solidarności, Janosikiem w spódnicy i PiS-em. Wątpię, by elektorat SLD był zachwycony towarzystwem, w które wprowadził ich lider. Być może więc, świadomość błędu, w który niestety trzeba brnąć dalej jest źródłem tych złych emocji?

Konflikt na lewicy wcale nie musi okazać się trwały. Póki co, to tylko animozje personalne nie znajdujące wielkiego wsparcia w partii ani w elektoracie. Wystarczy zmiana lidera Sojuszu i sytuacja może ulec diametralnej zmianie. Przywództwo Leszka Millera nie jest niepodważalne. Jego siłą jest słabość konkurentów do władzy w partii. Dokładnie tak samo jest w przypadku Donalda Tusk. Pozostając pozornie w defensywie, premier niepostrzeżenie rośnie w siłę, będącą słabością polityków opozycji z obu stron sceny politycznej.

9 komentarzy:

  1. Nie za bardzo sie interesuję strona narodowo-socjalistyczna, jak i narodowo-katolicka, ponieważ juz nic dobrego z tej strony od dłuzszego czasu się nie spodziewam albowiem jest to powrót do XIX wieku. Zastanawia mnie bardzo sytuacja na linii SLD-RP.Wszelakie publikatory okreslały wymienione partie jako tzw lewą stronę sceny politycznej. Jest to bardzo złożona sprawa z uwagi na modele ideologiczne SLD jak i RP. Moim zdaniem, nie wchodząc zbyt głęboko w rozważania twierdzę, że owczem, mozna przyjąć RP jaką swoistego rodzaju partie lewej strony. RP w zakresie obyczasjowości jest ewidentnie lewicową partią, jak również w sprawach laickości organów Państwa jako takiego. Powiedziałbym nawet że RP jest lewicą wyrazistą i walczącą w wymienionych kwestiach, bardziej lewicową niż samo SLD jako takie ( wewnatrz SLD sa osoby walczące jak np p. Senyszyn. Co do spraw społeczno-politycznych RP według mnie lepiej spełnia swoją rolę niż SLD bowiem poprzez pojęcie wzrostu gospodarczego oraz zmniejszania bezrobocia co w konsekwencji( w najogólniejszym uproszczeniu) polepsza życie obywateli, jest umozliwienie przez Państwo zwiększania samozatrudnienia oraz wspierania inicjatyw godpodarczych dla mikro, małej raz średniej przedsiębiorczości. Takie wspieranie nie tylko umożliwi zarobkowanie ale daje szanse zatrudniania, przez co zmniejszy się kolejka po zasiłek dla bezrobotnych. Takie patrzenie na sprawy społeczno-gospodarczej to charakterystyka innowacyjności w postrzeganiu potrzeb społecznych. Niestety SLD tkwi w XIX/XX wiecznej idei lewicowości, w której to Państwo poprzez państwowe środków produkcji powinno dawać pracę obywatelom, dzięki czemu zwalnia sie obywateli o troszczenie się o swój byt. Mało tego ideologia lewicowości Millera bardziej mi przypomina zmodyfikowaną PZPRowską retorykę. Osobiście wolę walczącego Palikota niz leśnego dziadka - Millera, bo rozumiem intecję tego pierwszego, natomiast zupełnie nie wiem do czego dąży ten drugi ( jeśli dąży do socjalistycznego systemu gospodarki nakazowej i ręcznego sterowania, to jestem PRZECIWNY).

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruch Palikota to wciąż nie jest partia reprezentująca jakąś wyrazistą linię w sprawach gospodarczych. Póki co stanowi jedynie emanację osobistych poglądów lidera, które zresztą podlegają wahaniom koniunktury. Czasami w tym co mówi Palikot pobrzmiewa taka bolszewia, że aż skóra cierpnie. Sądzę jednak, że to zwykły lewicowy populizm, który ma nadać społeczne oblicze jego partii. Naprawdę trudno dziś się spodziewać jaką politykę prowadziłby Palikot będąc u władzy. A SLD? To partia bez żadnego pomysłu na cokolwiek, nawet na własne trwanie w polityce.

      Usuń
  2. No popatrz, wystarczyło tylko zająć się czymś innym, spuścić z oka ten cały kram, a tu nawydarzało się tyle!!!
    Krętymi ścieżkami usiłuje się wyjść na prostą, która też okazuje sie kręta.
    Zdrowia życzę i zapraszam na mój nowy blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, aktywność polityków to jak roboty publiczne w czasie kryzysu lat 30-tych. Jednego dnia kopią rowy, drugiego je zasypują i tak w kółko. Dużo się dzieje, tylko kompletnie nic z tego nie wynika.

      Zdrowie zawsze się przyda, dzięki:)

      Usuń
  3. Panie Hipokrytesie, polska scena polityczna nie ma żadnego ugrupowania politycznego, godnego objęcia ster rządu, no może z wyjątkiem KNP. Niestety, posłowanie i senatorowanie to jedynie sposób na życie i źródło niezłych dochodów a nie służba Narodowi.Dopóki Naród będzie wybierać cwaniaków i dorobkiewiczów, cyników i amatorów, dopóty Państwo - to Pańtwo będzie byle jakie. A państwo byle jakie, to takie, w którym ono nie wywiązuje się z umów zawartych ze swoimi obywatelami, to takie w którym obywatele tolerują...ba, sami wybierają chłam polityczny nie będąc w stanie obalić kłamców i karierowiczów pokazując im gdzie ich miejsce.

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Andrzeju, to wszystko prawda. Obawiam się jednak, że ta bylejakość jest immanentną cechą demokracji, w której to vox populi dokonuje wyboru. Lud zawsze jest łasy na populistyczne obietnice i przeciwny bolesnym zmianom, więc wybierani są ci, którzy potrafią ludowi schlebiać. Władza jest więc zakładnikiem wyborców. To powoduje niemożność dokonywania koniecznych zmian systemowych, których lud się boi.

      Usuń
  4. Dlatego jestem gorącym orędownikiem tezy Pana JKM iż d....kracja jest najgorszym z możliwych systemem, a polski system tylko potęguje niemoc, głupotę, dyletanctwo. Zawsze byłem zdania iż nasz system powinien być prezydenckim, gdzie prezydent bierze całą odpowiedzialność za wyniki swojego rządzenia. Senat - do likwidacji, Sejm - najwyżej 150 posłów, wybieranych bezpośrerdnio, zero dotacji państwa dla partii politycznych, pełna jawność działań ( z wyjątkiem służb specjalnych), pełna odpowiedzialność karna za oszustwa polityczne. To może byłby początek do ucywilizowania d...kracji.

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znowu zgoda. W obecnym kształcie Senat do likwidacji. Gdyby izbę wyższą przekształcić w organ na kształt Rady Starszych, być może mógłby odegrać pozytywną rolę. Ale do tego trzeba by było wprowadzić cenzusy ograniczające istniejącą demokrację ludową. 90% posłów to wyłącznie maszynki do głosowania. W tej sytuacji tak liczny Sejm to kpina i marnotrawstwo. Legislacją i tak przecież nie zajmują się pielęgniarki i rolnicy tylko wyspecjalizowane służby pracujące na rzecz Parlamentu.

      Demokracja jest kiepskim ustrojem, ale to wcale nie znaczy, że nie należy próbować go poprawić.

      Usuń
  5. Gratki dla autora za wiedzę w tym temacie!
    Musi być to bardzo błyskotliwa osoba, która lubi się dokształcac i kapitalnie wzorowac!



    moja witryna - http://dlugopisreklamowy.com.pl

    OdpowiedzUsuń