sobota, 14 kwietnia 2012

Tydzień smoleński


Rys. Michał Tomaszek

Trudno chyba o lepszą ilustrację mijającego tygodnia niż ten rysunek Michała Tomaszka. W wojnie polsko-polskiej stoczono kolejną wielką bitwę, a jej front znowu przebiega przez Krakowskie Przedmieście.

Kiedy w świątecznym wywiadzie dla Onetu, prezes PiS porzucił wątpliwości dotyczące przyczyn katastrofy smoleńskiej, przenosząc teorię zamachu ze sfery hipotez do sfery faktów i wskazując winnych, można się było spodziewać, że odbezpieczony pistolet wystrzeli w drugim akcie tego dramatu. Tak też się stało. Polityczny taran smoleński ujawnił się w pełnym blasku na pisowskim wiecu zorganizowanym przed Pałacem Prezydenckim, pod hasłem obchodów drugiej rocznicy katastrofy. Próżno było tam szukać nastroju żałoby, refleksji czy modlitwy. Parafrazując Cata Mackiewicza, komentującego sławne przemówienia Becka w maju 1939 roku, można by było powiedzieć, że Jarosław Kaczyński z trumny swojego brata uczynił sobie piedestał. Pisałem już wcześniej, że taka radykalizacja postawy PiS, oparta na kipiących emocjach, będzie nie do przyjęcia dla wielu wyborców, którzy dotychczas dostrzegali w partii Kaczyńskiego jakąś alternatywę dla kiepskich rządków Platformy Obywatelskiej. Prezes PiS de facto zażądał od swoich zwolenników jednoznacznej deklaracji. Albo jesteś z nami, wierząc bez zastrzeżeń w spisek, zamach, zdradę premiera i prezydenta albo przeciw nam, stojąc tam gdzie stało ZOMO, a raczej ruskie komando smoleńskich zabójców. Oblicze Prawa i Sprawiedliwość tworzą dziś Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz i ojciec Tadeusz Rydzyk, o którego względy toczy się zażarta walka ze Zbigniewem Ziobro. Taki PiS, to oferta dla fanatyków, którzy dzielą fobie swojego prezesa. Kaczyński rezygnuje z sojuszników na rzecz wiernej armii wyznawców, która choć zdeterminowana jest zbyt mało liczna, by zwycięsko stoczyć kolejna bitwę wyborczą.

Alternatywa, którą narzucił Kaczyński rodzi sprzeciw. Nie ma zgody na ten czarno-biały obraz rzeczywistości. Nie trzeba wierzyć w zamach, by zdawać sobie sprawę ze słabości państwa ujawnionej w toku wyjaśniania przyczyn katastrofy. Nie trzeba używać retoryki „zdradzonych o świcie” żeby wiedzieć, że wszystkie wątpliwości, które można wyjaśnić powinny być wyjaśnione. Wystarczy odrobina obiektywizmu, by zauważyć, że państwowe obchody smoleńskiej rocznicy odbyły się chyłkiem, wstydliwie, nijako. I równie bez klasy jak pisowska feta na Krakowskim Przedmieściu. Ja nie składałem kwiatów pod Pałacem Prezydenckim jak redaktor Robert Mazurek, ale moje odczucia są dość podobne. Polecam jego świetny tekst z czwartkowej Rzeczpospolitej.

Wczoraj, smoleńska wojna przeniosła się do Sejmu. I choć premier podjął próbę wyjścia z defensywy, okoliczności grają przeciwko rządowi. Dopóki zgłaszane wątpliwości będą zderzały się z arogancją władzy, zamiast z cierpliwą, merytoryczną dyskusją, wszelkie deklaracje będą brzmiały fałszywie. Donald Tusk dał się zwieść definicji stron konfliktu przedstawianej przez Jarosława Kaczyńskiego i umieścił sprawę smoleńską w tej samej czarno-białej rzeczywistości. Tych, którzy chcą dalszych wyjaśnień automatycznie kwalifikuje jako sympatyków PiS-u. To błędna diagnoza, która kiedyś może zaważyć na wyniku wyborczym. Nie poprzez wzmocnienie partii Kaczyńskiego, ale zniechęcenie części zwolenników PO do udziału w kolejnej elekcji.

24 komentarze:

  1. ja też poniekąd zgadzam się z Mazurkiem, z tym że dla mnie to przeszłość, owszem siedziałam jak zaczarowana przed ekranem, słuchałam tych makabrycznie podniosłych słów jakie wtedy padały, potem wysłuchałam konkluzji raportu Millera i tyle, dla mnie sprawa przestała istnieć

    większość z tych "ludzi władzy" niestety tego nie rozumie, siedzą w tym zbyt osobiście, by pojąć że statystycznego Polaka bardziej martwi praca, dom a nawet ta oddalona o miliardy lat świetlnych emerytura niż mniej lub bardziej niedorzeczne podejrzenia wybuchów i zamachów ;)

    choć podobnie jak wy zgadzam się, że władza nie powinna "oddawać rocznicy" a prezydent bez wątpienia powinien w tym dniu wygłosić jakie orędzie upamiętniające

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sprawa nie przestanie budzić emocji, choćby Donald Tusk stawał na głowie zaklinając rzeczywistość. Zdaję sobie sprawę, że radykałów wierzących w zamach nic nigdy nie przekona. Ale można przekonać pozostałych, którzy mają wątpliwości dotyczące okoliczności zdarzenia. Można to zrobić, odnosząc sie merytorycznie do ustaleń ekspertów zespołu Macierewicza i egzekwując polskie prawo do wraku i czarnych skrzynek. Na pewno nie pokrzykując z trybuny sejmowej. Niezależnie od powodów braku skuteczności w tym względzie, stanowi to wstydliwy dowód słabości państwa polskiego, za które odpowiada Donald Tusk.

      Wbrew temu co piszesz, emocje związane z katastrofą świadczą o tym, że dla zwykłych ludzi ta sprawa jest jednak ważna. Widać, nie samym chlebem człowiek żyje.

      Usuń
  2. Aniu, co upamiętniać? Pokaz arogancji i głupoty organizatorów (dysponentów) lotu? Przecież to była katastrofa na własne życzenie! Barania katastrofa.
    Skoro wówczas nie udało się jej zapobiec, bo potrzeba celebry na grobach katyńskich była silniejsza niż zdrowy rozsądek - powinno się przynajmniej teraz siedzieć cicho. To jest powód do wielkiego wstydu a nie do wygłaszania orędzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziwne stawianie sprawy. Upamiętnienie to godne uczczenie ofiar katastrofy, w której zginął Prezydent RP i wielu najwyższych rangą dowódców wojskowych i urzędników, a nie chwalenie się indolencją administracji państwowej. Natomiast, zdanie o potrzebie celebry na grobach katyńskich, silniejszej niż zdrowy rozsądek to znowu insynuacje na temat nacisków prezydenta, na co nie ma żadnych dowodów. Ma to więc takie same oparcie w faktach jak rewelacje Macierewicza.

      Usuń
  3. idąc twoim rozumowaniem, jedna i druga strona jest równie odpowiedzialna, jedna i druga rządziła krajem i latała według tych samych procedur; dlaczego więc jedni mogą a drudzy nie mogą upamiętniać?

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałem się nie wypowiadać na ten temat, ale oglądając TV, czytając prasę jak również czytając informacje w internecie, nie uchronię się od wszelkiej maści treści związana z chorą histerią smoleńską. Mogę zrozumieć, że jakaś grupa psychopatyczna, organizacyjnie powiązana, ogłasza chore idee ( był już taki jeden Dolek oraz są różne grupy faszyzujące w Europie), nie rozumiem natomiast podniecaniem się publikatorów, które z nieomalże z nabożnym skupieniem rozmawiają, komentują, analizują wypowiedzi psychopatycznych przedstawicieli, psychopatycznej partii. 95% wszelakiej maści publikatorów w ogóle nie interesuje fakt, że prawdopodobnie żadna autostrada nie bęzie przejezdna na Euro 2012, bowiem jakiś urząd wstrzymał budowę na śląskim odcinku, że inni będą manifestować na autostradach, że „uwala się” rodzimą myśl techniczną ( grafen, bielik i orka – polska konstrukcja samolotów szkolno-treningowych itp., itd.), godząc się na to, że kupujemy obce, przestarzałe technologie dążąc do tego, żeby Polska była znana z kartofli i kiszonej kapusty ( użyłem znakomitego porównania z jednego z tygodników).Jeszcze rok a może dwa, i będzie jedna oficjalna wersja wydarzenia smoleńskiego – jako celowe zestrzelenie przez Rosjan polskiego samolotu z lecącym Prezydentem RP, 99% dowództwem polskich sił zbrojnych oraz kwiatem Narodu polskiego, a jedyną odpowiedzią na taką prowokację....o zgrozo......co ja piszę......NA TAKĄ BEZCZELNĄ AGRESJĘ ze strony Rosjan jest jedynie WOJNA, WOJNA !!!!!!!. Taka wojna, jak nietrudno sobie wyobrazić będzie trwać nie dłużej niż 24 godziny!!!!!!!!! ( oczywiście ten czas jest dalece wyolbrzymiony) i doprowadzi Polskę do czasów daleko sprzed 960 roku. Nadmieniam, że oczywistą oczywistością będzie zerowa pomoc NATO, bo nikt mający choć odrobinę zdrowego rozsądku nie będzie ryzykować anihilację własnego narodu. Z resztą z historii wiadomo, że jesteśmy bodaj jedynym Narodem, który przedkłada emocje, choćby były idiotyczne i nieracjonalne, nad zdrowy rozum. A to, że jeszcze do tej pory funkcjonujemy jako Naród ze swoja państwowością , można zaliczyć do wyjątkowego fartu, który nie jest dany raz na zawsze ( dla porównania losy Serbołużyczan).

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdą jest, że Rosja zachowuje się wobec Polski protekcjonalnie, można było zobaczyć w TV wywiad z rosyjską dziennikarką – Lwową, która jasno wyraziła się co do priorytetów Rosji, iż partnerami dla niej to USA, Chiny oraz Europa jako całość ( dokładnie w takiej kolejności). Trzeba wreszcie jaz na zawsze POJĄĆ!!!, że Rosja to nie jest tylko jakiś sobie kraik, to jest państwo-subkontynent, który nawet żyjąc z surowców ma potężne pieniądzę, potężne jeszcze uzbrojenie ( jeszcze za potężne jak dla Europy), nie możliwy do starcia z mapy świata i liczący się w świecie. Rosja nie będzie się przejmować podskakiwaniem małego człowieczka z jakiejś tam Polszy, bo co? Wyślemy w ramach wojny 5 sprawnych F-16, 20 leopardów, flotę 9 trałowców???!!!!!!!!!A co może zrobić Rosja? Po pierwsze całkowicie odciąć nam gaz , northstream i budowany southstream, już jest praktycznie stosowanym wyrazem polityki rosyjskiej wobec Polski. Nałożenie 100% embargo na wszystkie towary made in Poland – pokazano nam to na odcinku żywnościowym. Krótko mówiąc, być może bylibyśmy poważniej postrzegani przez Rosję jeśli gospodarczo i finansowo byśmy wiele znaczyli, ale tak nie jest z własnego wyboru. Czy możemy zrobić Rosji kuku? NIE!!!! Czy byliśmy w stanie zrewanżować się Rosji w 1920/21 za zabory? NIE!, dlaczego? Bo byliśmy i dalej jesteśmy słabi, dramatycznie słabi pod każdym względem a szczególności słabi jesteśmy w kwestii własnej organizacji państwowości i utrzymywaniem porządku i konsekwentnym realizowaniem perspektywicznego rozwoju. Tak więc w interesie naszym jest zamknąć jadaczki psychopatom, olewając ich w publikatorach oraz wziąć się wreszcie do roboty, poprawiając w istotny sposób warunki tworzenia nowych koncepcji technologicznych oraz ich wdrażania do produkcji, umożliwianie rozwoju przedsiębiorczości, która z automatu zmniejszy bezrobocie, zmniejszyć pazerność fiskusa aby ludzie mogli dysponować większymi pieniędzmi, inwestując w swój rozwój, jednocześnie zasilając przez to kasę Państwa. Państwo musi się nauczyć jeść małymi łyżeczkami bo na tym lepiej wyjdzie wedle zasady im bogatsze społeczeństwo tym bogatsze Państwo.

    Musiałem swój post podzielić na 2 części, bo system w jednej części nie chciał wprowadzić.

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać system nie jest przygotowany na tak obszerne komentarze:)

      O tabloidyzacji mediów dyskutowaliśmy już wiele razy. Awantury, pyskówki, przygody sympatycznej rodzinki z Sosnowca, katastrofy drogowe, kolejowe, lotnicze i morskie, to jest to co media podnieca najbardziej, ponieważ najlepiej się sprzedaje. Niestety, to co oglądamy w TV to odpowiedź na zbiorowy gust Polaków. Tacy po prostu jesteśmy jako społeczeństwo. Druga sprawa, to niechęć do nadmiernej krytyki ekipy Tuska, który zdaniem mainstreamowych mediów jest tarczą ochronną przed rządami PiS-u. Gdyby to rząd Kaczyńskiego dał ciała z autostradami przed Euro, znęcaniu nie byłoby końca.

      Panie Andrzeju, na histerię smoleńską nie należy odpowiadać histerią antysmoleńską. Dajmy spokój tym apokaliptycznym wizjom. Oddzielajmy fakty od emocji. To co mi się nie podoba w działaniach rządu, to przede wszystkim odrzucanie wszelkiej krytyki pod swoim adresem związanej z wyjaśnianiem okoliczności katastrofy smoleńskiej. Macierewicz może sobie być świrem, ale efektem działań jego zespołu jest kilka pytań, na które należy odpowiedzieć, zamiast a priori dezawuować jego ekspertów. Nie odzyskanie wraku i czarnych skrzynek to ewidentna porażka rządu Tuska, niezależnie od przyczyn takiego stanu rzeczy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje agresywnych działań, ale w tej sprawie nasza dyplomacja okazała się po prostu nie skuteczna. Jesteśmy członkiem UE, więc należy wykorzystać możliwości dyplomacji unijnej, zamiast się obrażać na krytykę.

      Usuń
    2. Oczywiście Panie Hipokrytesie, że histeria nie powinno się działac na histerię, choć sa teorie, głoszące, że np agresje jedynie siłą można spacyfikować. Nie mniej jednak moja konstrukcja myślenia est mniej więcej taka: Jeśli nie można wymóc pewnych, porządanych zachowań ( chdzi mi o Rosję w stosunku do całokształtu spraw związanych z katastrofą smoleńską) to nie ma po co sobie strzępić jęzory i trzeba czekać na sprzyjające warunki. Warunki takie mogą powstać być może za 50, 100 a może za 500 lat. Nie rzeczy ostatecznych z wyjątkiem śmierci, a i to jest watpliwe ( w przypadku osób wierzących w reinkarnację). Sprawa jest analogiczna z problemem mordu na oficerach. Skoro nie da się tego załatwić teraz, należy zająć się tym co mozna załatwić i czekać na czas kiedy sprawy mordu i katastrofy trafią na podatny grunt do wyjaśnienia.

      Andrzej BJ

      Usuń
    3. Podpisuje sie pod tekstem Andrzeja BJ.
      P.R-Z.

      Usuń
    4. Panie Andrzeju, tym razem się nie zgadzam. Co to znaczy, nie da się? Ten rząd po prostu, z jakichś powodów sobie z tym nie radzi i tyle. Podkulanie ogona, tak samo jak agresja nie jest właściwą metodą prowadzeni polityki zagranicznej. Jeszcze raz powtarzam, jeżeli nie umiemy sami, trzeba spróbować przez UE. I nie mieszajmy do tego mordu katyńskiego, bo to sprawy nieporównywalnego kalibru. No chyba, że ktoś naprawdę wierzy w zamach, ale Pan przecież nie wierzy.

      Usuń
    5. Oczywiście, że nie wierzę w zamach. Jak również nie wierzę, że bez rosyjskiej dobrej woli również się da wyjaśnić w stopniu, w jakim strona polska by sobie życzyła. Po prostu nie da się, nawet przy rozpaczliwych dążeniach strony rządowej, bowiem problem w tym, że Rosja jest Rosją i dla niej kak nie lzja to nie lzja i niukt jej do tego nie przymusi, nawet UE ( w co bardzo wątpię, jeśli chodzi o unijną obronę naszych interesów) UE będzie lawirować bo jej sie nie opłaca być skłócona z Rosją, za dużo by straciła ( szczególnie Niemcy.

      Andrzej BJ

      Usuń
    6. Przesadza Pan. Dlaczego, z punktu widzenia Rosji, ma to być sprawa warta międzynarodowej awantury? No chyba, że ktoś naprawdę wierzy w zamach, ale Pan przecież nie wierzy:)

      Usuń
    7. Pewnie, że nie wierzę :)Dzisiaj już wreszcie puściły mnie nerwy. Zrobie sobie przerwę w czytaniu i słuchaniu publikatorów :)

      Andrzej BJ

      Usuń
    8. Mam nadzieję, że mojego blogu nie zalicza Pan do publikatorów:)

      Usuń
    9. Hahaha, oczywiście, że nie :))

      Andrzej BJ

      Usuń
  6. Przepraszając za wpis w niewłaściwym miejscu, wklejam ponownie:

    Wkurzająca jest stosowana przez wielu publicystów (w tym Twoja Hypokrytesie) teoria symetrii. Co prawda prezes nie jest bez winy, ale premier też ma wiele za uszami, więc remis. Puść sobie jeszcze raz ostatnie przemówienia obu panów i trochę więcej obiektywizmu.

    Zaś odpowiadając na odpowiedź:

    Oczywiście, niech tylko przepełniony miłością do ludzi prezes brzdąknie coś publicznie, to go zaraz te mainstreamy pałą w łeb. A wilczych oczu Tuska nie widzą nigdy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej sytuacji, ja również muszą ponownie wkleić swoją pierwszą odpowiedź:)

      „Mówienie o teorii symetrii to taki zgrabny wytrych, który ma usprawiedliwiać walenie w Kaczyńskiego jak w bęben i pomijanie fuckupów Tuska. Symetria jest wtedy, kiedy słowa i uczynki ważą tyle samo. Ja nigdzie nie twierdzę, że jest remis. Z pewnością nie jest jednak tak, że wszystko co robi Kaczyński jest złe, a wszystko co robi Tusk dobre, jak chciałoby wiele mainstremowych mediów.”

      W dzisiejszym dopisku wyczuwam sarkazm. Ale naprawdę trudno zaprzeczyć, że Donald Tusk jest pieszczoszkiem mediów, któremu wybacza się bardzo wiele. Piszę o tym wyżej, w odpowiedzi na komentarz pana Andrzeja.

      również pozdrawiam

      Usuń
  7. Cytują cie z twittera u Lisa http://natemat.pl/10423,justyna-pochanke-najlepszym-publicysta-2011-roku-az-sprawdze-w-slowniku-definicje-publicystyki

    OdpowiedzUsuń
  8. "Można to zrobić, odnosząc sie merytorycznie do ustaleń ekspertów zespołu Macierewicza"


    Hmm - ja też nie jestem fizykiem ani lotnikiem, natomiast sporo mam do czynienia z szarlatanami, albo (jak pisze Anuszka na blogu mlodyfizyk.blox.pl) normalnymi naukowcami w jednej dziedzinie, a maniakami w innej, lub normalnymi naukowcami przez większy okres życia, lecz przeradzającymi się w maniaków u schyłku kariery...


    I są niestety tacy eksperci, wobec których "ręce opadają" i nie da się dyskutować. Na przykład dawno temu pracując jeszcze w instytucji naukowej miałem (nie)szczęście wymieniać listy z lekarzem, który odkrył, ze nowotwory to w istocie formy grzybów i leczy je preparat krzemowy. Poza tym był to bardzo miły i fachowy chirurg.


    Tak też jest niestety z pomienionymi ekspertami. Profesor Nowaczyk, to tak naprawdę "Assistant Professor", w Polsce ta funkcja odpowiada stanowisku adiunkta. Jest specjalistą od spektroskopii, czyli ma nie większe kwalifikacje do zajmowania się wypadkami lotniczymi niż ja. Nie został nigdy przeszkolony w temacie systemów awionicznych i jak wielu samouków nie zdaje sobie sprawy z błędów, jakie popełnia. Tak na przykład było z poprzednią teorią "profesora" Nowaczyka - "obezwładnieniem" Tupolewa - nie zdawał sobie sprawy, że rejestr jednego z urządzeń nie pracuje ciągle, ale jest odświeżany co sekundę.


    Przepraszam, że tak okrutnie traktuję Kazimierza Nowaczyka, osobę o pięknym życiorysie - ale dlaczego nie reaguje na przedstawianie Go jako "profesora"?


    Podobnie profesor (tym razem prawdziwy) Binieda - może nie wiedział, że eksperymenty z uderzeniem skrzydła lotniczego podobnego samolotu o drzewo były już robione i jakie są wyniki. Symulacja zawsze mniej waży w stosunku do rzeczywistego eksperymentu - chyba, ze wrócimy do czasów scholasyki i Arystotelesa - on tworzył fizykę na zasadzie eksperymentów myślowych (czyli symulacji). Poza tym prof. Binieda nie widnieje na liście członków komisji badających katastrofę Columbii. Być może tworzył dlań ekspertyzy w swojej dziedzinie, ale nie odpowiadał za końcowy stan raportu.


    Tworząc symulacje należy przede wszystkim odnosić się do wszystkich, a nie wybranych faktów. Obaj eksperci negując nadmierne zniżenie samolotu i uderzenie w "pancerna brzozę" nie odpowiedzieli na pytanie - co ją (i wiele innych drzew) złamało. Nie za duża wiara w Ruskich i ich zdolności do tak gigantycznej "maskirowki"? Jak ja zrobili na oczach setek ludzi?


    Trzeci ekspert (ten od wybuchów, które miały oderwać skrzydło i przełamać samolot) nie nie zadał sobie pytania - jak to się stało, że po wybuchu oddzielającego dziób samolotu przyrządy w kabinie pilotów rejestrowały dane z czujników w ogonie?


    Mam wrażenie, że wszyscy trochę zlekceważyli Macierewicza. To już któraś wersja ustaleń jego komisji - pierwsza dotyczyła właśnie "obezwładnienia" Tupolewa. Jeżeli wykaże się absurdalność ustaleń - zgłasza się kolejny ekspert z nową wersją wydarzeń, byle tylko była "bliższa prawdy".

    I to jest curiosum w pracy komisji: eksperci nie zostali raz a dobrze powołani po to, aby coś ustalić, tylko są dokooptowani, jeżeli mają coś do powiedzenia w sprawie "prawdziwej" wersji wydarzeń.

    Myślę, że "mainstreamowe" media lekceważące komisję Macierewicza popełniły jeden błąd - nie przewidziały, że jej "ustalenia" poprze Kaczyński, i że w PiS-ie (po odejściu PJN i SP) nie będzie już nikogo, kto zaprotestuje. Szkoda tylko tych wszystkich publicystów a la Ziemkiewicz - popierając zamach "zużyli" się chyba na dobre.


    A tak w ogóle to masz rewelacyjny blog - dlatego pozwoliłem sobie na tak długi wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czuję się na siłach, żeby wchodzić w merytoryczną dyskusję na temat oceny rewelacji pisowskich ekspertów. Zgadzam się natomiast z konkluzją komentarza. Rząd musi mieć narzędzie do prowadzenia sporu na temat przyczyn katastrofy. Jeżeli jest tak jak piszesz, eksperci od fizyki, awiacji, wypadków lotniczych czy czego tak jeszcze, w trymiga zmiotą panów Nowaczyka i Biniendę. Tylko muszą z nimi zacząć rozmawiać, nawet jeśli uważają ich za oszołomów. Korona im z głowy nie spadnie. Inaczej, pojawia się coraz więcej pytań, na które nie ma odpowiedzi, a postawa rządzących jawi się jako zła wola albo arogancja władzy. Tych pytań nie zadaje wyłącznie Macierewicz. Zadają je również ci, którzy nie wierząc w zamach uważają, że nie dołożono należytej staranności w celu wyjaśnienia tej sprawy. Zwłaszcza, że niektóre ustalenia komisji Millera (choć nie kluczowe) nie są już aktualne, a część oświadczeń rządu nie prawdziwa. Wątpliwości działają na rzecz Jarosława Kaczyńskiego. Wiem, że one zawsze będą, ale z pewnością może być ich mniej. Polecam dzisiejszy wpis na blogu Janiny Jankowskiej.

      Dziękuję za miłe słowa na temat mojego blogu. Zapraszam częściej.

      Usuń
    2. Odnośnie blogu J. Jankowskiej - odpowiem na pytanie o prof. Badena - patologa niedopuszczonego do sekcji.

      Nie wątpię, że prowadził sekcję Kennedy`ego, i zrobił to dobrze, ale kiedy to było? Teraz twierdzi, że rentgen jest lepszy od tomografii komputerowej (widać nie wie, ze tomografia komputerowa wykorzystuje promienie RTG). Uważa też, że przy zderzeniu z ziemią samolotu pędzącego 280 km/g większość powinna przeżyć.

      Każdy patolog czy radiolog wyśmieje jego twierdzenie odnośnie tomografii a każdy lekarz medycyny katastrof poda 10 podobnych przykładów katastrof samolotowych, gdzie nikt nie przeżył (na przykład w Polsce w okolicach Policy).

      I teraz pytanie - dlaczego milczą? A na Miłość Boską po co mają się odzywać? Mało to razy Tusk upokarzał środowisko medyczne - chociażby teraz, twierdząc, że szpitale same powinni zadbać o leki do chemioterapii? Ciekawe za co, jak procedury zostały wycenione w oparciu o najtańsze leki, których nie ma.

      Takiś Tusku mądry? To radź sobie sam! Masz swoje media, dziennikarze siedzą na KRUS-ie i mają 50% koszt uzyskania przychodów, niech pogłówkują. Jak widać szarych komórek wystarczy do podlizu, za mało do rzetelnego dziennikarstwa.

      Usuń
    3. To wszystko nie tłumaczy niedopuszczenia tego patologa do sekcji. Sorry, ale sytuacja w której każdy ekspert powoływany przez drugą stronę, jest z miejsca dezawuowany i ośmieszany wygląda po prostu nie wiarygodnie. Nic by się nie stało gdyby mógł uczestniczyć w badaniu.

      Rząd Donalda Tuska zachowuje się wobec tej sprawy tak nieudolnie, że wygląda to na zwykły cynizm i wyrachowanie. Tusk wie, że im bardziej radykalny Kaczyński, tym lepiej dla niego. Więc pozwala się PiS-owi wyszaleć dorzucając czasem drew do narodowego ognia (określenie Jankowskiej). Mówienie o pełzającym puczu czy rokoszu idealnie wpisuje się w tą strategię.

      I jeszcze mała prośba, żeby podpisywać nickiem swoje komentarze. Dzięki temu, przy innej okazji, będę wiedział, że już wcześniej dyskutowaliśmy:)

      Usuń