czwartek, 12 kwietnia 2012

Łatwe pieniądze



Każda inicjatywa, uderzająca w partykularne interesy partii politycznych zawsze, w pełnej krasie, obnaża hipokryzję polityków. Wszystkie ugrupowania sejmowe, jak jeden mąż, odrzuciły projekt Ruchu Palikota dotyczący zmiany zasad finansowania partii politycznych. Zamiast dotacji budżetowej, w wysokości zależnej od wyniku wyborczego (pod warunkiem, że partia przekroczyła próg 3% głosów), zaproponowano odpis podatkowy w wysokości 1%, na wzór rządowego planu  finansowania Kościołów i Związków Wyznaniowych. Warto zwrócić uwagę, że podobny pomysł, miesiąc temu zgłosił PJN. Z tym, że ich propozycja była bardziej wstrzemięźliwa – 0,3% podatku. Nie wdając się w rozważania na temat wielkości odpisu, sama idea jest bardzo ciekawa. Szkoda, że w Platformie Obywatelskiej nie widać jej entuzjastów. Przecież w 2008 roku, PO występowała z takim samym projektem, a w jej programie politycznym znajdował się postulat całkowitej rezygnacji z subwencji budżetowych na rzecz partii. Tylko, że to były zagrania czysto piarowe, bez szansy na realizację w Sejmie poprzedniej kadencji. Teraz, kiedy wystarczyłoby poprzeć projekt Palikota, by zmiana reguł gry stała się faktem, Platforma jest przeciw. Nie przeszkadza to politykom tej partii dowodzić, że odpis podatkowy jest sprawiedliwym systemem finansowania Kościoła. Podręcznikowy przykład moralności Kalego. Sprawa przeszła niestety bez większego echa w mediach. Poza obchodami rocznicy smoleńskiej, nie było wczoraj interesujących tematów dla dziennikarzy. Jarosław Kaczyński niepodzielnie zawładnął poświąteczną częścią tygodnia.

Ja natomiast uważam, że warto przyjrzeć się bliżej tej propozycji. Zalety są spore. W dzisiejszym systemie, vox populi liczy się tylko przy urnie wyborczej. Potem przez cztery lata politycy mają nas w nosie. Nikt się nie przejmuje realizacją obietnic wyborczych, skoro do następnej elekcji taki szmat czasu. Pamięć ludu jak wiadomo jest krótka, więc podczas kolejnej kampanii da sobie wcisnąć te same brednie. Coroczny odpis podatkowy to bacik w ręku wyborcy, możliwość bieżącej oceny działalności wybrańców narodu. Zmianę preferencji wyborczych partie odczuwałyby bardzo szybko we własnej kiesie. Zapewne mniej gruszek na wierzbie wyrastałoby wtedy w kampanii wyborczej, a politycy musieliby się nauczyć ważyć słowa i czyny. Drugi argument jest nie mniej ważki. Partie polityczne są też poza Sejmem. Dlaczego z moich podatków mają być finansowane wyłącznie ugrupowania sejmowe, skoro nie głosowałem na żadne z nich? Mało tego, działalność niektórych uważam wręcz za szkodliwą. Chcę mieć możliwość adresowania środków finansowych do każdej partii, bez względu na to czy jej przedstawiciele zasiadają w Sejmie czy nie. To dobry sposób na przewietrzenie polskiej sceny politycznej.

Nasuwają się też wątpliwości. Sympatie polityczne to znacznie bardziej wrażliwe dane niż deklarowane wyznanie religijne. Podziały polityczne są tak głębokie, a emocje z nimi związane tak wielkie, że w wielu sytuacjach ujawnienie swoich preferencji może być groźne. Władza i urzędnicy państwowi, którzy mają realny wpływ na nasze życie nie powinni mieć dostępu do tych informacji. Podobnie pracodawcy. Nie mam zielonego pojęcia w jaki sposób można byłoby uporać się z tym problem. Według propozycji PJN, podatnik składałby PIT 0 (zero), w którym deklarowałby partię beneficjenta, co jakoby miałoby zapewniać anonimowość. Nie wyjaśniono jednak jak ten mechanizm miałby działać. To największa słabość tego projektu, zwłaszcza że tajne głosowanie gwarantuje konstytucja. Zapewne też, zwolennicy urawniłowki podniosą larum, że procent podatku od wynagrodzenia menadżera to zupełnie inne pieniądze niż procent pensji pielęgniarki, czy emerytura tokarza. Stąd już tylko krok do zarzutu promowania korupcji politycznej. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Dobrze zarabiających menadżerów jest znacznie mniej niż pielęgniarek. Dlaczego mam wspierać partie, które realizują program godzący w moje interesy? Nie jestem masochistą.

Wygląda na to, że nie odbędzie się nawet dyskusja w mediach na ten temat. Szkoda, bo jakieś zmiany w ustawie o finansowaniu partii politycznych powinny zostać wprowadzone. Przynajmniej partycypacja w subwencjach wszystkich partii, które startowały w wyborach. Swoją drogą ciekawe, że wszyscy ci politycy, nieustannie wycierający sobie gębę demokracją, nie uważają, że istnienie progu 3%, decydującego o finansowaniu z budżetu, jest sprzeczne z regułami demokracji. 

6 komentarzy:

  1. Całkowicie się z Panem zgadzam, Panie Hipokrytesie. Dla mnie scena poltyczna to jeden wielki przekręt, udający walkę o dobro kraju. Już wczoraj pisałem iż ta koalicja nie utrzyma się do końca kadencji, no bo ile jeszcze można znosić niekonsekwencji partii dominującej, która jeszcze pare lat temu uważana była za mocno reformatorską, postulująca za propaństwowymi rozwiązaniami. Obecnie stałej się jej zagorzałym wrogiem, bo po prostu nienawidzę kiedy robi się ze mnie łacha gdy słucham wypowiedzi prominentnych działaczy PO w rządzie, o ich staraniach robienia dobrze społeczeństwu, o ich pietyzm w sprawach Państwa i inne tego typu bzdety.

    Co do odpisu proponowanego przez Palikota - jestem ZA i nie boję się iż ktoś może czytać moje dane osobowe przy wypełnianiu kwitu, na jaka partię chce przeznaczyć swój odpis. Mimo że jestem lewicowicujący, to również jestem otwartym na wszelkie zdrowe inicjatywy innych ugrupowań światopodlądowych, w tym około 75% postulatów KNP w moim przekonaniu sa jak najbardziej rozsądne i zdrowe ( w porównaniu z analogami w obecnym wydaniu), i nie wstydzę się, że będe popierać RP ( jeśli zachowają kierunek działania jak ostatnio przy przedstawianiu projektów ustaw o finansowaniu partii, o ostatniej koszuli, o odpisach na zwiazki wyznaniowe, itp, jak również jestem skłonny zasilać KNP jako jedyną zdroworozsądkowa partię rzeczywistej prawicy.

    Innym problemem są publikatory. Żeby coś dowiedzieć się o ważnych wydarzeniach, to muszę wertować internet, bo telewizyjne programy informatyjne nie raczą komentować w szerszym wymiarze zdarzenia, które maja istotne znaczenie dla obywatela. Mam na myśli choćby przedstawiane projekty ustaw ( np o opisie 1% na partie polityczne). Jednocześnie wałkuje się przez 24 godzin reportarze o działaniach psychopatycznych działaczach psychopatycznej partii. Tu się kłania wojna o abonament RTV. Tusk kiedyś obiecywał iż nie bęzie abonamentu ( i słusznie) bo każdy ma prawo oglądać co chce a nie płacić na tandetę i tubę propagandową jednej słusznej partii (koalicji) akurat rządzącej. Nie widzę problemów aby TVP stworzyło platformę cyfrową z dekoderem. Przypuszczam że 80% programów TV odbieranych jest poprzez satelity, spora część ludzi posiada różnej masci platformy TV, gdzie za nie płaci. Nie wiem dlaczego Polsat Cyfrowy, TV-N, Cyfra TV i inne nie płacą w naszym imieniu zbiorczy abonament na RTV, skoro mają w swojej ofercie kanały TVP? Tylko obywatel musi płacić dodatkowy haracz? Ja chcę mieć wolność wyboru i płacić za to co chę oglądać!!!!!!

    Podsumowując: Żadna partia bedąca przy korycie czyli takie, które są w parlamencie i czerpie finansowe korzyści ( mam nadzieję, że RP ma inne na ten temat zdanie- co wykazał się przy projekcie 1 % na partię). MUSI BYĆ ZMIENIONY SYSTEM. Czy system może zmienić Parlament? NIE!!!!, bo to bije w nich samych. Wydaje mi się, że jedynym wyjściem z takiego obłędu jest albo przewrót coś na wzór Piłsudskiego, w którym zamyka się Zgromadzenie Narodowe oraz Rząd w zamkniętych ośrodkach wczasowych, przystępując do gruntownej sanacji, ale......kto to mógłby zrobić? Drugi przypadek, to powtórka z 1980/81 lub jeszcze lepiej w 1988, albo oddać władzę lepszemu poprzez federalizację.

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakość rządzenie nie ma wielkiego wpływu na trwałość koalicji. Wbrew pozorom okoliczności sprzyjają PO:
      - PSL ze swoim długiem wobec Skarbu Państwa siedzi w kieszeni Rostowskiego, więc musi być grzeczny. Na nową kampanię wyborczą PSL po prostu nie ma pieniędzy.
      - Jarosław Kaczyński szaleje, a efektem tego szaleństwa są nowe wezwania do konsolidacji wokół Platformy (doskonale było to widać we wczorajszych komentarzach medialnych).
      - Poza koalicyjne wsparcie Ruchu Palikota.

      O słabości polskich mediów pisałem nie raz. Tak naprawdę zamieniły się w tabloidy. Coś dawno nie było kolejnego odcinka przygód rodzinki z Sosnowca. Telewizja publiczna wciąż jest łupem politycznym rządzących. Niech więc ją sobie utrzymują z dotacji na partie polityczne, które dostają z budżetu.

      Szczerze mówiąc nie widzę możliwości istotnej zmiany systemu. W dzisiejszej rzeczywistości, rozwiązanie siłowe skazywałoby nas na banicję z cywilizowanego świata. To nie są czasy europejskich dyktatur jak w międzywojniu. Proszę zwrócić uwagę z jakim ostracyzmem spotyka się polityka Orbana, a przecież na Węgrzech nie było żadnego przewrotu. Obawiam się, że fundamentalna zmiana systemu może się dokonać tylko w odpowiedzi na jakiś kataklizm typu bardzo głęboki i dotkliwy kryzys gospodarczy albo wojna. Niestety. Można jeszcze próbować polityki małych kroków, które choć trochę ten system usprawnią. Tylko do tego trzeba mieć wolę zmieniania konstytucji. Ale o tym już też pisałem, ostatnio, dwie notki wcześniej.

      Napisał Pan o sobie, że jest osobą lewicującą, ale otwartą na wszelkie zdrowe inicjatywy innych ugrupowań. Ja z kolei jestem prawicowy (we właściwym rozumieniu tego słowa), ale również chętnie witam sensowne pomysły innych formacji. Pewnie dlatego tak często się zgadzamy:)

      Usuń
  2. O pomyśle odpisu na partie Morozowski pytał JK Bieleckiego. Tak bezrozumnego bełkotu dawno nie widziałem. No po prostu Bielecki nie potrafił powiedzieć jednego sensownego zdania na ten temat.

    ludek

    OdpowiedzUsuń
  3. Wkurzająca jest stosowana przez wielu publicystów (w tym Twoja Hypokrytesie) teoria symetrii. Co prawda prezes nie jest bez winy, ale premier też ma wiele za uszami, więc remis. Puść sobie jeszcze raz ostatnie przemówienia obu panów i trochę więcej obiektywizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówienie o teorii symetrii to taki zgrabny wytrych, który ma usprawiedliwiać walenie w Kaczyńskiego jak w bęben i pomijanie fuckupów Tuska. Symetria jest wtedy, kiedy słowa i uczynki ważą tyle samo. Ja nigdzie nie twierdzę, że jest remis. Z pewnością nie jest jednak tak, że wszystko co robi Kaczyński jest złe, a wszystko co robi Tusk dobre, jak chciałoby wiele mainstremowych mediów.

      Rozumiem też, że powyższy komentarz dotyczy innego wpisu, niż ten pod którym został umieszczony.

      Usuń