środa, 16 listopada 2011

Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy



Blisko miesiąc temu, agencja ratingowa Moody’s, sygnalizowała możliwość obniżenia perspektywy polskiego ratingu kredytowego, a potem również samego ratingu (pisałem o tym w notce „Wsi spokojna, wsi wesoła”), jeśli polski rząd nie rozpocznie programu reform. I co? Sytuacja zewnętrzna, od tamtej pory, wciąż zmienia się jak szalona. Unia Europejska zatrzęsła się w posadach w efekcie awantury wokół bankrutującej Grecji, i Włoch stojących na skraju przepaści. Przez europejskie salony polityczne przetacza się dyskusja na temat racji bytu strefy euro. Tylko w Polsce nuda, nic się nie dzieje. Donald Tusk zmarnował ten czas, z olimpijskim spokojem meblując swój nowy gabinet. Nic zatem dziwnego, że analitycy z Moody’s, zgodnie z zapowiedzią, obniżyli właśnie perspektywę dla polskiego systemu bankowego ze „stabilnej” do „negatywnej”.

W całej tej sprawie ciekawe jest zachowanie szefa NBP, Marka Belki. Od początku konsekwentnie lekceważy zagrożenia wynikające z obniżenia ratingu. Dość zabawnie brzmią dzisiejsze zapewnienia, że ta decyzja nie znajduje uzasadnienia w kondycji sektora bankowego w Polsce, bo polskie banki są dobrze skapitalizowane i stabilne. Prawda, tylko, że banki w Polsce, poza PKO BP, BGŻ, BGK i dwoma lub trzema małymi bankami, należą do zagranicznych instytucji bankowych. Kiepska kondycja finansowa podmiotów dominujących, może mieć istotny wpływ na ich decyzje odnośnie bankowych aktywów w Polsce. Według Belki, ocena Moody’s ma niewielkie znaczenie dla wiarygodności Polski. To także dziwne stwierdzenie, ponieważ  obniżka ratingu (jeśli do niej dojdzie) niemal automatycznie będzie skutkowała wzrostem oprocentowania polskich obligacji, a więc wyższymi kosztami pozyskiwania środków finansowych przez państwo.

Trochę inną technikę zamiatania problemów pod dywan zastosował przed wyborami Jacek Rostowski, choć on posunął się znacznie dalej. We wrześniu, przygotowano projekt budżetu na przyszły rok, który zakładał wzrost PKB na poziomie 4%. Minister Rostowski zarzekał się, że taki plan jest jak najbardziej realny, podczas gdy wszyscy, którzy choć trochę orientują się w sprawach ekonomiczno-finansowych zwracali uwagę, że to skrajnie optymistyczne założenia. Teraz, po wyborach, sam już mówi otwarcie o nowelizacji budżetu, co zamierza przeprowadzić pod płaszczykiem wprowadzenia kolejnych wariantów, oczywiście znacznie bardziej  pesymistycznych. Takie małe oszustwo wyborcze, zastosowane zresztą nie po raz pierwszy (przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku, zrobiono dokładnie to samo).

Politycy, jak długo się da, traktują wyborców dokładnie w myśl zasady, o której śpiewał kiedyś Wojciech Młynarski: „Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. Bardzo jestem ciekaw jak dalece, Donald Tusk, zdecyduje się „zdenerwować babcię” piątkowym expose. Są już oczywiście przecieki na temat problematyki, która w expose się znajdzie, ale ja wolę poczekać z komentarzem na fakty. Mimo wszystko liczę, że doświadczenie czteroletnich rządów koalicji PO-PSL z Donaldem Tukiem na czele, plus ten dodatkowy miesiąc spędzony podobno na pieczołowitych i drobiazgowych przygotowaniach, zaowocują wreszcie konkretnym, kompetentnym planem reform.

Od razu spieszę donieść, że nie usatysfakcjonuje mnie powtórka sprzed 4 lat, lekko zmodyfikowana o czynnik upływu czasu i sytuacyjny kontekst. Widzę jeden sposób, który mógłby ocalić wiarygodność premiera. Chciałbym zobaczyć, że istnieje precyzyjny plan, wpisany w dokładny harmonogram czasowy obejmujący najbliższe trzy lata rządów, z czego w przyszłym roku poszczególne działania rozbite są na konkretne miesiące. Że plan przewiduje reformę finansów publicznych, cięcia w sferze administracji, projekty rozszerzenia zakresu wolności gospodarczej, a nie tylko zwiększanie przychodów budżetowych poprzez mniej lub bardziej zawoalowane podatki. To naprawdę nie może być bicie piany, do którego Donald Tusk  zdążył nas już przyzwyczaić. Najwyższa pora zadbać o to, by nie oglądać kiedyś na ulicach polskich miast, bilbordów podobnych do tego, który otwiera mój dzisiejszy wpis.


Niestety klip z piosenką Wojciecha Młynarskiego „Po co babcię denerwować”, został usunięty z internetu. W tej sytuacji, przypomnę przynajmniej tekst tej wielce aktualnej pieśni.

Koci - łapci, kici, kici
ole, olejanko,
zajmujemy razem z babcią
urocze mieszkanko.
My mieszkamy na parterku,
babcia w oficynce
drepce, żądna informacji o całej rodzince.

Lecz choć u nas trwa od rana
z sodomką gomorka,
babci o tym się nie mówi,
by była w humorku.

Wujek Ziutek, co za smutek,
choć kawał mężczyzny,
świat pożegnał przy pomocy
sznurka od bielizny.
"Co z Ziuteczkiem? - głos babuni
dźwięczy na przygórku. -
Jak mu idzie?" "Idzie, babciu,
idzie - jak po sznurku!"

A dokładniej informować
babci nikt nie śpieszy.
Po co babcię denerwować,
niech się babcia cieszy!

Kuzyneczka Ernestynka,
ozdoba rodziny,
kawki z gniazda wybierała
i spadła z drabiny.
"Co z malutką? - głos babuni
z góry brzmi radośnie. -
Co tam u niej?" "Krzywa rośnie,
babciu, krzywa rośnie!"

A dokładniej informować
babci nikt nie śpieszy.
Po co babcię denerwować,
niech się babcia cieszy!

Tata zasię manko w kasie
miał i siedzi w kiciu,
były o tym wzmianki w prasie,
w "Expressie" i w "Życiu",
ale fakt ten się nie stanie
dla babci udręką,
bowiem się drukuje dla niej
osobne pisemko

Na domowej drukarence
wszystko się wyłuszcza
i w ogóle się babuni
na parter nie wpuszcza!

Aż rodzinnie osiągniemy -
prawda ta nas krzepi -
sytuację, w której może
być nam tylko lepiej,
panie i panowie,
to się babci, koci - łapci,
o tym też nie powie!

Niech zażywa główka siwa
spokojnych pieleszy.
Po co babcię denerwować?
Niech się babcia cieszy!

8 komentarzy:

  1. Te "agencje ratingowe"... Trzeba je odstrzelić!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To tylko w antycznej Grecji (nomen omen) istniał zwyczaj zabijania posłańca przynoszącego złe wieści.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co prawda to nie wykonanie mistrza Wojciecha, ale...

    http://www.youtube.com/watch?v=woKBrw-WT-s

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki. Wszystkie klipy z oryginałem zostały usunięte. Prawdopodobnie ukazała się jakaś płyta DVD z tym utworem i żeby nie robić sobie konkurencji, wydawca zażądał jego usunięcia z sieci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się, ile w tym wieszczenia, a ile załatwiania własnych interesów kosztem innych. No i czasem mylą się ci "posłańcy" a potem jak niepyszni wycofują się rakiem (vide Francja).

    OdpowiedzUsuń
  6. Różnie z tym bywa, ale naprawdę, patrząc z zewnątrz (z wewnątrz zresztą też), trudno pozytywnie ocenić sytuację, w której premier przez cały miesiąc od wyborów nie wykazuje żadnej aktywności. Abstrahując już od kwestii merytorycznych, robi to kiepskie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kłopot się zaczyna, gdy babcia z sobie tylko wiadomych źródeł dowiaduje się prawdy. Czuć wtedy zdenerwowanie rodzinki.

    Babcie, nawet, a może zwłaszcza moherowe, bywają naiwne jak dzieci, ale nie są głupie; nawet w społeczeństwie otumanionym kłamstwem i zglajszchaltowanym propagandą dochodzi do głosu roztropność. Gdy cały czas krzywa rośnie na ekranie, a równocześnie szary człowiek nie ma co włożyć w garnek zaczynają się kłopoty władzy. Na miejscu premiera bym uważał.

    OdpowiedzUsuń
  8. No to już wiemy, że premier postanowił trochę zdenerwować babcię. Ale zawału babcia chyba nie dostanie;)

    OdpowiedzUsuń