czwartek, 5 stycznia 2012

O mediach, słów gorzkich parę


Rys. Andrzej Mleczko

Parę dni temu, na wirtualnych łamach magazynu internetowego Maddogowo, pojawił się ciekawy wywiad z Grzegorzem Miecugowem na temat mediów. Cenię pana Miecugowa za program „Inny punkt widzenia”, w którym prowadzi kameralne rozmowy z ludźmi nauki, kultury i sztuki o współczesnym świecie, jakże dalekie od tandetnego blichtru formatów z udziałem celebrytów, pełnych pajacowania i tekstów o dupie Maryni. Ostatnio pan redaktor trochę mi podpadł, za dość aroganckie reakcje na krytykę stacji telewizyjnej, w której pracuje, tym bardziej więc byłem zaskoczony, że jego ocena kondycji polskich mediów w znacznym stopniu pokrywa się z moją opinią. Wybrałem kilka wypowiedzi, które pozwolę sobie skomentować.

„Stan dziennikarstwa w Polsce nie jest zadowalający. Stan mediów jest opłakany i z każdym rokiem będzie gorzej, dlatego że wymusza to rynek. Tabloidyzację wymusza odbiorca. Przecież to nie jest widzimisię szefów stacji radiowych i telewizyjnych czy szefów gazet, że robi się coraz bardziej płytkie teksty, płytkie materiały. Że dyskusja jest coraz bardziej błaha.”

Zgoda, obawiam się jednak, że schlebianie najniższym gustom oznacza zmierzch tradycyjnych mass mediów. Tabloidyzacja przekazu powoduje, że poprzeczkę obniża się coraz bardziej. Na końcu tej drogi jest informacja ograniczona do poziomu krótkiego smsa, do sklecenia której nie będzie potrzebny już żaden dziennikarz. Przyszłością mediów jest więc odejście od przekazu kierowanego do masowego odbiorcy, na rzecz zidywidualizowanych treści adresowanych do mniejszych grup zainteresowanych, co dzieje się w internecie. W sieci, obok masowych portali, dla których liczba kliknięć (istotna z punktu widzenia reklamodawców) jest znacznie ważniejsza od przekazania informacji, funkcjonują rozmaite nisze oferujące niezależną publicystykę. Choćby blogosfera. Trzeba tylko wydeptać ścieżki prowadzące do miejsc, które uznamy za interesujące, co na początku wymaga niestety nieco determinacji.

„Nie da się ukryć, że o bardzo wielu kolegach wiem, co powiedzą na każdy temat. Nie muszę ich słuchać. Oni są kopią polityków. (…) Jest cała grupa dziennikarzy, tzw. „prawicowych”, którzy zawsze skopią Tuska. Jest grupa dziennikarzy proplatformerskich, którzy zawsze dokopią Jarosławowi Kaczyńskiemu. A ta grupa, która powie raz tak, a raz tak, jest coraz mniejsza.”

Pełna zgoda. Spodziewam się, że w ocenie poszczególnych dziennikarzy pewnie znaleźlibyśmy sporo różnic, ale byłem mile zaskoczony, że Piotr Zaremba, Michał Szuldrzyński i Paweł Lisicki zostali wymienieni w pozytywnym kontekście. Natomiast, z oceny postawy Tomasza Lisa w jego przedwyborczej debacie z Jarosławem Kaczyńskim, pan Grzegorz wyraźnie się wymigał. Nie wierzę, że nie widział tego programu. Niestety, podobnie jak dziennikarzy oceniam większość blogerów politycznych. W znacznej mierze blogosfera jest wtórna. Powiela opinie prezentowane w zawodowych mediach, tyle że w sposób wyostrzony, skrajny, często podany w chamski, prostacki sposób, bo tutaj można sobie pozwolić na więcej. Niektóre blogi to zwykłe szamba, każdego dnia wylewające tony ekskrementów na głowy przeciwników politycznych. Ale są to te same, gotowe oceny, podawane na tacy przez mainstreamowe media. W 8 przypadkach na 10, z góry, bez czytania wiem dokładnie jaki pogląd, w danej sprawie, zaprezentuje ten czy inny bloger. Linia demarkacyjna przebiega wzdłuż podziałów partyjnych i nie ma mowy by zadeklarowany zwolennik PO napisał coś dobrego o Jarosławie Kaczyńskim albo PiS-owiec pochwalił Donalda Tuska. Brakuje w tym wszystkim samodzielnego myślenia i formułowania ocen w kategoriach sprawy, a nie opcji politycznej, która ją podnosi.

„Komentatorzy życia publicznego powinni być osobami całkowicie wolnymi i niezależnymi, także od siebie. Powinni w każdej chwili umieć stanąć z boku i popatrzeć na każdą sprawę z pewnego dystansu. Tak jak na obraz nie patrzy się z bardzo bliska, wtedy widzi się tylko grudki farby. Powinno się zrobić cztery kroki do tyłu, wtedy widzi się całość. (…) Ja też czuję, że jestem w tym centrum. Nie jestem zwolennikiem ani jednych, ani drugich. Jestem z boku.”

Poruszałem ten temat w notce „Święte krowy”. Problem polega na tym, że prawie każdy dziennikarz uważa, że on jest właśnie tym obiektywnym i rzetelnym, podczas gdy widać gołym okiem, kto do której partii „się zapisał”. Ja jestem mniej wymagający od pana Miecugowa. Rzetelność dziennikarska z pewnością by się przydała, ale obiektywizm bym dziennikarzom odpuścił. Mają prawo mieć własne poglądy i trudno oczekiwać, żeby pracowali wbrew sobie. Nie wierzę w stanie z boku. Obawiam się, że ktoś kto rzeczywiście stałby z boku, musiałby prezentować strasznie miałki przekaz. Należy obalić więc wreszcie mit obiektywnego dziennikarstwa i skończyć z hipokryzją w tej sprawie.

„Uważam, że 11 listopada stała się rzecz niewiarygodna. Zaatakowano dziennikarzy, po raz pierwszy chyba identyfikując ich z władzą.”

Dziennikarzy atakowano już znacznie wcześniej, tyle że werbalnie. Poziom agresji debaty publicznej, przy walnym udziale mediów, wspiął się dziś na znacznie wyższy poziom, stąd obserwujemy zjawisko przechodzenia od słów do czynów. Wydarzenia z 11 listopada są o tyle symboliczne, że poza wyjątkowo nierzetelnym przekazem, niektórzy dziennikarze zaangażowali się wprost po jednej ze stron konfliktu, biorąc udział w nakręcaniu spirali agresji. Media dzierżą potężną władzę. To one w znacznym stopniu kreują trzy jej konstytucyjne emanacje.  Polityk, który nie pokazuje się w mediach nie istnieje. Jednocześnie, odpowiedzialność za słowo nie wydaje się być najważniejszą troską mediów.


Cały wywiad, pełen jest naprawdę interesujących refleksji. Został przeprowadzony w duchu programu „Inny punkt widzenia”, z tą wszakże różnicą, że tym razem to Grzegorz Miecugow pełni w nim rolę gościa a nie gospodarza. Zachęcam do lektury.

6 komentarzy:

  1. Sadzę, że każdy komentator polityczny, czy dziennikarz chętnie powie o sobie, że "stoi z boku", mimo że gołym okiem widać, iż jest "po jakiejś stronie". Jest w tym oczywiście pewna doza hipokryzji, gdyż trudno jest oceniać coś całkowicie obiektywnie i nie poddawać się subiektywnym emocjom. Z tego powodu też, jak widać na wielu przykładach, trudno także jest uniknąć agresji debaty politycznej oraz nie ulec odwiecznej manii pogoni za sensacją.
    To, co obecnie obserwujemy w mediach, to spektakl skierowany do tej cześci społeczeństwa, która nie jest w stanie wyrobić sobie własnego zdania na temat natłoku rozgrywających się wydarzeń. Właśnie ta jego część jest szczególnie podatna na wszelkiego rodzaju indoktrynacje, w rezultacie traci nerwy i obawiając się teraźniejszości i przyszłości wychodzi na ulice.
    Natomiast ci, którzy uważają, że potrafią samodzielnie myśleć i mają określiony stosunek do rzeczywistości, z politowaniem obserwują rozgrywający się spektakl, a potem z poczuciem wyższości wyłączają telewizor, czy wyrzucają gazetę.

    OdpowiedzUsuń
  2. nie obchodzą mnie osobiste poglądy dziennikarzy a niestety w stacji, w której red. Miecugow jest dyrektorem nagminnie wysłuchuje różnych komentarzy dziennikarzy do plotek, które z wielką chęcia wysłuchuja i którymi nas karmią. Dziennikarze ci nie są w stanie ocenic faktów bo sa zbyt leniwi aby coś co zawiera kilka zdan wysłuchać czy przeczytac ze zrozumieniem. Często czuje sie jakbyśmy wysłuchali innego przemówienia Premiera czy kogokolwiek. Wybieranie zdania z całości to zwykla manipulacja, która ma służyć nakrecaniu nastrojów.I to samouwielbienie, to pokazywaniu zaproszonemu rozmówcy kto tu jet madry i jaki ten rozmówca mizerniutki jest chocby to byl Prezydent RP. Niestety Polską rządzą media i niestety żle i głupkowa to robia

    OdpowiedzUsuń
  3. @Wojtek
    Tak pewnie jest. Problem w tym, że żyjemy w demokracji gdzie dwóch meneli spod sklepu spożywczego ma dwa razy więcej głosów niż profesor uniwersytetu. Ci, dla których jest ten spektakl, raz na cztery lata meblują nam scenę polityczną, a przy tej okazji, w mediach, odbywa się jeszcze załamywanie rąk nad frekwencją i zaganianie siłą ludu do urn. Zapewne im więcej ignorantów zagłosuje, tym wybór będzie mądrzejszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. @mbpPolka
    Łatwo popaść w uwielbienie kiedy besztani politycy na wszelkie sposoby starają się przypodobać dziennikarzom. Łatwo odnaleźć w sobie boskość i zdolność kreowania rzeczywistości. To wciąga i uzależnia. Stąd też bierze się arogancja. Władza jest fetyszem. Największą liczbę półboskich herosów dziennikarstwa również dostrzegam w TVN 24, ale to w końcu stacja wyspecjalizowana w newsach więc być może jestem niesprawiedliwy. Dlatego też, ten wywiad jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie podejrzewałem Miecugowa o podobne opinie.

    OdpowiedzUsuń
  5. To prawda. Upolitycznienie i tabloidyzacja dziennikarstwa prowadzi do tego, że dokonuje się nie tylko konwergencja dziennikarstwa ze względu na media, ale też i na jego wartość informacyjną czy perswazyjną.
    Najbardziej jest to widoczne w blogosferze. Coraz trudniej odróżnić, które blogi są prowadzone przez zawodowych dziennikarzy, a które przez amatorów, podpisanych czasem imieniem i nazwiskiem (które mi nic nie mówi, ale to znaczy tylko tyle, że mogłem takiego nazwiska dziennikarza nie znać), pseudonimem czy kryptonimem.

    OdpowiedzUsuń
  6. @stefan
    Zgoda. Do tego dochodzi jeszcze słabe rzemiosło dziennikarskie, rozumiane zarówno jako znajomość tematu jak i sprawność polszczyzny czy lekkość pióra. Dlatego trudno odróżnić zdolnych amatorów od zawodowców.

    OdpowiedzUsuń