środa, 28 grudnia 2011

Zbite psy wojny

 
fot. Adam Roik

Prowadzenie wojen to kosztowne zajęcie, ale wojna bywa też opłacalnym interesem. Nie dla nas. Amerykańscy sojusznicy bardzo chętnie dzielą się z nami kosztami tych działań, choć wspólników do podziału łupów witają już bez entuzjazmu. Polakom, to zresztą zupełnie nie przeszkadza. Lubimy wojować dla idei, na nie swoich wojnach. Frazesy o solidarności ze Stanami Zjednoczonymi, albo solidarności z Europą przy innej okazji, są monetą, za którą kupuje się zwyczajowo polską krew, pot i łzy. To jest niestety schorzenie dziedziczne. Tacy Brytyjczycy na przykład, zawsze hołdowali zasadzie walki do ostatniego żołnierza armii sojuszniczej, za co jednym sojusznikom płacili monetę brzęczącą, a mniej wymagającym tą samą, którą dzisiaj płacą nam Amerykanie. Wciąż z łezką w oku wspominamy hołd Churchilla, złożony bohaterskim polskim lotnikom walczących w bitwie o Anglię: „Jeszcze nigdy tak wielu, nie zawdzięczało tak wiele, tak niewielu”. Piękne słowa, prawda? A jak niewiele kosztowały!

No dobra, skoro mamy już armię, warto od czasu do czasu przeszkolić ją w warunkach bojowych, bo koszarowym wojowaniem trudno zdobywać żołnierskie szlify. Fajnie, tylko czy to szkolenie musi kosztować 1 mld zł rocznie (tyle ponoć wydamy na wojnę w Afganistanie w bieżącym roku)? Przy okazji jest w tym masę hipokryzji. Mówi się o misji stabilizacyjnej, demokratyzacji kraju, pomocy dla ludności cywilnej, ale odzierając te deklaracje z pięknych słówek, w Afganistanie jesteśmy po prostu okupantem. Kiedy dowiadujemy się o kolejnych pięciu polskich żołnierzach zabitych w zamachu terrorystycznym, Afgańczycy fetują udaną akcję partyzantów, dzięki której udało się zlikwidować pięciu żołnierzy wroga, okupującego ich kraj. Propaganda zawsze służyła polityce.

Jakby to okrutnie nie brzmiało, żołnierz jest od tego żeby walczyć, więc śmierć to jego ryzyko zawodowe. Ważne, żeby czuł za sobą moralne wsparcie współobywateli i miał pewność, że w przypadku śmierci lub kalectwa, państwo należycie zadba o niego i jego rodzinę. Niestety, od czasu wojny w Wietnamie, konflikty zbrojne państw demokratycznych prowadzone są przed obiektywami kamer telewizyjnych, a opinia publiczna często pod presją histerycznych protestów pacyfistów, na bieżąco, dokonuje moralnych ocen zachowania żołnierzy na polu walki. Stosowane kryteria, zupełnie nie przystają do obciążenia psychicznego żołnierza, narażonego na utratę własnego życia podczas takich misji.  Ze wstydem przyglądałem się nagonce na żołnierzy oskarżonych o ostrzał wioski Nangar Khel. Nie wiem czy może być coś bardziej niszczącego morale wojska. Współczesna wojna nie jest rozrywką gentlemanów. W Afganistanie nie walczy się z regularną, umundurowaną armią. Jak rozpoznać kto jest cywilem, a kto nie? Jeżeli wysłaliśmy tam naszych żołnierzy, winniśmy im choć elementarną solidarność. Tymczasem, z pozycji ciepłego fotela, kapci i filiżanki z kawusią, przyjemnie jest stroić się w szaty sprawiedliwego, nazywając żołnierzy zbrodniarzami wojennymi.

Ale to nie wszystko. Państwo Polskie nie wywiązuje się z powinności wobec współczesnych weteranów i ich rodzin. Dotychczas, żołnierze wracający z misji okaleczeni, nie mogli liczyć prawie na żadne wsparcie ze strony państwa. Ranni uzyskiwali tylko odszkodowania z ubezpieczenia, w wysokości zależnej od stopnia uszkodzenia ciała i to z tych pieniędzy musieli opłacić część kosztów rehabilitacji czy lekarstw, bo NFZ nie refunduje pełnych kosztów leczenia weteranów. To i tak lepiej, niż było. Pierwsi ranni w Iraku nie dostawali nawet odszkodowań, bo ich polisy nie obejmowały strefy działań wojennych (sic!). Poza tym, weterani mogli liczyć jedynie na rentę inwalidzką.

W nadchodzącym roku, ta haniebna sytuacja ma wreszcie ulec zmianie. Od 30 marca 2012, zacznie obowiązywać ustawa o weteranach. Ustawa przewiduje, że poszkodowani żołnierze, będą mogli uzyskać pomoc finansową na dokształcanie na wszystkich poziomach edukacji, będą mieli zapewnione pierwszeństwo zatrudnienia, w jednostkach organizacyjnych podległych MON lub MSWiA, na stanowiskach odpowiadających ich wykształceniu i sprawności. Weterani będą mieli prawo korzystania z bezpłatnych świadczeń opieki zdrowotnej, w zakresie urazów i chorób nabytych podczas działań wojennych, a także do nieodpłatnego otrzymywania leków i wyrobów ortopedycznych. Będą mogli też korzystać ze świadczeń specjalistycznych, finansowanych ze środków publicznych. Zostaną uhonorowani odznaczeniami oraz prawem do asysty honorowej podczas pogrzebu.

Tylko tyle i aż tyle, dla ludzi, których nasi politycy beztrosko wysyłają na cudze wojny, w naszym imieniu. Dla żołnierzy, którym ze współczuciem poświęcamy pięć minut uwagi, kiedy w wiadomościach dowiadujemy się o kolejnych ofiarach pokojowej misji stabilizacyjnej w Afganistanie. Później, już nas nie interesują.

3 komentarze:

  1. Jedna uwaga, potwierdzająca zresztą to, co piszesz. Otóż słynne słowa Churchilla nie dotyczyły Polaków lecz wszystkich pilotów, uczestników Bitwy o Anglię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja! Tak jest! Jak widać trudno się wyzwolić z historycznych mitów:) Dzięki. Załączam link do strony, gdzie można przeczytać jak to było, z tą wypowiedzią Churchilla: http://publicystykaroberta.blox.pl/2008/11/O-kim-mowil-Churchill.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy mieszkaniec Warszawy może zamieszczać darmowe ogłoszenia drobne. Uruchomiliśmy również darmowy katalog firm z Warszawy i najbliższych miejscowości. Natomiast osoby szukające zatrudnienia znajdą na portalu aktualne oferty pracy. Poza tym znajdą Państwo u nas rozkłady jazdy busów, repertuary warszawskich kin i wiele innych przydatnych wiadomości. Zapraszamy na strony najpopularniejszej platformy ogłoszeniowej miasta Warszawa.
    http://stolicalokalnie.pl/

    OdpowiedzUsuń