poniedziałek, 29 października 2012

Myśli nowoczesnego blogera



Rafał A. Ziemkiewicz (RAZ), znany z ostrego pióra publicysta. Zdaniem mainstreamu, pisior, moher, oszołom, betonowy prawicowiec a nawet faszysta. Ci, którzy tak mówią na ogół nie znają żadnej jego książki, czasem tylko rzucą nieżyczliwym okiem na jakiś felieton, by utwierdzić się w swoim przekonaniu. Ziemkiewicz książkowy jest nieco mniej zadziorny od Ziemkiewicza felietonisty, co zrozumiałe ponieważ felieton z natury rzeczy wymaga skrótów myślowych i uproszczeń. Jego publicystyka książkowa opiera się na znacznie lepszej argumentacji, rzetelnych podstawach historycznych, ciekawych obserwacjach natury socjologicznej, dbałości o logikę wywodu i charakteryzuje się większą powściągliwością w ferowaniu wyroków. Ale i tutaj RAZ zapędza się nie raz w skrajności. I kiedy w wywiadzie udzielonym ostatnio Gazecie Wyborczej (co samo w sobie warte jest odnotowania) mówi, że leminga nie trzeba zwalczać tylko pozyskiwać, to jest to zbożny cel. Szkoda tylko, że w drodze do jego realizacji niepotrzebnie zraża do siebie tych, których chciałby pozyskać.

Niestety, widać to już w tytułach jego książek. Spójrzmy. „Michnikowszczyzna”, naprawdę interesująca analiza polskiej transformacji ustrojowej, kształtowania się nowych elit i podziałów społecznych. Na gruncie historycznym, w znacznej mierze zbieżna z pracami Antoniego Dudka („Reglamentowana rewolucja”, „Historia polityczna Polski 1989-2005”), którego uważam za obiektywnego badacza historii najnowszej. W wymiarze politycznym jest drobiazgową polemiką z tezami stawianymi przez Adama Michnika w jego książkach i artykułach publikowanych na łamach Gazety Wyborczej, która wskazuje, że myślenie o współczesnej Polsce byłego naczelnego Wyborczej, a zarazem głównego ideologa III RP, ukształtowały pewne historyczne fobie. Rzecz jest solidnie udokumentowana, opisana bez zbędnego zacietrzewienia. Można oczywiście nie zgodzić się z Ziemkiewiczem ale nie widzę powodu, dla którego ktoś o zupełnie innych poglądach politycznych miałby czytać tę książkę z obrzydzeniem. Niestety, ów ktoś zapewne po tę książkę nie sięgnie, właśnie z uwagi na kontrowersyjny tytuł. Ewentualnie rozpocznie lekturę z silnym nastawieniem negatywnym co uniemożliwia jej obiektywną ocenę. Rozumiem, że chodziło o prowokację, ale taka prowokacja od razu ustawia odbiór książki w sposób sprzeczny z celem, jeśli jest nim skłonienie adwersarza do refleksji. Jeszcze gorzej wygląda to w przypadku „Polactwa”. Tak mocny tytuł do maksimum ułatwia robotę krytykom, którzy z miejsca przeładowują broń. Właściwie nie muszą czytać książki żeby formułować zarzut pogardy autora dla Polaków. Cóż, metoda pedagogiczna w myśl której najpierw trzeba walnąć w łeb, by otrzeźwić delikwenta i dopiero potem prowadzić wykład, moim zdaniem się nie sprawdza.

Nie inaczej jest w przypadku najnowszej książki Ziemkiewicza „Myśli nowoczesnego endeka”. Choć w znacznej mierze powtarza tu albo rozwija tezy zawarte we wcześniejszych swoich książkach, analiza polityczna oparta na obserwacji, że dzisiejsza mentalność Polaków ma w gruncie rzeczy charakter postkolonialny, jest moim zdaniem bardzo celna. Równie trafna jest analogia do najbardziej chyba znanej pracy Romana Dmowskiego pod tytułem „Myśli nowoczesnego Polaka”. W 1933 roku, w przedmowie do kolejnego wydania swojego dzieła Dmowski pisze: „To, co się przez tyle pokoleń zabagniało, nie da się oczyścić przez sam fakt odbudowania państwa. Trzeba odbudować duszę narodu”. W tym zdaniu zamyka się cała prawda również o współczesnej Polsce, którą próbuje wskrzesić RAZ. Nawiązując do Dmowskiego wskazuje, że pozytywistyczne cele przedwojennej endecji w znacznym stopniu są dzisiaj aktualne. I o ile od strony formalnej trudno się przyczepić do tytułu, to jest przecież jasne, że z punktu widzenia mainstreamu z miejsca prowadzi on do skojarzeń z antysemityzmem i faszyzmem, ograniczając krąg potencjalnych czytelników książki. Bo w historiografii głównego nurtu Dmowski ma jeszcze gorszą reputację niż Ziemkiewicz. To chwalebne, że autor próbuje odkłamać krzywdzący wizerunek tego wielkiego męża stanu i Narodowej Demokracji jako siły politycznej, ale moim zdaniem to o jedna pieczeń za dużo na tym ogniu. Z ignorancją historyczną należy walczyć, jednak lepiej robić to przy innej okazji.

Ale to nie wszystko. Sama książka ma też nieco bardziej emocjonalny charakter niż poprzednie. Ziemkiewicz popełnia ten sam błąd, który wytyka Kaczyńskiemu. Daje się miejscami ponieść, opisując rzeczywistość językiem skrajności, zbyt często widząc spisek tam gdzie ja widzę raczej lenistwo i głupotę. Ten styl bardzo się różni od stylu Dmowskiego. Diagnoza jest słuszna, ale sposób komunikacji powoduje, że emocje odwracają uwagę od meritum. A przecież pisząc o mafii i o sekcie czyli PO i PiS-ie (nie ukrywając wszakże, że bliżej mu do sekty) RAZ wytyka błędy obu stronom politycznego sporu. Gdyby to danie podawać na chłodno, mogłoby być strawne również dla wielu dzisiejszych oponentów. A jak pisał Dmowski w odniesieniu do swojego dzieła, które stało się inspiracją dla Ziemkiewicza: "Nie tyle mi idzie o to, żeby czytelnik przyjął moje poglądy, ile żeby myślał nad poruszonymi przeze mnie sprawami".

6 komentarzy:

  1. Rety - jaki uczony tekst :) Nic dziwnego, że mój komentarz jest pierwszy. Ale nie będzie merytoryczny. Do jego napisania uprawnia mnie jedynie fakt, że jestem posiadaczem książki "Michnikowszczyzna", którą mój syn dostał (czyli dokładnie on jest tym posiadaczem) od gentelmana, którego opisałem na swoim blogu w tekście "WRS- BLISKIE SPOTKANIE". Ów gentelman zapewne nie wydał na wspomnianą książkę 29,99 PLN (taka cena jest wydrukowana na okładce) przewidując zapewne, że książka nie zostanie przeczytana. I tak jest do tej pory, a wydawnictwo "Red Horse", które ją wydało pewnie się także na niej nie wzbogaciło, bo już nie istnieje. Na świecie jest tyle pięknych książek: "Mistrz i Małgorzata", Pani Bovary", "Sto lat samotności", tysiące innych - przeczytałeś je Hipokrytesie? Czasu jest mało.

    Dlaczego z góry deprecjonuję autora, którego książki nie przeczytałem (a z tekstu wynika, że napisał jeszcze inne - uparty). Ano na podstawie przysłowia, które mówi - pokaż mi swoich przyjaciół, a powiem ci kim jesteś, które można nieco zmienić i wtedy by brzmiało - pokaż mi gdzie piszesz, a ja ci powiem co piszesz.

    Pozdrawiam
    W.S.

    wrskalski.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam bardzo dużo książek. Z różnych dziedzin, choć literatury pięknej coraz mniej. Uważam natomiast, że komentowanie polityki bez znajomości historii, bez dociekliwości pozwalającej zrozumieć mechanizmy społeczne, które ukształtowały i kształtują współczesną rzeczywistość jest bezwartościowym biciem piany. Obserwacja przepychanek dwóch głównych partii to dalece za mało, żeby rozumieć politykę. Mnie polityka po prostu interesuje, dlatego słucham i czytam ludzi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia na ten temat. A Ziemkiewicz, moim zdaniem, ma.

      pozdrawiam

      Usuń
  2. ,,Michnikowszczyzna'', jak i inne płody RAZa, to opasłe tomiska. Monumentalności książkom przysparzają pierwiastki, mitotwórcze, nasenne i paszkwilowo-oszczercze.
    Na r a z i e nie zarabia się lecz traci. Otóż zyski z wydania ,,dzieł wszystkich'' paszkwilanta jeszcze przekraczają koszta sprostowań, przeprosin i ugód z obszczekiwanymi w wiekopomnych dziełach. Na r a z i e.
    Chodzą słuchy, że następna książka RAZa będzie nosiła tytuł ,,Przepraszam''.
    Trwają zapisy subskrybenckie.
    Vespa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Jest mój ulubiony komentator. I Ty przeczytałeś choć jedną książkę Ziemkiewicza? Pamiętając Twoje komentarze, nie wierzę, że byłbyś w stanie przemóc fizyczne obrzydzenie.

      Usuń
  3. Nie lubię Ziemkiewicza, a właściwie bardzo nie lubię. Tak samo z tej stajni Semkę i Terlikowskiego Wymądrzają się jakby ich prawda była objawiona. Tym czasem pierwszy urodzony w 1964, drugi w 1965 a trzeci w 1974. Ich względna dojrzałość umożliwiająca wyważoną, w miare obiektywną ocenę wydarzeń przypada na mniej więcej 1984-1985 w dwóch pierwszych przypadkach i ....1994-5 w trzecim przypadku. Ludzie którzy się mądrzą bezpośrednio nie doświadczając sfery, którą oceniają - dla mnie nie są do przyjęcia. Ja jestem z 1952 roku a dopiero w obecnym 15 leciu jestem w stanie ogarnąć dzieje i ich przyczynowość bez napinania się. Co dopiero oceniać czasy Piłsudskiego, Dmowskiego których doświadczać nie mogłem, zatem tamte czasy nie wartościuje oceniając je, po prostu przyjmuję do wiadomości zdobywane informacje co najwyżej dokonuje poza ocenne spostrzeżenia.

    Pozdrawiam
    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubić wolno, natomiast generalnie warto wiedzieć czego się nie lubi. A Pan wrzucił Ziemkiewicza do jednego worka z Semką (małe piwo) i Terlikowskim (to już kompletne nieporozumienie), co sugeruje, że żadnej książki RAZ-a Pan nie czytał. A mógłby się Pan bardzo zdziwić znajdując w nich szereg spostrzeżeń, ocen i postulatów niezwykle zbieżnych z formułowanymi przez Pana w komentarzach na moim blogu. Polecam zwłaszcza „Czas wrzeszczących staruszków”.

      Przyjęcie tezy, w myśl której, na temat historii mieliby wypowiadać się wyłącznie jej uczestnicy oznaczałoby, że taka dziedzina nauki jak historia nie może w ogóle istnieć, ponieważ umiera wraz z ostatnimi uczestnikami wydarzeń. Zresztą w kwestii obiektywizmu uczestników historii jestem przeciwnego zdania. Oceny historyczne należy formułować z dystansu, dysponując pełnym spektrum faktów, poznając przyczyny i rozumiejąc skutki, mając do dyspozycji relacje różnych jej uczestników, a nie przez pryzmat własnych doświadczeń, które mogą się mieć nijak do zachodzących procesów historycznych.

      pozdrawiam

      Usuń