czwartek, 10 maja 2012

Po pierwsze nie szkodzić czyli bojkot 2012



Występy polskiej reprezentacji, kibiców raczej nie rzucą na kolana. Rozgrzebane drogi, autostrady i miasta (vide radosna twórczość Madame HGW w Warszawie) również. Hit „Koko spoko”, jako wizytówka polskiej kultury to też nie jest szczyt szczęścia. Co zostaje? Atmosfera sportowego święta, którą uparli się popsuć hipokryci z UE, wspierani przez ogarniętego pomrocznością jasną, jednego z przywódców opozycji.

Pięć lat przygotowań, blisko 100 mld złotych wydanych na infrastrukturę, do znudzenia powtarzane zaklęcia, że musimy zaprezentować się z jak najlepszej strony i pokazać, że Polska leży w Europie, a nie w Azji. Sprawić, by ta kosztowna impreza procentowała w przyszłości, zachęcając rzesze turystów do wizyt w naszym kraju. Ja akurat dość kiepsko imaginują sobie taką bezpośrednią zależność, ale politycy niestrudzenie wbijali nam do głów tę argumentację. A teraz, za pięć dwunasta, postanowili zabawić się zapałkami. Mam wszakże nadzieję, że ta antyukraińska krucjata nie popsuje sportowego święta. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wylewał łez, że ten czy inny unijny urzędas nie przywlecze swych czterech liter na stadion. Ale wizerunek Polski, na dobre i złe splecionej w tym przedsięwzięciu z ukraińskim sąsiadem, zapewne ucierpi. Zwłaszcza, że nasi wybrańcy bardzo się o to starają. Powód bojkotu to zwykła hucpa. Ani zły czarownik Janukowycz nie jest takim strasznym satrapą (jest wielu znacznie gorszych, których jakoś się nie bojkotuje), ani księżniczka Tymoszenko nie jest dziewicą orleańską, ani jej uwięzienie nie zaczęło się wczoraj. A kolonia karna, czym z lubością epatują media wykorzystując skojarzenie z sowieckim łagrem, jest zwykłym ukraińskim więzieniem.

Tymczasem, polskie władze zupełnie nie potrafią się zachować. Zamiast demonstracji solidarności z Ukrainą, pojawiają się sprzeczne sygnały i chore pomysły. Komisarz Europejski Janusz Lewandowski wpisuje się w bojkot wraz z resztą darmozjadów z Brukseli. Donald Tusk milczy jak sfinks, nie zamierzając powstrzymywać swojej niemieckiej przyjaciółki i stada unijnych baranów ślepo podążających za przewodnikiem stada. Zabiera głos dopiero wtedy, gdy rzecz została sprowadzona do walki na sztachety na własnym podwórku. Kuriozalny występ Jarosława Kaczyńskiego, zwieńczony apelem o wykolegowanie ukraińskiego partnera wypada pominąć litościwym milczeniem. Dzisiaj natomiast, na wyżyny arogancji wspiął się prezydent Komorowski. Udzielanie wskazówek, dotyczących konieczności dokonania zmian w ukraińskim prawie, jakie raczył był udzielić prezydentowi sąsiedniego państwa, to już nie gafa a grubiaństwo. W dodatku przeciw skuteczne. W ten sposób przemawia udzielny książę do wasala. Żaden szanujący się przywódca nie może z tych zaleceń skorzystać, nawet gdyby chciał. Już widzę tą radość Polaków, gdyby Putin w publicznym wystąpieniu zapragnął przekazać naszemu pryncypałowi kilka wytycznych, w zakresie zmian w polskim systemie prawnym.

Nie należę do wielbicieli Ukraińców, ale rozumiem, że wyrwanie Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów leży w naszym interesie politycznym. Od czasu pomarańczowej rewolucji zrobiliśmy wiele żeby zbudować ciepłe relacje z tym krajem. Jak można więc, w tak bezsensowny sposób trwonić teraz ten kapitał? Za pół roku, nikt już nie będzie pamiętał o kanclerz Merkel et consortes, bojkotujących piłkarską imprezę. Ale arogancji Bronisława Komorowskiego i wiarołomnych pomysłów Jarosława Kaczyńskiego Ukraińcy pewnie nam nie zapomną.

13 komentarzy:

  1. Pytanie, czy Ukraińcy patrzą na sprawę przez te okulary, co my? Może dla nich nie ma (gdybam) podstawowej kwestii pod tytułem: czy Zachód, czy Wschód, czy unijna, czy rosyjska strefa wpływów... na takich hasłach wyjechała do władzy ekipa Tymoszenko, Juszczenki i cała ta Pomarańczowa Rewolucja. Myślę, że to była tylko sfera deklaratywna, a nie faktyczne chęci uzachodnienia. Ukraińcy mają potencjał, aby zrobić coś, co nam się nie udało - stanowić pomost między wschodem i zachodem. Aby tego dokonać nie mogą się przetransformować w ciągu 5 lat w liberalną demokrację (zjadłaby ich dzika prywatyzacja i tyle - część dostałaby w zamian pracę w call center), nie mogą też zamieniać się w drugą Białoruś. Ciekaw jestem jak ten kraj się będzie rozwijał... na pewno nie tak, jak mu zagra Belweder.

    Generalnie pod artykułem (że hucpa, że grubiaństwo, że pomroczność Jarosława Polskęzbawa, że asekuranctwo Tuska) podpisuję się czterema kończynami.

    Slowikozofia.pl - Rozważania o wolności i ateizmie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ukraina to ciekawy temat, a ja nie jestem tu ekspertem. Wschód i zachód Ukrainy to różne interesy i sympatie polityczne, więc trudno chyba mówić o tym czego chcą Ukraińcy en masse. Nam pozostaje obstawić korzystniejszą dla nas opcję. Sądzę natomiast, że akurat do oceny sytuacji w sprawie EURO 2012 nie jest konieczna jakaś tajemna wiedza na temat tego kraju. Mistrzostwa Europy są wspólnym projektem i w naszym interesie leży, by wypadły jak najlepiej. To zbyt kosztowna zabawka, żeby bawić się nią w ten sposób. Robienie czegokolwiek co może zaszkodzić wizerunkowi imprezy to zwykła dywersja. O ile inne kraje europejskie mogą sobie pozwolić na takie anse, to w naszym przypadku jest to piramidalna głupota.

      Usuń
    2. napisałes fajny komentarz ale go straciłem...

      dlatego tylko linki:

      http://geopolityka.nowyekran.pl/post/38173,ukraina-strategiczny-partner-polski

      http://www.2o.fora.pl/swiat,31/mapy-wyborow-na-ukrainie,4689.html

      tak pod rozwage.

      pozdro,

      Usuń
    3. W znacznej mierze zgadzam się z linkowanym tekstem. Ale w moim przekonaniu, odciąganie Ukrainy od Rosji wcale nie musi oznaczać wpychania jej do Unii Europejskiej, a przynajmniej nie w ciągu najbliższej dekady. Zresztą, czym będzie UE za 10 lat? Kryzys finansowy bezlitośnie obnażył słabości projektu ścisłej integracji. Z dzisiejszego punktu widzenia, dalsze rozszerzanie UE, o państwo z rozklekotaną, postsowiecką gospodarką, niestabilne i wewnętrznie podzielone to jakieś szaleństwo.

      Nie zgadzam się natomiast z tezą, że Ukraina nie powinna być traktowana jako partner przez Warszawę. Resentymentów historycznych nie należy lekceważyć, ale nie mogą być głównym wyznacznikiem naszej polityki zagranicznej.

      Usuń
    4. Co do pierwszej części to UE może podzielić los rozczłonkowanej Ukrainy. Ciekawie byłoby pogdybać ale to raczej nie w formie komentarza.

      Co do resentymentów to z tego co tak chłodnym okiem obserwuję to ja nie widzę wśród Polaków jakiś wielkich animozji anty-ukraińskich...za to po drugiej stronie widzę pomniki, tablice, laurki dla faceta ( środowiska) którego idee kosztowały życie ok 100 000 osób narodowości polskiej. Gdzie zatem te resentymenty? U kogo swoista rekompensata własnej niemocy i ograniczeń nabiera rangi państwowej polityki historycznej?

      Czym jest polityka zagraniczna suwerennego kraju? Jakie cele jej przyświecają? Jakimi metodami je realizuje?etc...ale to już kolejny nowy wpis:)

      Pozdrowienia!
      Njusacz

      Usuń
    5. Resentymenty po stronie ukraińskiej są silniejsze ponieważ stanowią element budowy tożsamości narodowej Ukraińców. Ale tworzenie mitu Bandery, w końcówce kadencji Juszczenki spowodowało wiele kontrowersji również na samej Ukrainie. Nie chcę w tym grzebać. Daleki jestem od tezy: „nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”, ale nie sądzę by Ukraina pozostająca w rosyjskiej strefie wpływów była dla nas lepszym rozwiązaniem.

      również pozdrawiam

      Usuń
  2. Przydybać ,,Gajowego'' fakturującego (a m b a s a d o r ?) Ukrainie w rezygnacji z kołchozu wschodniego na rzecz zachodniego. Dostrzec protekcjonalizm, klientelizm, patriarchalizm...i zwykłe kołtuństwo (plica polonika) ,,Lachów'' w postrzeganiu XXI-wiecznej rzeczywistości.
    Serwilizm wobec Zachodu, faryzeizm-Wschodu a wobec niebios naturę Judaszy.
    I to ponoć z inspiracji paranoika z Żoliborza?
    Pogratulować refleksu.
    Vespa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz: Pogratulować refleksu.

      Zapominasz(?) zatem o tym, że pośpiech jest dobry przy łapaniu pcheł!

      Pozostałe spostrzeżenia opisałeś/łaś tak hermetycznym językiem, że trzeba domyślać się co chcesz przekazać. Przyznasz, że polemika z wyobrażeniami bywa koślawa. Dlatego proszę, opisz bardziej kwieciście co masz na myśli.

      Pozdro,
      Njusacz

      Usuń
    2. Vespo, mam ten sam problem co Njusacz:) Przychylam się więc do prośby kolegi piętro wyżej.

      Usuń
  3. Zgadzam się z Panem, Panie Hipokrytesie, powiem więcej, ten europejski kociokwik to strach przed precedensem ukraińskim w materii karania decydentów państwowych za zwyczajne przekręty na szkodę obywateli.W Polsce praktycznie cała elita polityczna powinna siedzieć i nie widzę przeciwskazań aby takie prawo mogło funkcjonować.

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szalejmy:) Biorąc pod uwagę kondycję naszej klasy politycznej, panowie wsadzaliby się nawzajem do ciupy zaraz po zmianie władzy. Powód zawsze się znajdzie. Ja nie chcę oceniać czy w świetle ukraińskiego prawa Julia Tymoszenko powinna siedzieć, czy nie. Jestem natomiast przekonany, że z moralnego punktu widzenia ma sporo za uszami. Dlatego wkurza mnie robienie z niej niemal świętej.

      Usuń
  4. Podobno zarówno Tymoszenko jak i Janukowycz mają i to sporo na swoich sumieniach. Jeśli chodzi o Tymoszenko to nie robi się, na mój gust, fortuny w tak krótkim czasie - no chyba że ma się bogatych przodków ....... magnacko - królewskich, ale chyba sowieci już z takimi na Ukrainie się dawno rozprawili. Co do kwestii wsadzania się na wzajem to czemu nie :) w końcu, w naturalny sposób społeczeństwo pozbyło by się chorej elity politycznej :)

    Andrzej BJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi fortunami to jest taki kłopot, że w znaczniej mierze powstały zgodnie z obowiązującymi wtedy przepisami prawa. To ten sam mechanizm, który zbudował system oligarchii w Rosji i pozwolił na uwłaszczenie nomenklatury w Polsce. Tyle, że u nas skala była nieporównywalnie mniejsza.

      Usuń