Obserwując przebieg afery Amber Gold mam wrażenie, że w
ferworze walki całą sprawę zdominowały oceny wypaczające nieco rzeczywistość.
Nie jest moją intencją obrona twórców tego parabanku, ale warto zwrócić uwagę na fakty,
które powinny skłaniać do refleksji.
Wbrew obowiązującej narracji, model biznesowy Amber Gold wcale
nie musiał być piramidą finansową. Przypominam, że piramida finansowa to
struktura, w której wypłaty dla wcześniejszych uczestników są realizowane z
wpłat uczestników późniejszych. Tymczasem, od 2009 roku, w którym Amber Gold
rozpoczęło działalność, cena złota na światowych giełdach wzrosła o ponad 100%.
Przy założeniu aktywnej działalności spekulacyjnej rentowność Amber Gold powinna
być jeszcze wyższa. W każdym bądź razie, na poziomie umożliwiającym realizację
wypłat z lokat oprocentowanych w różnym czasie na poziomie między 10% a 13%,
nawet do 16,5% w skali roku przy lokacie na okres ponad 3 lat. Co więcej, w
czasach kryzysu i realnej groźby drukowania pustego pieniądza, rentowność
inwestycji w złoto nie jest raczej zagrożona. Do czasu zmiany trendu, Amber Gold
powinno więc zarabiać jeżeli pozyskane środki finansowe faktycznie lokowałoby w
złoto. Niekoniecznie w złote sztabki układane na półkach w podziemnym skarbcu,
ale na przykład w kontrakty terminowe na złoty kruszec. Jeżeli więc Amber Gold upadło,
to nie z uwagi na zły model biznesowy, ale dlatego, że nie inwestowało w złoto
lub instrumenty finansowe oparte na złocie. Albo z jeszcze innego powodu, o
którym później. Dlatego też trudno twierdzić, że klienci parabanku wykazali się
ignorancją ekonomiczną. Paradoksalnie może być nawet odwrotnie, ponieważ przeprowadzenie
analizy ekonomicznej, przed założeniem lokaty w Amber Gold rodziło rekomendację
pozytywną. Ktoś mógłby oczywiście powiedzieć, że mając tę wiedzę należało samodzielnie
inwestować w złoto zmaterializowane w postaci sztabek, zamiast w produkt
oparty na złocie. Prawda, ale tu już wychodzimy poza obszar oceny realności
oferty Amber Gold, wkraczając w dyskusję na temat optymalizacji inwestycji.
Czy na pewno jednak spółka nie inwestowała w złoto? Jeszcze
kilka dni temu wydawało się to niemal pewne, teraz pojawiły się rysy na
tej wiedzy. Podano, że w Amber Gold znaleziono majątek w wysokości 100 mln zł,
a nie 40 mln zł jak wcześniej informowano. Trudno więc wykluczyć, czy po
dokładniejszym sprawdzeniu nie znajdą się jeszcze jakieś aktywa, na przykład papiery
wartościowe lub instrumenty pochodne typu opcje? Wcale bym się nie zdziwił. Znając
„wysokie kwalifikacje” kadr pracujących na rzecz instytucji państwowych może
się okazać, że ustanowiony przez sąd zarządca przymusowy nie za bardzo kojarzy
co to są opcje i że to cholerstwo może być coś warte.
Drugi hipotetyczny powód upadku spółki pokrywa się z linią
obrony Marcina Plichty. Warto przypomnieć, że afera Amber Gold wybuchła ponieważ
w mediach pojawiły się informacje o tym, że spółka jest piramidą finansową, a
nie dlatego, że przestała realizować wypłaty z lokat. A przecież zastrzeżenia
do jej działalności nie były żadnym nowym odkryciem. Od ponad dwóch lat firma
znajdowała się na liście alertów Komisji Nadzoru Finansowego, czyli podmiotów nie
posiadających licencji na wykonywanie czynności bankowych, w szczególności na
przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obciążenia ich ryzykiem.
Banki (również parabanki) są instytucjami zaufania
publicznego. Żadna instytucja o charakterze bankowym nie posiada bowiem środków
finansowych umożliwiających natychmiastowe wypłaty dla wszystkich swoich
klientów. Zniszczenie zaufania poprzez nagonkę medialną musi wywołać zmasowany szturm
na placówki banku i wobec niemożliwości realizacji roszczeń, doprowadzić do
jego upadku. A przecież banków nie nazywamy piramidami finansowymi. Kluczowe więc pozostaje pytanie, na które wciąż brakuje odpowiedzi. Co stało się z resztą pieniędzy klientów Amber Gold?
Na koniec ciekawostka. Piramida finansowa, piramidzie finansowej
nie równa. Niektóre są licencjonowane i państwo zmusza nas by wpłacać do nich
pieniądze. Niedawno, furorę w sieci
zrobiło zabawne zestawienie porównawcze Amber Gold i pewnej instytucji
państwowej. Wnioski nie są druzgocące dla Amber Gold:)
PS Podobny punkt widzenia do przedstawionego w tym wpisie, w
nieco bardziej analitycznym ujęciu zaprezentował Rafał Hirsch, który trochę mnie
ubiegł swoim dzisiejszym wpisem.
To prawda - nawet największy bank zawiesi wypłaty, gdy klienci zaczną masowo(na przykład pod wpływem złej plotki) wycofywać depozyty. I nikt wtedy właścicieli banku do więzienia nie zamyka. Ale Amber Gold łamał prawo na innym odcinku. Mianowicie prowadził działalność polegającą na obciążaniu depozytów ryzykiem - a to już jest działalność wymagająca stosownego zezwolenia. A takowego Amber Gold nie miał. Cena złota nie musiała rosnąć i na przestrzeni lat 2009 - 2012 miały miejsce także gwałtowne spadki. Moim zdaniem, to nie mogło się udać. Cena nie może przecież rosnąć w nieskończoność. Takie założenie miał już Lech Grobelny - uważał, że cena dolara w stosunku do złotego może tylko i wyłącznie zmieniać się na korzyść dolara. Dzisiaj możemy powiedzieć - naiwniak. No, ale on był pionierem takiego rozumowania. Inni powinni wyciągnąć wnioski z jego porażki. Jeżeli nie wyciągnęli, to są naiwniakami do kwadratu. Jeżeli wyciągnęli, a dalej postępowali tak jak postępowali - to mieli złą wolę.
OdpowiedzUsuńI jeszcze o prawie Godwina. Nic o nim nie wiedziałem i w pierwszej chwili myślałem, że to Gowin, ledwo zaczął urzędowanie, a już wymyślił jakieś prawo. Może za mało czytam, ale to chyba mocno skrajne prawo.
Pozdrawiam
W.S.
Mój tekst nie ma na celu usprawiedliwiania działalności Amber Gold, tylko wskazanie na niekonsekwencje aktualnie obowiązującej narracji. Jasne, że w nieskończoność nic nie rośnie, ale w okresie, o którym mówimy model biznesowy AG powinien akurat działać bo trend był i jest silnie rosnący (niezależnie od lokalnych spadków). Co więcej, wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że złoto powinno dalej rosnąć bo tak już jest, że jak trwoga to do Boga… i złota;) Co innego więc zły model biznesowy, co innego zwykłe oszustwo.
UsuńNajsmutniejsza w tym wszystkim jest słabość państwa, bo niezależnie od innych kwestii Plichta, z wyrokami na koncie po prostu nie miał prawa prowadzić tego biznesu. Co do licencji to nie ma tu chyba jasności. Tego właśnie dotyczył alert KNF, który pojawił się w marcu lub kwietniu 2010 roku. Gdyby to było przestępstwo nie byłoby alertu tylko prokurator.
Z innej beczki. Prawo Godwina bardzo mi się podoba ponieważ w sposób niezwykle lapidarny, trafny i w dodatku z humorem pointuje pewien zabieg erystyczny, który zwykle wprowadza dyskusję w rejon gdzie nie ma już o czym dyskutować:)
pozdrawiam