środa, 13 maja 2015

Projekt „Donald Tusk”




Często zarzucałem PiS-owi, że nie uczy się na błędach, że nie wyciąga wniosków. Myliłem się. Po serii porażek Jarosław Kaczyński wzorowo odrobił lekcje. Konkluzja okazała się prosta. Żeby wygrać, twarzą partii musi być Donald Tusk.

Skąd go wziąć, skoro jest w innej partii? Należy znaleźć kopię u siebie. Musi być równie gładki, sympatyczny, zręczny, elokwentny i europejskiego formatu. Zupełnie nie podobny do ponurych postaci zaludniających szeregi PiS. Prototyp, profesor Gliński, jeszcze nie zachwycał, w końcu pierwsze koty za płoty. Za to Andrzej Duda udał się już znakomicie. Energiczny, bezpośredni, miły, efektowny, naturalny w kontaktach z ludem. I tak jak pierwowzór wszystko wszystkim obieca.

Kiedy w 2011 roku lider PO przemierzał Polskę Tuskobusem, brylując w mediach i na wiecach, jego konkurentem był niezdarny, staromodny, sztywny, wykpiwany za obciachowość lider opozycji. Od tamtej pory sytuacja na scenie politycznej w Polsce uległa zasadniczej zmianie. Donald Tusk ją opuścił, robiąc miejsce dla kandydata PiS, który równie sprawnie poczyna sobie w kampanii prezydenckiej. Co więcej, teraz to PO ma obciachowego kandydata wyśmiewanego na tysiące sposobów w mediach społecznościowych.

Kto więc wygra elekcję prezydencką? Wszystko dziś wskazuje na to, że PiS-owski Donald Tusk – Andrzej Duda. Dobra robota Panowie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz