czwartek, 29 listopada 2012

Uważam Rze szkoda



Z pluralizmem mediów różnie w Polsce bywało, ale ostatnio akurat nie było najgorzej. Przynajmniej w sferze mediów papierowych i internetowych, bo o pluralizmie w stacjach telewizyjnych nie ma nawet co gadać. Niestety, wszystko wskazuje na to, że słynny artykuł Cezarego Gmyza w Rzeczpospolitej o trotylu znalezionym rzekomo na wraku Tupolewa, wysadził w powietrze istniejący ład medialny. Publikacja tego tekstu uruchomiła cały łańcuszek zdarzeń, które prowadzą do całkowitej zmiany oblicza dziennika Rzeczpospolita i de facto anihilacji tygodnika Uważam Rze.

Wokół całej sprawy pojawiły się liczne teorie spiskowe i trzeba uczciwie powiedzieć, że szereg niejasnych okoliczności daje ku temu podstawy. Począwszy od budzącego wątpliwości kontekstu związanego z transakcją nabycia pakietu akcji spółki Presspublica przez Grzegorza Hajdarowicza, poprzez spekulacje na temat możliwej prowokacji w sprawie artykułu Gmyza (Cui prodest?) i dziwne nocne spotkania wydawcy z rzecznikiem prasowym rządu, na kontrowersyjnych decyzjach personalnych właściciela skończywszy. Ja jednak sądzę, że całą sprawę można wyjaśnić ambicjonalnym starciem, w którym rozdęte do niebotycznych rozmiarów ego Hajdarowicza zderzyło się z ego zgranego zespołu niepokornych publicystów, którzy od momentu przejęcia spółki nie kryli negatywnego nastawienia do nowego właściciela. Tak dzieje się prawie zawsze, kiedy w projekt biznesowy będący ukochanym dzieckiem zespołu, który go stworzył wkraczają twarde reguły właściciela, który tych sentymentów jest pozbawiony. Trotyl w Rzepie, zamienił więc zimną wojnę w otwarty konflikt, w którym zwycięstwo zawsze odniesie właściciel. Być może w znacznym stopniu pyrrusowe, ale jednak zwycięstwo. W kategoriach biznesowych, zbyt emocjonalne zaangażowanie w projekt jest po prostu nie profesjonalne i często prowadzi do konfliktu między twórcą i właścicielem. Wiem o czym mówią. W swojej karierze zawodowej, swego czasu, znalazłem się w bardzo podobnej sytuacji i patrząc na to z dystansu wiem jakie popełniłem błędy.

Mniejsza zresztą co tę wojnę spowodowało. Ważniejsze jest to, jak wygląda krajobraz po tej krwawej bitwie. Po zmianach personalnych, krytyczna wobec poczynań rządu Rzeczpospolita powoli zamienia się w łaskawą Gazetę Wyborczą, a wczorajsze zwolnienie Pawła Lisickiego, redaktora naczelnego Uważam Rze, doprowadziło do tego, że niemal  cały zespół pożegnał się z redakcją. To oznacza koniec URze, bo bez tych publicystów ta gazeta nie istnieje. W ten sposób, obraz rynku prasowego w znacznym stopniu upodabnia się do obrazu sceny politycznej. Wśród tytułów określanych mianem prawicowych pozostały te, które reprezentują skrajnie nie obiektywną wizję rzeczywistości. Jeżeli jakąś miarą miejsca na rynku prasowym jest stosunek do katastrofy smoleńskiej, to media prawicowe zostały zepchnięte do smoleńskiej twierdzy. Na placu boju pozostała Gazeta Polska, Tomasza Sakiewicza, za Antonim Macierewiczem snująca rozmaite teorie zamachu i nowy dwutygodnik wSieci braci Karnowskich (będący papierową emanacją portalu internetowego wPolityce), którzy w tropieniu smoleńskiego spisku niewiele Sakiewiczowi ustępują. Obawiam się, że z konieczności publicyści z pokładu URze właśnie tam znajdą przystań.

Rzepa i URze były tytułami prezentującymi konserwatywny, centroprawicowy punkt widzenia. Na rynku medialnym zajmowały miejsce, które na scenie politycznej czeka na nową konserwatywno-liberalną formację. Miejsce, którego nie potrafi zagospodarować PJN. Przyklejanie im łatki PiSowskich i wrzucanie do jednego worka z Gazetą Polską to świadectwo ignorancji albo złej woli. Zresztą, zamiast samemu strzępić pióro przytoczę wpis Waldemara Kuczyńskiego na Facebooku, naczelnego antykaczysty III RP, z którym bardzo rzadko się zgadzam:

"Rzeczpospolita" pod kierownictwem Pawła Lisickiego była pismem dosyć odległym od moich poglądów, a w niektórych sprawach bardzo odległym. Nie tak jednak, bym uważał, że nie powinienem pojawić się tam jako autor. Była zarazem Rzepa pismem o dużej otwartości, może nawet wyjątkowej otwartości na autorów z zupełnie innego kąta debaty publicznej, w tym i dla obojga Kuczyńskich. Po przyjściu Wróblewskiego (redaktor naczelny z nadania Hajdarowicza - przyp. Hipokrytes) i objęciu nas zakazem druku, jak za PRL, to się zmieniło. Rzepa zaczęła też odchodzić od formuły dziennika politycznego, dla czytelnika o tradycyjnych konserwatywnych przekonaniach, ale nie zakażonego znanymi po tej stronie opinii publicznej szaleństwami. Była nawet atakowana przez media i polityków prawicowego oszołomstwa. UwarzamRze, tygodnik jeszcze bardziej odległy od moich poglądów czytywałem z zainteresowaniem, był irytujący, ale i ciekawy i żałuję tego co się z nim dzieje. Nie zamierzam oceniać decyzji właściciela, ale sądzę, że nie wyjdzie to wszystko na dobre ani Rzepie, ani UwarzamRze. I współczuję dziennikarzom, którzy stracili pracę i ciekawy tytuł, choć bardzo wiele mnie z nimi dzieli i często mocno mnie wkurzali, nawet bardzo. Życzę im znalezienia roboty w zawodzie.

Szacun, panie Waldemarze!


PS. Polecam również tekst Njusacza, który prezentuje spojrzenie z innej strony na wojnę w Presspublice, ale doskonale uzupełnia mój pogląd w tej sprawie. 

11 komentarzy:

  1. Hipokrytesie, osoby nie mające wiedzy fachowej, za to święte przekonanie o słuszności swoich racji często dają się podpuszczać jak dzieci.

    Jestem ostatnim człowiekiem, który węszy spiski. Pewnie Gmyz to sam wszystko wymyślił, a jeżeli nie - sam jest sobie winny, bo myli nazwy związków chemicznych i jego artykuł jest zupełnie odczapiasty, aż szokujące, że tak głupi. Podobne zdarzają się w GW, ale nie dotyczą spraw politycznych tylko zdrowia, nauki i techniki - ot panią Bosacką i innych niezbyt lotnych trzyma się z dala od ważnych rzeczy i daje trochę popitolić.

    Natomiast nie mogę oprzeć się wizji Hajdarowicza z Grasiem tarzających się po podłodze i kwiczących ze śmiechu, po informacji tego pierwszego o formie artykułu. Z tego co pamiętam z baaaaardzo dawnych lat - poczucie humoru nie jest im obce.

    mjr Kropaczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majorze, ja nie bronię Gmyza, ale rozmaite harce wokół tej sprawy śmierdzą. Natomiast późniejsza czysta w Rzepie i sposób jej przeprowadzenia mogą sugerować, że „afera trotylowa” została wykorzystana jako pretekst by zmienić polityczne oblicze popularnego tygodnika.

      Usuń
    2. Jak się wyraziłem niejasno - to przepraszam. Nie jestem dziennikarzem, nie za słowa oceniają mnie bliźni, nie mam wprawy.

      Hajdarowicz czekał na okazję, to się i doczekał. Że taka się trafi - było oczywiste. Narzekający na ciosy, jakie padają na "prawicowe" dziennikarstwo nie mówią o jednej, jakże istotnej rzeczy: wartości merytorycznej tekstów i intelektualnych przymiotach ich twórców.

      Nie wystarczy mieć rację. Aby tworzyć ciekawe teksty trzeba się jeszcze znać na związkach chemicznych, ekonomii, geografii, i milionach innych rzeczy, będących u różnych "etosiarzy" w całkowitej pogardzie.

      Hajdarowicz w KPN-ie dość naobserwował się różnych "niezłomnych". Wie, że cnota to często brak okazji, a niezłomnym zostaje się przez przypadek i z braku innego sposobu na życie. Wiedział, ze któryś z "niezłomnych" wreszcie się wyłoży.

      mjr Kropaczka

      Usuń
    3. Cóż, widzę że poprzedni komentarz zinterpretowałem jednak w zbyt dobrej wierze. Zupełnie nie podzielam ironii adresowanej en block do dziennikarzy publikujących dotychczas w Rzeczpospolitej i Uważam Rze. Są wśród nich lepsi i gorsi, jak wszędzie. Natomiast stwierdzenie natury ogólnej, że pozbawieni są przymiotów intelektualnych, a ich teksty wartości merytorycznej, jest projekcją niechęci ideowej i z merytoryczną oceną właśnie, nie ma nic wspólnego.

      Usuń
  2. No proszę, Paweł Lisicki w dzisiejszym wywiadzie zwraca uwagę na te same aspekty sprawy, które poruszyłem w swoim wpisie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "jest projekcją niechęci ideowej i z merytoryczną oceną właśnie, nie ma nic wspólnego."

    Ach nie, Hipokrytesie. To tylko niechęć ideowa do "Zamachu Smoleńskiego".

    Tak się teraz zastanawiam, czy mam rację, oskarżając trotylowców o ignorancję. Może zrobili to świadomie? Na Zamachu Smoleńskim da się nieźle zarobić - vide sukces Gazety Polskiej Codziennie. Może pojawiła się możliwość pracy w nowym, wchodzącym na rynek "smoleńskim" publikatorze, no to trzeba było dokonać "samookreślenia"?


    Tak jak Ty marzę o partii i mediach skierowanych do środowisk konserwatywno-liberalnych. Takich normalnych pracusiów, którzy mieli "nieszczęście" nie być rodzinnie czy w inny sposób blisko związani z PRL, bo w tej całej polskiej lewicowości zazwyczaj o to biega, nie lubią tych czasów. Z drugiej strony rozwód to dla nich nie całkowita czeluść piekieł, a nawet o zgrozo antykoncepcji potrafią użyć.

    Nie lubią Tuska, jego partii władzy, krętactw i jego lizusów. Pukają się w głowę widząc mecenasa Rogalskiego, słysząc "mowę skandowaną" Prezesa zmieniają kanał. Na Korwina głosowali przed 20 laty. PJN ich zrobił w balona. Pozdrowienie: Maryja-zawsze-dziewica-teraz-i-zawsze trochę ich śmieszy.

    Pozdrawiam

    mjr Kropaczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majorze, sorry, ale to co robisz to właśnie wrzucanie do jednego wora. Wśród publicystów URze chyba tylko Michał Karnowski zajmował się tropieniem spisków Smoleńskich. Pozostali krytycznie odnosili się do sposobu prowadzenie śledztwa, nieudolności rządu w tej kwestii, zachowania niektórych polityków i mediów głównego nurtu wobec tragedii smoleńskiej, ale od zamachowych teorii Macierewicza trzymali się z daleka.

      Usuń
  4. Jak się sobie zafundowało kapitalizm to należało i przeczytać "instrukcję obsługi" tegoż.
    To "zbójeckie prawo" właściciela co on z tym pismem i najemnymi pismakami uczyni.
    Moze kazać np zmienić wielkość /format/ gazety i drukować w formacie papieru toaletowego i to taka farbą by plamiła zadki tych co to po przeczytaniu chcieliby "użyć"Moze tez powiedzieć Cześć więcej z wami się nie bawię i nie drukujemy Koniec z gazeta
    Jeśli właściciel "ma fobię?" i uznaje ze jego pismo i w jego piśmie powinno się opisywać tylko sprawdzone wiadomości a nie sensacyjki pod polityków miał prawo się wnerwić.
    Jego sprawa,jego pieniądze,gazeta i majątek.
    A wyrobnicy co to się najęli maja pisać i skakać tak jak "on zagra" w myśl
    "nająłeś się za psa to szczekaj"
    Nikt im nie kazał kurczowo trzymać się pisma,a jak mieli obiekcje po kupnie tytułu "ze będzie nie po ich myśli" mogli powiedzieć, cześć Zbieramy zabawki i idziemy precz.
    Swoje zdanie,swoje myśli niech głoszą we własnej gazecie,tytule który sobie np kupią
    Chcieliście kapitalizmu,to go macie !!Niemniej jednak gdzieś "homosowietikus" w nas jeszcze tkwi.
    A ja wcale nie będę płakał iż "tytuł"upadnie i przestanie istnieć tak jakbym nie płakał np za samochodem Hajdarowicza ktory ten nakazał by podpalić i złomować.Jego sprawa i jego prawo.

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie bliżej do takiego rozumowania i "widzenia tematu" jak to w Onecie opisał "Przemek Saracen"w "Hajdarowicz a rozlane mleko.
    "Nie od dziś wiadomo, że polska tzw. patriotyczna niepokorna prawica pieczołowicie kultywuje komuszą mentalność. Zero poszanowania dla prywatnej własności, pluralizmu, demokratycznego zwarcia na argumenty i alergia na kompromis. Oczywiście dzieje się tak w przypadku, gdy ktoś próbuje przedstawić im swoją wizję świata, skontrować argumentem. Pamiętajmy, że wyzywiska inaczej myślących, nagonka na “nieprawomyślnych” to przecież tylko ujawnianie niewygodnej prawdy, której establishment boi się jak diabeł święconej wody.
    Teraz szlag trafia “Rzeczpospolitą”, dziennik o do niedawna szanowany, stawiany za wzór dziennikarstwa. Do niedawna, bo od kiedy pismem kieruje redaktor Lisicki, powszechna jest opinia, że “Rz” pod jego rządami to nieoficjalna tuba Pisu, czy jak kto chce PPP – Pierdolniętej Prawicy Patriotycznej. Powszechne stało się również, że skład dziennikarski kręcił własne lody za cudze, czytaj Hajdarowicza pieniądze. Karnowscy, Janke, Ziemkiewicz małorolny i pozostali. Teraz Gmyz. Kiedyś musiał nastąpić moment krytyczny, po którym musiało to runąć. Brak instynktu samozachowawczego, tego wewnętrznego hamulca, który chroni nas przed pójściem na całość nigdy nie był mocną stroną PPP, a w przypadku Kaczora i jego Antka widać to najlepiej. Od kiedy “Rz” za pomocą trotylu zeszła poniżej “Faktu” wszystko poszło w cholerę.

    Mogę wściekać się i rzucać mięsem na Hajdarowicza gdy widzę, jak na moich oczach niszczone są tytuły znaczące dla polskiej kultury w ogóle. Nie mogę jednak zapomnieć o jednym: mamy wolny rynek. Mamy demokrację i prawo własności. I choćbym nie wiem jak nie zgadzał się z polityką Hajdarowicza, to o jednym muszę pamiętać; to jego zabawki.

    Nie możemy traktować pluralizmu, wolności gospodarczej, demokracji, wolnego handlu w zależności od naszego humoru i zapatrywań. Niestety, ale bierzemy wszystko z dobrodziejstwem inwentarza, albo przestańmy udawać, jacy to jesteśmy otwarci, tolerancyjni itd. itp. Musimy zaakceptować, że Hajdarowicz kupił sobie gazety i robi z nimi, co uważa za potrzebne. Jeśli chce, niech sobie publikuje codziennie Grycanki. Trudno. Jego sprawa. Jego własność.

    PPP jak zwykle lubi bawić się za cudze pieniądze. Przyzwyczaiła się do tego. To dlatego przecież obsiedli media publiczne. To przecież wtedy budowali swoje pozycje zawodowe, finansowe za publiczne pieniądze. Było to dla PPP tak normalne, jak powietrze, którym oddychamy. “Bo należy nam się, bo mamy rację, bo Polska pod tuskoputinową okupacją, bo krakowskie, bo smoleńsk”. Tak normalne, że w swoich zatęchłych najświętszo panienko umysłach dostali szoku, gdy wydawca wkurzony rozwalaniem mu firmy nie wytrzymał i krzyknął: “Wypierdalać!”

    Nie lubię tego co robi Hajdarowicz. Nie muszę. Mogę tylko gorzko cieszyć się, że wyszło na moje. Tylko co z tego?





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że ciężko mi będzie odnieść się do takiego pomieszania wątków i definicji, ale spróbuję:

      1.Ustrój polityczny, w którym o wyborze posłów nie decyduje lud (ów demos), ale szefowie partii jest demokracją fasadową. Ustrój, w którym zasady finansowania partii politycznych praktycznie betonują istniejący układ sceny politycznej jest oligarchią partyjną. Z demokracją niewiele ma to wszystko wspólnego.
      2.System ekonomiczny, w którym wolny rynek skrępowany jest niezliczoną ilością regulacji, koncesji i zezwoleń, państwo kładzie łapę na 70% naszych dochodów w postaci rozmaitych podatków, składek i opłat, Skarb Państwa jest największym pracodawcą a rządzący, kierując się interesem partyjnym obsadzają swoimi ludźmi wszystkie spółki, przedsiębiorstwa i agencje, z kapitalizmem ma tyle wspólnego ile krzesło elektryczne z krzesłem.
      3.PiS nie jest żadną partią prawicową tylko narodowo socjalną.
      4.Rzeczpospolita i Uważam Rze nie były pismami PiS-owskimi. Na dowód tej tezy przytoczyłem w tekście słowa Waldemara Kuczyńskiego, którego o sympatie do PiS nie można podejrzewać. Twierdzenie, że wszystko na prawo od Gazety Wyborczej jest PiS-owskie jest zwykłą ignorancją.
      5.Tak, Hajdarowicz jest właścicielem Presspubliki i może z nią zrobić co mu się podoba. I robi. Nikt nie kwestionuje tego prawa. Natomiast wszystkim wolno mieć na temat swoje zdanie i publicznie je wyrażać. Zwłaszcza, że istnieją uzasadnione wątpliwości, czy w nawiązaniu do pkt. 2, Skarb Państwa dokonując transakcji sprzedaży spółki Presspublica Hajdarowiczowi kierował się interesem ekonomicznym, a nie interesem politycznym partii rządzącej.
      6.Rozumowanie w kategoriach „wyrobnicy”, „nająłeś się za psa to szczekaj” jest świadectwem nacechowanej pogardą mentalności niewolnika.
      7.Publicyści z URze nie trzymali się kurczowo swoich etatów. Tworzyli pismo dopóki mogli to robić w zgodzie ze swoim sumieniem. Kiedy przestało być to możliwie, odeszli, co akurat dowodzi wysokich standardów etycznych.

      Usuń
  6. Oj, rzygać się chce, rzygać!!! Końca histerii nie widać. (ale mi się rymnęło). I to by w zasadzie wystarczyło za cały mój komentarz.

    Chyba wezmę coś na lepsze trawienie ( byle nie "Rzeczpospolitą" i inne "Dzienniki")

    OdpowiedzUsuń