sobota, 11 lutego 2012

Jałta


Jałta 1945 - billboard z kampanii reklamowej marki Diesel.

„O ile mi wiadomo, jest to pierwszy wypadek w historii, że naród w wyniku prowadzenia wojny zmienia zarówno swój ustrój, jak granice decyzją trzech innych narodów, które wszystkie są w przymierzu z nim, albo dokładniej dwa są w pełnym przymierzu w ścisłym tego słowa znaczeniu, a trzecie w przymierzu takim lub innym, a w dodatku naród ten jest nieobecny, gdy zapadają decyzje o jego losie.”

To fragment przemówienia jednego z deputowanych, w czasie debaty w brytyjskiej Izbie Gmin, na temat postanowień konferencji krymskiej, która zakończyła się 11 lutego 1945 roku, dokładnie 67 lat temu. Wszyscy wiedzą co stało się w Jałcie i jak złowieszczo zapisało się to miejsce w naszej historii. Ale tak naprawdę, w sprawie Polski, jedynie oficjalnie potwierdzono tam, zakulisowe ustalenia podjęte na poprzedniej konferencji Wielkiej Trójki, w listopadzie 1943 roku, w Teheranie. Pod względem prawnym i moralnym było to złamanie przez Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone wszystkich umów zawartych z Polską przed wojną i w czasie wojny oraz wszelkich deklaracji składanych w sprawie jej przyszłych losów. Sprzeniewierzono się także postanowieniom Karty Atlantyckiej, podpisanej z inicjatywy Roosevelta przez członków koalicji antyhitlerowskiej (w tym ZSRR) w 1941, która miała określać cele polityczne aliantów w czasie wojny i po jej zakończeniu. Rozstrzygnięcia konferencji krymskiej złamały co najmniej 3 (z ośmiu) postanowienia tego dokumentu:

Po pierwsze, sygnatariusze nie dążą do żadnego rozrostu ani pod względem terytorialnym, ani pod żadnym innym względem;
Po wtóre, nie pragną oni zrealizowania żadnych zmian terytorialnych, które by nie zgadzały się ze swobodnie wyrażonymi życzeniami ludów zainteresowanych;
Po trzecie, szanują oni prawo wszystkich ludzi do wybrania sobie formy rządu, pod jakim chcą żyć, i pragną oni, żeby przywrócono prawa suwerenne i autonomię tym, którym je odebrano siłą;

Co ciekawe, myśląc o konferencji jałtańskiej, naszą niechęć kierujemy przede wszystkim w stronę Stalina i Churchilla, a nie Roosevelta. Niesłusznie. Stalin był jawnym wrogiem, a Churchill, który za wszelką cenę próbował ocalić resztki Imperium Brytyjskiego, tak naprawdę nie liczył się w tej rozgrywce. Najbardziej złowrogą, fałszywą i perfidną rolę podczas obu spotkań Wielkiej Trójki odegrał arcyhipokryta, Franklin Delano Roosevelt, który jeszcze rok wcześniej nazywał Polskę „sumieniem narodów”. Roosevelt przybył do Jałty, by zawrzeć porozumienie w sprawie swojego ukochanego dziecka, czyli Organizacji Narodów Zjednoczonych, i uzyskać zobowiązania Stalina w sprawie zaangażowania ZSRR w wojnę na Pacyfiku. Europa, z wyjątkiem Niemiec, nie interesowała go prawie wcale. A już na pewno nie wyobrażał sobie, by kwestia jakiejś tam Polski zagroziła jego powojennym planom. Bez cienia skrupułów wepchnął ją w łapy Stalina. Niezapomniany, Stanisław Cat Mackiewicz pisał, że w historii Polski, miejsce F.D. Roosevelta jest obok Fryderyka II i Katarzyny II. To niebywałe, że ten człowiek jest dzisiaj patronem ulic w wielu polskich miastach.

A tak rozumiał Jałtę Jacek Kaczmarski.


8 komentarzy:

  1. Komu zależy na pokoju,
    Ten zawsze cofnie się przed gwałtem –
    Wygra, kto się nie boi wojen
    I tak rozumieć trzeba Jałtę.

    cała prawda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezspornie, miał Kaczmarski talent do opowiadania o historii w lapidarny sposób.

      Usuń
  2. ..............oczywiście , że masz rację tylko, że ja uważam Jałte jako skutek a nie przyczynę naszych późniejszych udręk.
    Jako gówniarz - biega sie po piwo, jako jeleń - jest się wykorzystywany, jako głupiec - przelewa sie krew za "wolnośc naszą i waszą" czyli /chyba wg tytułu Grzesiuka/ Boso ale w ostrogach. Moim zdaniem zapłacilismy za nasza niefrasobliwośc przed 1939 rokiem; udżegnywaie się z porozumień z ZSRR, Zaolzie, marsze przyszłej armii kolonialnej /Madagaskar/ /.../ Polska odepchnąć się nie da, nie oddamy ani /.../, silni, zwarci/.../
    Dziś podpisuje się pod staraniami rządu prem. Tuska aby byc przy stole a nie /..../, bo gówniarze latają itd, itd, itd.
    Pozdrawiam
    Piotr Opolski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki pogląd jest uprawniony, ale ocenianie tego bez krzywdzących uproszczeń, w krótkim komentarzu, nie jest chyba możliwe. Politykę zagraniczną II RP, do śmierci Piłsudskiego, uważam za korzystną. Później przyszedł czas trudnych wyborów i zabrakło lidera zdolnego myśleć chłodno i strategicznie. Za Catem Mackiewiczem, bardzo krytycznie oceniam Becka z lat 1938-39. O słynnym przemówieniu ministra, z maja 1939 („Nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę… etc”) Cat bardzo celnie powiedział, że Beck z nagrobka swojej polityki zagranicznej uczynił sobie piedestał. Polska była w niezwykle skomplikowanej sytuacji i jakkolwiek kontrowersyjnie by to nie brzmiało najkorzystniejszym rozwiązaniem był sojusz z Niemcami i przystąpienie do paktu antykominternowskiego, tak jak to zrobiły Węgry czy Rumunia.

      Tak czy inaczej, wniosek jest następujący. Polityka, jest brudna i bezwzględna, zwłaszcza tam, gdzie gra toczy się o wielką stawką. Nie ma w niej miejsca na honor, współczucie, godność, solidarność, rzetelność, szlachetność, przyjaźń czyli wszystkie te piękne cechy, które uważa się za zalety w odniesieniu do zachowań poszczególnych ludzi. Polacy nigdy tego rozumieli, stąd taka nasza historia, stąd także Jałta. I nie rozumieją nadal, czego dowodzą argumenty podnoszone w dyskusjach na temat bieżącej polityki zagranicznej, gdzie znowu powiewają hasła: solidarność, poświęcenie, współodpowiedzialność etc.

      pozdrawiam

      Usuń
  3. Panie Piotrze - rozumiem, co Pan miał na myśli, ale się przyczepię do Pana pierwszego zdania, bo uważam, że powinno się zwracać uwagę na takie kwestie. Ze zdania ..............oczywiście , że masz rację tylko, że ja uważam Jałte jako skutek a nie przyczynę naszych późniejszych udręk. wynika, że Jałta była skutkiem naszych późniejszych udręk :) a to jest logicznie niemożliwe, aby wydarzenie z wcześniejsze było skutkiem wydarzenia późniejszego :)

    Nazywać polityka (jakim był Roosevelt) hipokrytą, to tak jak ganić krowę za to, że ma łaty. Problemem jest moim zdaniem to, że nasi niektórzy politycy, intelektualiści, dziennikarze są takimi amerykanofilami i nie patrzą na historię i stosunki międzynarodowe trzeźwym okiem. Umowy międzynarodowe nie opierają się na wartościach. To tak jak z prawami człowieka. Jak amerykanom pasuje interwencja w jakimś bogatym w zasoby naturalne państewku, to jej dokonają pod przykrywką walki o prawa człowieka. Jak sami łamią prawa człowieka, to się tłumaczą, że dla bezpieczeństwa swoich obywateli. No i tak bez przerwy. Moralność i hasła wartościujące są w polityce tylko frazesami, narzędziem i metodą kreowania wizerunku i poparcia społecznego.

    Slowikozofia.pl - Rozważania o wolności i ateizmie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jeszcze dodam do mojej wypowiedzi opis tego bloga: "Życie jest pełne polityki. Polityka pełna jest hipokryzji. I tylko zdrowego rozsądku ciągle w tym wszystkim brakuje. O tym jest ten blog."

      Usuń
    2. .......no to może precyzyjniej. Wielu uważa że nasze udręki pod przyjaciółmi ze wschodu wzięły sie z Jałty - przyczyna, czyli gdyby nie Jałta...... . Uważam, że na skutek naszej polityki przedwojennej znaleźlismy sie w menu z którym sie liczyć nie bardzo trzeba.
      Pozdrawiam
      Piotr Opolski

      Usuń
    3. Zgadzam się z tą trzeźwą oceną. Bardzo podoba mi się zdanie: „Nazywać polityka (jakim był Roosevelt) hipokrytą, to tak jak ganić krowę za to, że ma łaty”:)

      Na nasze nieszczęście problemem Roosevelt nie była tylko hipokryzja. W najmniejszym nawet stopniu nie rozumiał Europy i był zadufanym w sobie durniem. Pomylił się we wszystkich swoich ocenach na temat Stalina i doprowadził de facto do zimnej wojny.

      Usuń