Wyjaśniam od razu na wstępie, że tytuł tej notki nie odnosi
się do rozważań na temat ewentualnych sprawców katastrofy smoleńskiej, bo nie
jestem piewcą wersji zamachu. Tytułowym pytaniem pragnę natomiast dociec kto najbardziej
korzysta na tym, że to tragiczne wydarzenie wciąż stanowi płonące centrum
politycznego konfliktu.
Kaczyński
Większość komentatorów politycznych głównego nurtu, z
Waldemarem Kuczyńskim na czele, twierdzi niezłomnie, że ciągłe podsycanie nastrojów
wokół katastrofy smoleńskiej przynosi polityczne korzyści Jarosławowi Kaczyńskiemu,
który po trumnach ofiar pragnie wspiąć się do władzy. Taka teza nie wytrzymuje
próby faktów. Dla Kaczyńskiego, Smoleńsk jest kłębowiskiem emocji, kwestią niemal
życia i śmierci, w tej sprawie nie potrafi prowadzić chłodnych kalkulacji, a
bez tego nie da się uprawiać skutecznej polityki. Świetnie pokazuje to jego dzisiejsza
reakcja na rewelacje zawarte w artykule opublikowanym w Rzeczpospolitej. Bez
wahania położył na szali cały swój autorytet bazując na niesprawdzonej
informacji. I przegrał z kretesem. Hołdując spiskowej wersji katastrofy zabrnął
już tak daleko, że nie ma możliwości, by jakiekolwiek ustalenia, dowody czy
fakty, mogły go z tej drogi zawrócić. Gotowość, by podżyrować każdą bzdurę,
jeżeli tylko pasuje do koncepcji zamachu, rujnuje żmudne starania jego partii, która
próbuje zmienić wizerunek zabierając głos w ważnych dla Polski sprawach. Nawet
jeżeli PiS ma tu coś sensownego do powiedzenia, to smoleńska histeria natychmiast
to unieważnia. Jest niemal pewne, że gdyby Kaczyński zdobył władzę nie
wahałby się zaangażować wszelkich dostępnych instrumentów państwa żeby swoją
idee fix udowodnić i uczynić ją priorytetem rządów.
Cementowanie elektoratu, który jest już dawno scementowany
nie ma żadnego sensu. Odstrasza natomiast pozostałych, co wkrótce zapewne
pokażą sondaże. Bo jest ogromna różnica między twierdzeniem, że Tusk jest złym
premierem, a jego administracja dopuściła do szeregu zaniechań i zaniedbań w sprawie
smoleńskiego śledztwa, a zarzucaniem mu zbrodni i matactw.
Tusk
Czy rząd korzysta na tym, że Smoleńsk ciągle definiuje
polską politykę? Owszem. Od dawna wiadomo, że Jarosław Kaczyński w roli mściciela prowadzącego krucjatę smoleńską jest największym sojusznikiem Donalda Tuska. Układ
jest prosty. Z jednej strony, nieobliczalny, rządny zemsty, rzucający na oślep
oskarżenia, szaleniec i czająca się za jego plecami horda barbarzyńców, z
drugiej partia ludzi rozsądnych, jedynych zdolnych powstrzymać napierających
fanatyków. Dzięki takiej obsadzie ról, przez ostatnie lata Donald Tusk
mógł praktycznie uchylać się od rządzenia. Wystarczało, że jest. Ale koszty własne też są spore. Widoczna gołym okiem
nieudolność rządu wokół smoleńskiego śledztwa oburza coraz większą część Polaków.
Pojawiają się nowe pytania, mnożą wątpliwości, budząc zniechęcenie do partii
rządzącej. W dodatku PiS prowadzi udaną ofensywę polityczną, zyskując w
sondażach. Nawet mainstreamowe media dziwią się, że zniknął szklany sufit. W
takiej sytuacji dzisiejsza koncertowa kompromitacja PiS-u to wymarzony prezent dla Platformy,
który przywraca wygodny dla tej partii porządek na scenie politycznej. Podniecony
Kaczyński, w świetle kamer, popełnił serię efektownych samobójstw i został
zepchnięty do smoleńskiej twierdzy, z której ostatnio robił coraz śmielsze
wypady na terytorium przeciwnika.
W tym kontekście zastanawiająca jest następująca kwestia.
Rzepa nie wzięła przecież z sufitu swoich rewelacji o śladach trotylu na
elementach wraku samolotu. Dokonała jedynie nie uprawnionej, zbyt daleko idącej
interpretacji materiału, będącego w posiadaniu prokuratury. Jakim więc cudem te
informacje w ogóle z prokuratury wyciekły? Prowokacja? Na to wygląda, a nawet jeśli nie, jest to
kolejny dowód na fatalną kondycję najważniejszych polskich instytucji państwowych.
Putin
Kto więc korzysta najbardziej na smoleńskim konflikcie? I to
bez strat własnych? Bardzo ciekawą hipotezę przedstawił Rafał Ziemkiewicz w swojej
najnowszej książce, o której pisałem w poprzedniej notce. Nie dając wiary w
zamach, należy zauważyć, że podsycanie teorii o zamachu leży w interesie Rosjan.
Zgodzimy się przecież, że sprawa ta jak nic innego destabilizuje polską politykę,
pokazuje nieudolność polskich władz oraz słabość Polski, która mimo członkostwa
w UE i NATO, dwa i pół roku od tragedii nie może się doprosić czarnych skrzynek
i wraku samolotu. Mamy za to rozmaite wrzutki i budzące podejrzenia działania
Rosjan jak mycie wraku, wybijanie szyb w oknach samolotu, publikacja zdjęć
ofiar katastrofy etc. Rosjanie trzymają w ręku wszystkie sznurki w tej sprawie i
wedle uznania mogą wpływać na nastroje w polskim społeczeństwie, wcielając w
życie starą rzymską zasadę „divide et impera”. Jednocześnie Putin puszcza oko
do świata mówiąc, nie było żadnego zamachu, ale pamiętajcie, że Rosja dopada
swoich wrogów nawet w kiblu. Powszechnie wiadomo, że taki gangsterski wizerunek
ojca chrzestnego bardzo mu odpowiada. Być może mamy więc do czynienia z grą
Rosjan wykorzystujących katastrofę do własnych celów. Gra się tak jak
przeciwnik pozwala, a że polski rząd pozwolił na bardzo wiele, mamy tego coraz
bardziej żałosne efekty.
Oczywiście, ktoś zaraz powie że to spiskowa teoria dziejów.
Cóż, niewiara, że spiski w ogóle istnieją jest taką samą chorobą jak szukanie
ich za każdym rogiem.