Tego nie było w słynnym filmie wyemitowanym przez BBC
Wygląda na to, że ciężko odchorujemy to Euro. Póki co, niekończące się pasmo nieszczęść. Pomijam już case autostrad, czy Warszawy zamienionej w plac
budowy, akurat na mistrzostwa. Jak nie polityczny bojkot Ukrainy, który rykoszetem
uderza w wizerunek Polski, to Ruskim zachciało się mieszkać w Bristolu i
ministra nie może spać po nocach z tego powodu. Sprawa jeszcze nie zdążyła
wybrzmieć, a tu nowe ruskie nieszczęście. Druzja ze wschodu zapragnęli przemaszerować
sobie przez stolicę, co jakoś nie rodzi najfajniejszych skojarzeń. Kolejny dzień i
nowy syf. BBC wyemitowała sympatyczny filmik „zachęcający” kibiców z wysp brytyjskich do przyjazdu
na piłkarskie mistrzostwa w Polsce i na Ukrainie. Dziełko to niesie optymistyczne
przysłanie: nie jedźcie, bo możecie wrócić w trumnie. Brzmi prawie jak hasło
reklamowe całej imprezy.
I znowu rozpętała się wielka debata. Wśród licznych
komentarzy, niezłe kuriozum wysmażył niejaki Tomasz Lis, na swoim własnym portalu.
Otóż, zgodnie z wzorcem lansowanym od lat przez środowisko Gazety Wyborczej, redaktor
Lis przykleił łatkę hipokryty wszystkim oburzonym rzeczonym dokumentem filmowym,
dla siebie rezerwując rolę sprawiedliwego. Mamy obejrzeć w lustrze nasze
obmierzłe gęby antysemitów, posypać hojnie głowy popiołem, uderzyć się w piersi
bądź dokonać innych, równie wdzięcznych aktów ekspiacji. Ja tego czynić nie
zamierzam. Dziwię się natomiast, że tak doświadczony dziennikarz nie chce
dostrzec bijącej po oczach tendencyjności materiału BBC. Skoro przesłanie
pasuje do tezy, to zbożny cel uświęca środki, prawda panie redaktorze?
Jasne, obrazki pokazane przez BBC są
prawdziwe, ale kontekst i teza to manipulacja. To przecież nie jest film na
temat kibolskich burd na meczach ligowych w Polsce. Autor pokazuje swoim rodakom,
co może ich czekać na mistrzostwach organizowanych w naszym kraju (i na
Ukrainie). Ustami Sola Campbella, byłego kapitana reprezentacji Anglii, wprost formułuje
ostrzeżenie, by tę imprezę sobie darować. Uderza celnie, bo w tej formie
przekaz ten zyskuje szczególnie mocną wymowę. Ekscesy kiboli to fakt, ale to
nie jest problem Euro. Prawdziwy kibol gardzi imprezami dla pikników i omija je
szerokim łukiem. Kibolskie zadymy to zjawisko związane z rozgrywkami drużyn
ligowych, które występuje także w innych krajach, również w Anglii. Taki po
prostu jest urok futbolu, najbardziej plebejskiego sportu na kuli ziemskiej.
Mnie wkurza przede wszystkim co innego. Wieczne wałkowanie tezy na temat
polskiego antysemityzmu, którego emanacją mają być właśnie zachowania kiboli.
Prymitywna, wulgarna, chamska estetyka kibolskiej subkultury mierzi mnie do
imentu, ale niewiele ma wspólnego z antysemityzmem, rozumianym zgodnie z
definicją tego pojęcia. W tej obyczajowości, określenie „Żyd” dawno już oderwało
się od swojego rasowego kontekstu. W środowisku kiboli jest po prostu obelgą. Epitet
„ty Żydzie” nie jest adresowany do jegomościa narodowości żydowskiej, tylko do fana
przeciwnej drużyny, który nie ma nic wspólnego z semitą. Kibol nienawidzi innego kibola i rasa nie ma tu nic do rzeczy. To oczywiście haniebna
głupota, którą należy tępić, ale kwalifikowanie jej z miejsca jako nienawiści
rasowej, podnosząc jednocześnie do rangi problemu narodowego jest przesadą.
Nadgorliwość w tropieniu wszelkich przejawów antysemityzmu prowadzi do
dewaluacji tego pojęcia. Nie dajmy się zwariować terrorowi wszechobecnej poprawności
politycznej.
PS Chętnie pielęgnujemy stereotyp Polaka antysemity.
Inne nacje nie mają w sobie tej masochistycznej potrzeby ekspiacji. Dość wspomnieć, że w świadomości
światowej opinii publicznej, zbrodni holocaustu dokonali jacyś tajemniczy,
pozbawieni narodowości, naziści. Kim więc byli owi naziści? Tego nie wie nawet
Barack Obama.